Wybory [FELIETON]
Wybory, wybory… i po wyborach. Balon napełniony do granic wytrzymałości pękł w noc wyborczą, grzebiąc nadzieje jednych i wprawiając w euforię drugich. Czy to dobrze?
Nie bardzo. Po wyborach widzimy, że w Polsce żyją obok siebie dwa polityczne plemiona i żadne nie chce ustąpić choćby na centymetr. Pytanie, czy w najbliższym czasie będą w stanie się porozumieć. Powinny, bo czekają nas trzy trudne, kryzysowe lata do kolejnych wyborów. W tym czasie „władza” skoncentruje się na rządzeniu, a „opozycja” spróbuje przegrupować siły tak, aby w kolejnym rozdaniu wyjść na prowadzenie.
„Władza” zapowiada, że spróbuje dokończyć przebudowę Polski według swojego wyobrażenia tego, co słuszne… Chociaż może jednak nie? W tym tygodniu szefowie państw UE uzgodnili podział środków na lata 2021-2027. Mamy otrzymać dużo w wartościach bezwzględnych, bo jakieś 710 mld zł, i jednocześnie mało w kontekście tego, co było do podziału. Nie wchodząc w szczegóły, musimy wiedzieć, że w latach 2014-2020 Polska otrzymała 11 proc. z łącznego budżetu UE, a dziś jest to około 8 proc. Dodatkowo część funduszy powiązana jest z przestrzeganiem praworządności oraz realizacją ambitnej polityki klimatycznej i odejściem od węgla. I tu zastanawia mnie, czemu premier (prezes) to zaakceptował. „Jastrzębie” w PiS oczekiwały twardego kursu i dalszych zmian – ograniczenia pracy samorządów, podporządkowania mediów, kolejnych zmian w sądownictwie… Wszystko to w swojej istocie byłoby interpretowane jako naruszenie zasad praworządności. Czyżby więc w PiS zwyciężały „gołębie” i po 5 latach projekt zwany „dobrą zmianą” odchodził po cichu na śmietnik historii? Czyżby w zderzeniu z realnymi finansami i polityką międzynarodową PiS się cofał? Przekonamy się w ciągu kolejnych miesięcy.