Plony będą mniejsze [WYWIAD]
O sytuacji w rolnictwie i o tym, jak odbije się na nim wojna w Ukrainie, rozmawiamy z Tadeuszem Ziółkowskim, wiceprezesem Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej
Jakie będzie tegoroczne lato dla rolników?
Sytuacja w rolnictwie jest bardzo trudna, dlatego będziemy czekać z niecierpliwością na to lato. To okres żniwny, kiedy spodziewamy się plonów, które pozwolą nam funkcjonować, przeżyć naszym rodzinom przez cały rok. W tej chwili inwestycje w gospodarstwach raczej wyhamują ze względu na wysokie koszty produkcji, niskie dochody i niepewność sytuacji. Trudno coś sensownie zaplanować przy tak wysokiej inflacji i wojnie na wschodzie. Sytuacja ciągle się zmienia i nie możemy przewidzieć, w jakim kierunku pójdzie. Ceny ciągle się zmieniają i nie można oszacować zysków ze sprzedaży.
Wysokie ceny nawozów, ich niedostępność i spadek zużycia spowodują, że plony będą mniejsze. Niektóre gospodarstwa zdążyły zaopatrzyć się w nawozy, więc one mogą być w innej sytuacji, ale w skali kraju spodziewamy się spadku.
Wojna w Ukrainie trwa od dwóch miesięcy, więc zdążyła już odbić się na sytuacji w rolnictwie. Jest szansa na stabilizację, czy jednak będzie się to pogarszać?
Nie spodziewamy się, żeby było lepiej. Przykładowo, produkcja trzody chlewnej była w załamaniu i mimo, że ceny się zmieniły, nadal nie jest to w pełni opłacalne dla producentów. Sytuacja nie napawa optymizmem.
Można powiedzieć, że grozi nam kryzys?
To prawdopodobne. Rząd i Komisja Europejska muszą zastanowić się, w jakim kierunku pójść. Była stabilność, wysoka produkcja, zbyt, ale Komisja Europejska poszła w kierunku ograniczania emisji dwutlenku węgla, za który rzekomo odpowiedzialne miało być rolnictwo. Stworzono strategię „od pola do stołu”, czyli Zielony Ład. Uważamy, że trzeba to porzucić – w związku z wojną import zbóż z Ukrainy i Rosji jest mocno ograniczony. Musimy być samowystarczalni i jeżeli mamy możliwości eksportowe, powinniśmy to maksymalnie wykorzystać. Rolnictwo może być dobrym sposobem na zarabianie pieniędzy, ponieważ rynki zbytu będą, ale nie należy ograniczać produkcji. Powinna zostać nie tylko zachowana, ale i zwiększona. Zielony Ład jest dla nas niebezpieczeństwem.
Import ze wschodu osłabł, więc tamtejszych zbóż na rynku nie będzie. Skąd je w takiej sytuacji wziąć?
Teraz otwierają się przed nami możliwości zwiększenia produkcji i eksportu. Powinniśmy pójść w tym kierunku, przede wszystkim po to, by być samowystarczalnymi. Do tej pory jak czego brakowało, to się to sprowadzało z zagranicy. W tej chwili jest wojna, czego nikt się nie spodziewał i nie można tego zrobić. Powinniśmy być przewidujący i przygotowani na różne sytuacje. Wiadomo, że bananów nie wyprodukujemy, ale dlaczego nie stawiamy na produkcję tego, co jest w naszym zasięgu? Dlaczego produkujemy tylko 70 proc. trzody chlewnej na własne potrzeby? Ktoś nie zadbał do końca o to, by podtrzymać produkcję.
Wojna przekłada się też na dostępność pracowników sezonowych, którzy na polach byli dużym wsparciem. Ich brak będzie odczuwalny?
Przyjęliśmy już ponad 2 mln uchodźców, a większość emigrantów to kobiety, więc jeśli chodzi o zbiór owoców miękkich czy warzyw, nie powinno być problemu z zatrudnieniem. W innych sektorach może być gorzej. Większe gospodarstwa, powyżej 50 ha, które mają dodatkowe koszty stałe związane z zatrudnieniem pracowników, mają i będą mieć poważne problemy – i z pracownikami, i z kosztami zatrudnienia.