O sezonie, nomen omen, ogórkowym… [FELIETON]
Czasy niespokojne. Na arenie międzynarodowej tragedia wojny na Ukrainie i nadchodzący „głód i chłód”, jako skutek pułapki i uzależnienia Europy oraz najbiedniejszych krajów świata przez Rosję. W Polsce „okładanie się cepem politycznym” przez działaczy partyjnych, z których samego siebie przechodzi Donald Tusk. Już nie tylko szczuje Polaków na siebie, ale jak capo di tutti capi jakiejś mafii zapowiada wręcz wendettę i polowanie na przedstawicieli PiS. Ja zaskoczę Państwa i zamiast na „mowie” Tuska i jego akolitów, czy innych mało ważnych wydarzeniach, skoncentruję się na żywności, albo raczej na tym, by ją mieć i to niezbyt drogo. Proszę Państwa, róbmy przetwory. Sezon warzywno-owocowy w pełni. Ogórki, pomidory, cukinie, maliny, porzeczki, wiśnie i wiele innych darów przyrody z „Bożej apteki”. Tradycja przetworów właściwie była w każdej rodzinie. Te cuda, cudeńka z przepisów naszych mam i babć. Palce lizać. Na zimę jak znalazł, a to i zdrowo, i taniej niż nie do końca pewne „ze sklepu”. A jeżeli do tego dołożymy jeszcze tradycyjne nalewki, do których wytworzenia mamy teraz bogactwo surowców, to nasza radość będzie jeszcze pełniejsza, bo będzie coś i dla ciała, i dla duszy. Na marginesie, nie wiem, dlaczego próbowano obśmiać i zlekceważyć jedną niemądrą wypowiedzią Stefana Niesiołowskiego znakomite mirabelki, które i na kompot, i na nalewkę, ale i do smacznych gruszek w mirabelkach, a nie w occie, się nadają. Można, owszem, jak zwróciła mi uwagę pewna, jak sądzę, zamożna obywatelka, powiedzieć: a mnie stać na kupno i nie będę traciła czasu na zap…nie w kuchni. Tak, wszystkim się poprawiło, ale jaka to radość i satysfakcja, jeżeli zrobimy coś samemu. Chociaż można też jak w dowcipie, gdzie chłopczyk mówi do mamy: babcia zrobiła nam różne przetwory, ciocia zrobiła obiad i ciasto, a ty mamusiu, co zrobiłaś? Paznokcie.