Czego nas uczą Ukraińcy? [FELIETON]
24 sierpnia – w dniu ukraińskiego Święta Niepodległości – minęło pół roku od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji. Zakładam, że Władimir Putin inaczej wyobrażał sobie ten dzień. Liczył na błyskawiczny sukces – w tym na upadek Kijowa i zmianę władzy nawet w ciągu kilku dni po ataku. Sześć miesięcy później widzimy, jak bardzo się pomylił.
Nasi sąsiedzi bronią nie tylko swojej niepodległości, lecz także naszego bezpieczeństwa. Dostaliśmy od Ukraińców bardzo cenny dar – czas. Putin brutalnie uświadomił Europie, jak kruchy jest pokój na kontynencie. Możemy być wdzięczni losowi, że w chwili próby mamy w Waszyngtonie prezydenta gotowego bronić demokracji przed tyranią. Ale tak nie musi być zawsze. Jeśli Europa nie weźmie większej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo, jeśli nie zacieśni współpracy w zakresie polityki zagranicznej i obronnej, następna wojna może toczyć się nie na granicy UE, lecz w jej środku.
Polska mogłaby odgrywać fundamentalną rolę w zmianie nastawienia Europy do zagrożeń zewnętrznych. Mogliśmy przekonywać, że skoro dziś są one oczywiste dla wszystkich, musimy stworzyć wspólny system obrony finansowany z pieniędzy unijnych. Zamiast tego polski rząd toczy retoryczną wojnę, nie przeciwko Rosji, lecz przeciwko sojusznikom w Unii.
Do inwazji na Ukrainę popchnął Rosję przywódca owładnięty iluzją mocarstwowości i lękami przed nieistniejącym zagrożeniem z Zachodu. Podobne odezwy słyszymy ze strony radykałów u władzy także w Polsce. Strzeżmy się takich polityków.
A jeśli naprawdę chcemy pomóc Ukrainie, postarajmy się, aby Unia Europejska – do której tak bardzo chcą dołączyć – była silna, solidarna i zjednoczona. Ukraińcy nie widzą w takiej Europie zagrożenia dla swojej niepodległości, lecz narzędzie jej ochrony. I mają rację.