PRL+ [FELIETON]
W kwestii wymiany handlowej z bardzo odległymi krajami mamy świetne doświadczenia jeszcze z czasów PRL. W latach 80. sprowadzano do Polski kubańskie pomarańcze. Co prawda były zielone i włókniste, ale otrzymaliśmy je w ramach wymiany handlowej z zaprzyjaźnioną wyspą.
Nie wiem, czy Państwo pamiętają, ale część tych owocowych zakupów udało się rozliczyć w węglu! Co prawda trudno ekonomicznie uzasadnić wymianę węgla za pomarańcze, uwzględniając koszty morskiego transportu między Kubą a Polską, jednak do handlu i, jak to się wtedy określało, „wymiany doświadczeń” dochodziło bez względu na rachunek gospodarczy, za który polscy konsumenci otrzymywali kwaśne pomarańcze. Po dziś dzień nie wiadomo, jakie były obiecane przez Jaruzelskiego kubańskie lodówki i kuchenki gazowe, bo mimo telewizyjnych zapowiedzi nigdy do Polski nie dopłynęły. A władza winą za opóźnienia w dostawach obarczała stoczniowców, którzy nie chcieli rozładowywać statków.
Rząd PiS czerpie z tego okresu pełnymi garściami, dorównując ówczesnym władzom zarówno w obszarze gospodarczym, jak i powielając wzorce propagandowe rodem z „Dziennika Telewizyjnego”.
W weekend dowiedzieliśmy się od Morawieckiego, że „dziś największym problemem jest to, że w ogóle nie ma węgla, ekogroszku w wystarczającej ilości. Bo węgiel do pieców ściągaliśmy przez ostatnie lata z Rosji. (…) Spółki Skarbu Państwa zostały poproszone o to, by zamawiały ten węgiel z Kolumbii, Indonezji, na całym świecie. Żeby statki z węglem płynęły do Polski”. Dodał jeszcze, że „docierają do mnie informacje, że w składach węgla nie ma woli współpracy”.
Czyli polskiego węgla nie ma i nie będzie, a jak już do nas przypłynie z drugiego końca świata, to cena sięgnie 4 lub 5 tys. zł za tonę!!! A wszystkiemu winne są składy węgla, a nie nieudolna polityka kolejnych rządów, które nie zrobiły nic, żeby przygotować Polskę na transformację energetyczną.