Naród jak lawa [FELIETON]
W niedzielne popołudnie 12 marca pod toruńskim pomnikiem Jana Pawła II zebrali się licznie mieszkańcy Torunia i okolic, by zamanifestować swoje przywiązanie do jego osoby i wartości, które, pielgrzymując po całym globie, przez dekady głosił. By wyrazić swoje poczucie niezgody na, będące przykryciem dla niskich instynktów, pomówienie i insynuację. Choć echa tego zgromadzenia, któremu towarzyszyli duchowni, samorządowcy i przedstawiciele wielu mediów przebrzmiały już przez portale lokalnych gazet i ogólnokrajowych rozgłośni, to warto do niego powrócić raz jeszcze, aby wspólnie przyjrzeć się istocie solidarności.
Przyglądając się z bliska zgromadzonym pod pomnikiem, przed oczami miałem swoje wspomnienia z uroczystości związanych z pogrzebem Jana Pawła II w 2005 r. i pogrzebem Pierwszej Pary, w którym uczestniczyłem w Krakowie w 2010 r. Wiele elementów tego zbiorowego doświadczenia wydało mi się bliźniaczo podobnych. Łzy wzruszenia i niewyobrażalne pokłady wzajemnej serdeczności w morzu zniczy i kwiatów. Poczucie uczestnictwa w historycznym doświadczeniu. Zgromadzeni modlili się i śpiewali ukochane pieśni Papieża. Jeden z dziennikarzy zapytał staruszkę, która niosąc znicz, powoli przedzierała się pod monument, na którym stoi toruński pomnik Jana Pawła II o sens jej obecności na tym wydarzeniu. Starsza Pani odpowiedziała mu po chwilowym namyśle, że są takie chwile, gdy instynktownie wiemy, że nadszedł czas, by być razem. Razem jako Polacy i bez nienawiści. Spotkanie pod pomnikiem nazwano „Światłem solidarności z Janem Pawłem II”. Po powrocie do domu zdałem sobie sprawę, że staruszka idealnie wyjaśniła istotę solidarności. Zarówno tej ogólnoludzkiej, przez małe „s”, jak i tej przez wielkie „S”, której niekwestionowanym moralnym drogowskazem przez lata był Jan Paweł II.