WIBOR – wskaźnik niesprawiedliwości [FELIETON]
Każdy, kto ma kredyt złotówkowy, z przerażeniem patrzy na rosnące raty kredytowe, które w wielu wypadkach podwoiły się w ciągu zaledwie ostatniego roku. Według ekonomistów inflacja osiągnie swój szczyt na poziomie ponad 20 proc. w lutym przyszłego roku, natomiast jej spadku można spodziewać się nie wcześniej niż po roku czy dwóch.
Wraz ze wzrostem urzędowych stóp procentowych w górę idzie także WIBOR, czyli całkowicie umowna stawka, na której oparte są kredyty w złotych. Coraz częściej pojawiają się głosy dotyczące zastrzeżeń co do warunków umów kredytowych uwzględniających tę stawkę. To, na jakiej podstawie określana jest jej wysokość, budzi wiele wątpliwości wśród kredytobiorców i prawników. Dlaczego?
Oprocentowanie kredytów i pożyczek oferowanych przez banki składa się z WIBOR, jako hipotetycznego kosztu pozyskania kapitału przez bank, oraz jego marży. Marża banku jest kwotą stałą, natomiast WIBOR jest zmienny i to on wpływa na zmianę wartości naszej raty kredytowej.
WIBOR jest wskaźnikiem, którego wysokość to teoretycznie średnia oprocentowania pożyczek udzielanych bankom przez inne banki. Tymczasem takich transakcji na polskim rynku prawie nie ma. Wiemy, że banki realnie nie dokonują zakupu pieniądza po kosztach WIBOR, dlatego umowy, w których koszt ten reprezentowany jest przez WIBOR, są po prostu nieweryfikowalne, a WIBOR rośnie dziś szybciej niż stopy procentowe. Co ciekawe, w Polsce praktycznie 100 proc. kredytów mieszkaniowych oparte jest na zmiennej stopie procentowej, a tymczasem w Czechach w III kwartale 2021 r. takie kredyty takie stanowiły zaledwie 1,1 proc.
Nie dziwi mnie, że coraz częściej złotówkowicze składają pozwy sądowe przeciwko bankom. Frankowicze wywalczyli już swoje prawa i ciekaw jestem, czy uda się to kredytobiorcom, którzy zaciągnęli kredyty w złotówkach. Zapowiada się kolejna długa i trudna społeczna batalia.