Wielka Brytania. Co teraz? [FELIETON]
Śmierć i pogrzeb królowej Elżbiety II sprawiły, że oczy świata po raz kolejny zwróciły się na Londyn. Ale nie należy brać międzynarodowego zainteresowania i szczerej sympatii za oznakę odzyskania statusu imperium. Żegnając się z drugą epoką elżbietańską, Brytyjczycy muszą się także pogodzić ze zmianą znaczenia ich kraju. A zamiast roztaczania wizji „globalnej Brytanii” – co od czasu brexitu praktykuje wielu polityków – skoncentrować się w większym stopniu na problemach wewnętrznych. Nasza ocena Wielkiej Brytanii jest często zniekształcona, ponieważ postrzegamy cały kraj przez pryzmat Londynu – imponującej stolicy, zamożniejszej od reszty kraju. Ale zerknijmy do danych. PKB per capita liczony z uwzględnieniem siły nabywczej w 2021 r. wynosił w Wielkiej Brytanii 49,6 tys. dolarów. Ten sam wskaźnik dla Niemiec to 57,9, a dla Polski 37,5 tys. dolarów. Okazuje się, że różnica pomiędzy Polską a Wielką Brytanią jest niewiele większa niż między Wielką Brytanią a Niemcami!
Jeszcze ciekawiej robi się, gdy podzielimy brytyjskie społeczeństwo na grupy pod względem zamożności. Dziennik „Financial Times” opublikował niedawno analizę, której autor pokazuje, że najbiedniejsi Czesi czy Słoweńcy są dziś relatywnie bogatsi niż najbiedniejsi Brytyjczycy.
Wielka Brytania zmieniła się diametralnie w czasie panowania królowej Elżbiety II. Brytyjski korespondent magazynu „The Atlantic” sugeruje, że powinna się też zmienić za panowania Karola III. Z kraju poszukującego dla siebie „globalnej” roli w taki, który rozumie swoje ograniczenia. Nie czytam tego tekstu jako wezwania do izolacjonizmu – dziennikarz wyraźnie zaznacza, że Londyn nie powinien rezygnować na przykład ze wspierania Ukrainy. Ale Wielka Brytania wcale nie musi być „globalna”, żeby pozostać wielka.