Szósty rok wojny z wiatrakami [FELIETON]
W 2016 r. Zjednoczona Prawica jednogłośnie poparła w Sejmie prawo praktycznie zakazujące stawiania w Polsce elektrowni wiatrowych. Dziś Mateusz Morawiecki chciałby się z tej ustawy wycofać. Nowe przepisy polskie władze miały wprowadzić do 30 czerwca. Niestety, Morawiecki nie ma w tej kwestii poparcia wszystkich swoich ministrów i posłów.
Jak znaleźliśmy się w obecnej sytuacji? W maju 2016 r. ówczesny parlament głosami PiS oraz części posłów Kukiz ’15 przegłosował poselski projekt ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Na skutek wprowadzenia restrykcyjnego prawa inwestycje wiatrowe można obecnie realizować na zaledwie… 0,3 proc. (!) terytorium Polski.
Obecna ustawa zakłada poluzowanie powyższych regulacji. Obszar kraju, na którym będzie można stawiać wiatraki, ma wzrosnąć z 0,3 do ponad 7 proc. Rząd, zdaje się, zrozumiał, że energetyka wiatrowa to nie tylko kwestia ochrony środowiska, ale także bezpieczeństwa kraju. Szkoda, że zrozumienie tego zajęło kolegom z PiS aż 6 lat.
Okazuje się, że w samym rządzie nie ma zgody na przyjęcie tych regulacji. „Ministrowie Solidarnej Polski byli przeciwni ustawie wiatrakowej w obecnej formie” czytamy na oficjalnym profilu partii na Twitterze. Poza samym sporem warto też zwrócić uwagę na sposób procedowania tego rządu – zamiast dojść do porozumienia między sobą, a następnie wnieść ustawę do Sejmu, nasza „Zjednoczona” Prawica woli kłócić się na forum publicznym.
Mówiłem to podczas ostatniej konwencji Platformy Obywatelskiej w Radomiu i powtarzam regularnie – jeśli partia Kaczyńskiego nie ma większości w Sejmie, jeśli nie potrafi rządzić i nie jest w stanie wziąć odpowiedzialności za kraj, który doprowadziła do kryzysu, to pozostaje im jedno wyjście: Przeproście i Spadajcie.