Chcecie pieniędzy z UE? Jesteście „roszczeniowymi żebrakami”, czyli jak wraca polexit [FELIETON]
Kiedy parę lat temu przestrzegałem, że nacjonalistyczna definicja suwerenności jako „wolnoć Tomku w swoim domku” MUSI doprowadzić do polexitu, nie wszyscy mi wierzyli. Dziś obóz władzy i jego medialni lokaje już nawet nie próbują się kryć ze swoimi zamiarami.
„Nie wierzę w zmianę myślenia elit unijnych. One są tak zepsute, że nie należy się po nich spodziewać niczego dobrego”, mówi Zbigniew Ziobro w tygodniku „Do Rzeczy”. Jego zdaniem Unia „rzuca nam żyłkę na szyję i konsekwentnie ją zaciska”.
Inny luminarz obozu władzy, Bronisław Wildstein, wzywa do porzucenia starań o miliardy euro, jakie miały popłynąć do Polski na realizację Krajowego Planu Odbudowy. I dodaje, że pieniądze z UE „rozregulowują rynek” oraz – uwaga – „wyzwalają w Polakach roszczeniowo-żebracze nastawienie”. A dodajmy, że pisze to pracownik tygodnika „Sieci” zasysającego miliony złotych od Spółek Skarbu Państwa.
W tym samym piśmie mamy także wywiad z Jarosławem Kaczyńskim, a w nim kolejne zapowiedzi wojny z Unią i straszenie Polaków Niemcami. Nie miejsce tu na analizowanie antyniemieckiej obsesji szefa PiS. Ale jedno jest pewne – nawet gdyby Niemcy miały wobec Polski tak wrogie zamiary, jak twierdzi, najlepszym sposobem na ograniczenie ich ambicji jest wzmacnianie naszej pozycji w Unii, a nie z niej wychodzenie! Jakie narzędzia do walki z Niemcami o nasze interesy zyskamy, opuszczając UE? Takie pytanie oczywiście nie pada, bo odpowiedź brzmi – żadnych.
Nasi eurofobowie są na najlepszej drodze, aby zrealizować anegdotę z czasów negocjowania traktatu rozwodowego pomiędzy Wielką Brytanią a Unią, mianowicie, że za wyjście z Unii Brytyjczycy muszą zapłacić 40 miliardów euro, ale nas wywalą za darmo.