Dobrze mieć sąsiada [FELIETON]
Na wsi sąsiad jak wiadomo to instytucja. Kiedy wybuchnie pożar – pędzisz najpierw po sąsiada. W okolicy pojawi się złodziej, umawiasz się z sąsiadem jak się na niego zaczaić. Nie masz z kim usiąść przy grillu i spokojnie wypić piwko – sąsiad przecież nie odmówi. Nie wspomnę tu o różnorakich aspektach współżycia społecznego z sąsiadkami, bo grunt to bardzo niepewny i łatwo nabawić się guza…
Sąsiedztwo jest kwintesencją tego, co wiejskie i podmiejskie. Wiemy o sobie przecież tak naprawdę wszystko. Kto z kim, po co, za ile, dlaczego i przez kogo. Nic nie ukryje się przed okiem sąsiadów, którzy tak naprawdę zawsze wiedzą, kto bije żonę, kto znęca się nad swoimi dziećmi, kto za dużo pije, a kto ma lepkie ręce. Z jednej strony to bardzo dobre, bo mała lokalna społeczność nie potrzebuje wiele czasu, żeby odkryć czarną owcę. Z drugiej – podobno świadczy to o zaściankowości.
Gorzej, jeśli sąsiad na miano „dobrego” nie zasługuje, bo wkłada nos w nie swoje sprawy lub komentuje, że trawnik nierówno przycięty, za dużo wody zużytej z wodociągu albo pług zahaczył o miedzę. Niestety i tacy się zdarzają, ale i tak w razie nagłych kłopotów to on jest pierwszy na liście do pomocy.
Sąsiedztwo ma też poważny wymiar polityczny – a raczej samorządowy. Niesłychanie rzadko przecież zdarza się radny, czy wójt, który miałby u swoich sąsiadów złą opinię. Dlatego wiejski, gminny samorząd jest chyba najbliższy antycznej demokracji, gdzie też przecież każdy znał każdego…
Dlatego drodzy Czytelnicy, uśmiechnijcie się do swoich sąsiadów i sąsiadek – pochwalcie nowy kolor domu, równo przycięty trawnik albo nowy silnik do bramy wyjazdowej. Wszak zgoda buduje. No i nie wiadomo kiedy przyda się sąsiedzka pomoc.
Chcesz przeczytać, co do przekazania mają inni nasi felietoniści? Kliknij tutaj, aby sprawdzić Tylko Toruń lub tutaj, aby sprawdzić Poza Toruń.