Cogito ergo sum… [FELIETON]
Żeby zrozumieć współczesny świat i zachodzące w nim procesy, trzeba wykonać pewną pracę intelektualną. Trzeba choć trochę poznać historię przynajmniej ostatnich kilkudziesięciu lat. Zapewne mamy jakieś mgliste wyobrażenie wyniesione z przekazów rodzinnych, coś pamiętamy ze szkoły, ale to za mało. Potrzebna jest wiedza uporządkowana, przedstawiona w zrozumiały sposób przez zawodowych historyków. Oczywiście mówię o potrzebie wiedzy historycznej w stosunku do ludzi, którzy chcą zrozumieć kontekst wydarzeń mających wpływ na nasze życie tu i teraz. Jest, zapewne, wielu ludzi, którym wiedza nie jest potrzebna, bo wystarczają im „mądrości” tzw. celebrytów, znanych z tego, że są znani, którzy uważają, że np. uroda, osiągnięcia sportowe czy szokujące zachowania wystarczą, by wypowiadać się o filozofii, gospodarce, historii, religii, kulturze itd. Dla myślących chcę zarekomendować znakomitą książkę-podręcznik „Historia i teraźniejszość” prof. Wojciecha Roszkowskiego. Wiem, ile „bluzgów” zostało wylanych na autora z pobudek ideologicznych, czy po prostu z głupoty. Myślę, że ten, kto widzi i myśli, jest w stanie dostrzec, że odbywa się na Polakach i innych Europejczykach zaplanowana operacja socjotechniczna zmiany myślenia, a mówiąc wprost, ogłupienia społeczeństwa, oczywiście argumentowana budową „nowego wspaniałego świata”. Spece od inżynierii społecznej, którzy są fachowcami w kształtowaniu oczekiwanych zachowań i reakcji obywateli, nie wzięli się znikąd. Marksistowsko-komunistyczna szkoła uwiarygodniania utopii ma przecież długą tradycję. Oczywiście, obok cwanych „demiurgów inżynierii społecznej i propagandy” jest cała rzesza „pożytecznych idiotów”, których nie brakuje wokół nas. W tej walce z kulturą europejską, opartą na prawdzie, a przede wszystkim na wolnej, nieskrępowanej dyskusji i wymianie poglądów, spece od socjotechniki użyją każdej metody, w tym kłamstwa i ataków ad personam, tak jak na autora „Historii i teraźniejszości”.