Powstanie całkiem prowincjonalne [FELIETON]
W minionych dniach w miejscowościach regionu wspominaliśmy Bohaterów Powstania Styczniowego. Tradycja ta pielęgnowana jest w dużej mierze na polskiej wsi. Dlaczego właśnie polska wieś stała się najwierniejszym stróżem pamięci o wydarzeniach z 1863 r.?
Decyzja o poborze do rosyjskiej armii przyspieszyła decyzję polskich konspiratorów o wybuchu powstania. Branka sama w sobie była perspektywą odpychającą. Rosyjska armia przeżarta korupcją i dysfunkcjami miała pożreć na blisko ćwierć stulecia całe pokolenie. Tego dla umęczonych Polaków było już stanowczo zbyt wiele. Jednak w przeciwieństwie do wojny polsko-rosyjskiej roku 1831 nie przyszło nam się mierzyć jak równy z równym. Bez regularnej armii o jednolitych mundurach i dobrym zapleczu… Polacy walczyli metodą partyzancką, niszcząc pojedyncze oddziały rosyjskiej armii. W lasach i na polach interioru uzyskiwali przewagę dzięki znajomości terenu i zaskoczeniu. Powstańcy – partyzanci walczyli poza gubernianymi miastami, gdzie stały carskie garnizony. Wieś była więc świadkiem zmagań i karmicielką partyzantów. Na wsi też rozstrzygnęły się losy Powstania. Car Aleksander rozszerzając decyzję o uwłaszczeniu chłopów na ziemie dawnego Królestwa, odebrał powstaniu tlen i wygasił opór. Wiele kwestii społecznych i traum musieliśmy przepracować przez lata sami ze sobą.
Z przyjemnością oglądałem, jak pamięć jest kultywowana przez mieszkańców naszego regionu. Piękny czas spędziłem z mieszkańcami Czernikowa na uroczystej Mszy Świętej i podczas mojego wykładu o historii zrywu. Niezgoda na rosyjski imperializm w 1863 r. zjednoczyła narody nieboszczki I RP. Dziś w naszych czynach i sercach widać taką samą solidarność. Zmienił się sztafaż. Aktorzy i cele nie.