Zakaz chowu klatkowego od 2027 r. Jakie będą tego konsekwencje?
Pod koniec czerwca Komisja Europejska opowiedziała się za zakazem chowu klatkowego. Choć nie znamy jeszcze szczegółów, to rolnicy mogą szykować się na spore zmiany, które odbiją się także na konsumentach. Na przygotowania do odejścia od chowu klatkowego jest jeszcze czas. Pojawiają się jednak głosy, że zakaz uderzy w rolników, ale nie sprawi jednocześnie, że chów klatkowy zniknie. Zwiększy się natomiast udział w rynku produktów spoza Unii Europejskiej.
W marcu ministerstwo rolnictwa opublikowało dane, według których Polska zajmuje szóstą pozycję wśród krajów, jeśli chodzi o produkcję kurzych jaj. Rocznie to ponad 10 mld jaj, które trafiają na rynek, nie tylko polski, ale i europejski. W najbliższych latach liczba ta może jednak znacząco zmaleć.
Komisja Europejska zapowiedziała zakaz chowu klatkowego. Zmiana mająca poprawić dobrostan zwierząt ma zacząć obowiązywać od 2027 r. Zostało więc jeszcze trochę czasu, by hodowcy mogli się do tego przygotować, choć nie znamy szczegółów. Propozycje konkretnych zmian w przepisach mamy poznać do końca 2023 r.
Już teraz jednak pojawiają się obawy ze strony hodowców. Co do tego, że zwierzętom należą się godne warunki, nie ma wątpliwości. Problemem jest to, że przepisy nie obejmą krajów spoza Unii Europejskiej. Produkty z chowu klatkowego nie znikną więc z rynku, a lokalni hodowcy staną się mniej konkurencyjni.
– Trzeba zachowywać dobrostan zwierząt, ale wprowadzenie zakazu klatek nic nie zmieni. Hodowle po prostu przeniosą się poza Unię Europejską. A tam zwierzęta będą miały jeszcze gorzej, bo hodowcy w Polsce i w Unii muszą spełniać określone standardy. Jesteśmy pod tym względem sprawdzani. Poza Unią liczy się przede wszystkim biznes – mówi Michał Dams, rolnik i lokalny lider Agrounii. – Będzie zakaz chowu klatkowego, ale nie będzie zakazu handlu jajkiem z chowu klatkowego. Jeżeli nasze bez klatek będzie kosztowało 1 zł, a ich będzie połowę tańsze, to jak mamy wtedy konkurować?
Napływ produktów z zagranicy to tylko jeden aspekt konkurencji. Niemałe znaczenie będzie miała też cena, jaką hodowcy zapłacą za odejście od klatek. Hodowle się zmniejszą, a koszty wzrosną. Przedsmakiem była wprowadzona kilka lat temu zmiana wymuszająca zakup większych klatek. Już wtedy były to duże wydatki i wiele wskazuje na to, że względnie nowe klatki trzeba będzie odstawić.
– Straty na pewno będą duże. Kilka lat temu hodowcy drobiu musieli zmienić klatki na większe, bo zmieniły się przepisy. Kurnik, który miał 100 tys. kur, mógł trzymać 30 tys. kur mniej. Dostosowanie się do nowych unijnych zasad było bardzo kosztowne. Jak teraz zakaże się klatek, to co mają zrobić hodowcy? Zdążyli już wydać dużo na nowe klatki, a teraz nie będą mogli ich używać – dodaje Michał Dams.
Wzrost kosztów produkcji będzie się oczywiście wiązał ze wzrostem cen. A te odczujemy sami we własnych portfelach.
Podobny temat pojawił się w zeszłym roku przy okazji tzw. piątki dla zwierząt, kiedy rząd chciał wprowadzić m.in. zakaz hodowli zwierząt futerkowych. Wtedy spotkało się to ze sporym sprzeciwem rolników, którzy stanowczo zaprotestowali. Pomysłowi sprzyjali natomiast obrońcy praw zwierząt, którzy również teraz podkreślają, że odejście od klatek to długo wyczekiwana i słuszna zmiana.