Sport i polityka to gry zespołowe [FELIETON]
Za nami 10. kolejka PGE Ekstraligi żużlowej i niełatwy dla nas mecz z GKM Grudziądz. Nie ma co ukrywać, w niedzielę słabo pojechaliśmy i tym razem przegraliśmy derby Pomorza i Kujaw. Do końca walczyliśmy o punkt bonusowy, czyli zwycięstwo w dwumeczu i dzięki determinacji Emila Sajfutdinowa oraz Roberta Lamberta, którzy wygrali 13. i 15. wyścig, ten honorowy punkt trafił do For Nature Solutions KS Apator Toruń.
Niedzielne spotkanie pokazało, jak trudno jest wygrać, nawet jak wydaje się, że przeciwnik leży już na deskach. W pierwszym meczu z GKM częściowo odpuściliśmy 15. bieg, straciliśmy punkty i to o mało się na nas nie zemściło, bo drużyna z Grudziądza odrobiła prawie całą stratę. Na szczęście wszystko ostatecznie rozstrzygnęło się w ostatnich wyścigach na naszą korzyść.
W każdej dziedzinie życia najważniejsze jest wyznaczenie sobie celów, konsekwencja i determinacja w ich realizacji. Nie inaczej jest w sporcie, tak jak i w polityce, trzeba walczyć do końca. Nawet jeśli wiemy, że nie każdą rywalizację wygramy. Ani przez sekundę nie wolno stracić czujności, ani tym bardziej poddać się w trakcie walki. Żużel i polityka mają jeszcze jedną wspólną cechę, są to bowiem sporty drużynowe. Nadchodzące wybory parlamentarne opozycja wygra tylko wtedy, gdy będzie grać zespołowo. Niemal wszystkie sondaże dają PiS przewagę nad Platformą, a de facto o wyniku wyborów i komu zostanie powierzona misja stworzenia nowego rządu zdecyduje trzeci wygrany. Wyborów nie wygrywa się przekonaniem twardego elektoratu swojego ugrupowania. Trzeba przekonać do siebie tych niezdecydowanych wyborców, którzy do końca nie wiedzą, na kogo na jesieni zagłosują. Koalicja Obywatelska sama ich nie wygra; samotnie to co najwyżej może być liderem opozycji przez kolejne 4 lata.