O przejęzyczeniach i kłamstwach słów kilka [FELIETON]
Każdemu może się zdarzyć przejęzyczenie. Kilka lat temu lider rządzącej partii Jarosław Kaczyński podczas swojego wystąpienia z namaszczeniem obwieszczał: „żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne”. I można oczywiście śmiać się z polityków i językowych lapsusów do momentu, w którym owe przejęzyczenia stają się elementami otaczającej nas rzeczywistości. Bo wtedy przestaje być zabawnie.
Oto w minioną niedzielę pół miliona osób, w tym kilka tysięcy z Torunia i powiatu toruńskiego, a wśród nich piszący te słowa, wzięło udział w wielkim marszu opozycji w Warszawie. Spotkaliśmy się w samo południe, by zamanifestować nasze przywiązanie do demokratycznej Polski, by poczuć wspólnotę pod biało-czerwoną flagą z Polską w sercu. Dlatego, że dla uczestników tego marszu, jak powiedział w swoim wystąpieniu Donald Tusk, „Polska to jest wolność, Polska to jest solidarność, Polska to jest miłość do tej ziemi, do swoich rodaków, do swojej historii. Nie ma Polski bez miłości, solidarności i wolności”. Wszyscy, którzy tam byliśmy, chcemy Polski wolnej, chcemy Polski praworządnej, chcemy Polski bezpiecznej, chcemy Polski uczciwej, chcemy Polski czystej i zielonej, chcemy Polski samorządowej i chcemy Polski europejskiej.
Tymczasem wbrew faktom, wbrew świadectwom tysięcy ludzi, którzy byli na miejscu, widzowie i słuchacze mediów publicznych mogli usłyszeć zgoła inną opowieść: o marnej frekwencji, o agresji uczestników, o udziale w manifestacji jedynie członków Platformy Obywatelskiej, o rosyjskich agentach. Tak oto językowe przejęzyczenie stało się rzeczywistością. A może warto zacząć nazywać rzeczy po imieniu i te alternatywne relacje o marszu nazwać po prostu kłamstwami.
Chcesz przeczytać, co do przekazania mają inni nasi felietoniści? Kliknij tutaj, aby sprawdzić Tylko Toruń lub tutaj, aby sprawdzić Poza Toruń.