Quo vadis, TVP? [FELIETON]
Minęły bezpowrotnie czasy, kiedy tęgie głowy zastanawiały się, w którą stronę powinna się rozwijać telewizja publiczna. Czy zachować jej charakter telewizji dotowanej z budżetu państwa – by zachować niekomercyjny charakter, czy dopuścić bloki reklam i udział sektora prywatnego? Wiele mówiło się o brytyjskim modelu przekształcania mediów państwowym na przykładzie BBC.
To se ne vrati, jak mówią nasi bracia z południa. Nic, co było przed rządami PiS, a co dotyczy szerzej mediów publicznych, już nie wróci. Do tej pory żadna ekipa rządząca nie sprowadziła TV do poziomu tępej, medialnej maczugi, która w sposób urągający inteligencji odbiorców zadaje polityczne ciosy opozycji i wszystkim myślącym inaczej niż PiS. A zakrzywianie rzeczywistości w wydaniu serwisów takich jak „Wiadomości” można porównać jedynie z filmem „Matrix”.
Nikt do tej pory nie odważył się przekroczyć cienkiej czerwonej linii, która wyznaczała może i rządową telewizję, jednak szanowaną ze względu na swoją historię i w miarę symetrycznie traktującą wszystkie strony debaty publicznej.
Katastrofa już się zadziała. Po tym, czym media publiczne są teraz, nie pozostanie przyszłym rządzącym nic innego jak opcja atomowa. Czyli możliwa sprzedaż TVP. Nie wyobrażam sobie, by siły antypisowskie przekonały nas, że nowe kierownictwo tych mediów oprze się chęci rewanżyzmu lub będzie budować – tym razem – obiektywne przekazy. Na to definitywnie się nie powinniśmy nabrać. Z romantycznymi marzeniami o obiektywnym dziennikarstwie publicznym powinniśmy zerwać. To nie zadziała.
Być może należałoby pozostawić 16 ośrodków regionalnych TVP w formule mediów utrzymywanych z abonamentu. Natomiast bezwzględnie widziałbym konieczność prywatyzacji obecnej tuby propagandowej PiS. Piszę to z całą odpowiedzialnością.