Ciepło, coraz cieplej… [FELIETON]
Po dość długiej zimie wreszcie wyszło słońce. I to od razu w pełnej swojej krasie. Pogoda dynamicznie pominęła etap wiosny i rozkwitło lato. A jak lato, to i wypoczynek. Podczas długiego weekendu na początku czerwca Polacy ruszyli masowo w trasę. Jedni blisko, do najbliższej restauracji czy kawiarni. Inni dalej. Momentalnie zapełniły się plaże, hotele i… drogi. Naszej radosnej turystyce sprzyja oczywiście widoczne na każdym kroku cofanie się pandemii. Można zawołać: nareszcie. Po blisko półtora roku możemy i, co najważniejsze, chcemy spotkać się ze znajomymi, rodziną czy przyjaciółmi. Posiedzieć w barze i wypić piwo, zjeść frytki, poplotkować. Pójść do kina lub teatru, nawet jeśli nic nadzwyczaj ciekawego nie grają. Pójść dla samego pójścia. Pogoda, kilka dni wolnego i dobry humor. Świat stał się jakby piękniejszy. Nie należy oczywiście zapominać o ograniczeniach – chociaż na ulicach jakby ich nie widać. Do dziś zaszczepiło się ponad 20 milionów Polek i Polaków, dzięki czemu kolejne szpitalne oddziały covidowe z ulgą kończą pracę. Życie codzienne prawie wraca do normy. I chyba jedyne, co burzy mój optymizm, to obserwowany niesamowity wzrost cen. I nie chodzi tylko o mocny wzrost cen w sklepach, który wszyscy obserwujemy. Również o wprost kosmiczny wzrost kosztów produkcji, który my wszyscy dopiero odczujemy. Drewno, stal, aluminium i inne materiały nie tylko że podrożały często dwukrotnie, to i tak nadal są trudno dostępne. W kolejce czekają nas jeszcze wzrosty cen prądu. Dla nas wszystkich oznacza to, że ceny, które widzimy, płacąc w sklepie, remontując mieszkanie, kupując przysłowiową „rybę” na wakacjach, będą nas niestety przyprawiać o coraz większy ból głowy. Aż robi się gorąco…