Wszyscy jesteśmy pracodawcami [FELIETON]
Rzekomo to wybory parlamentarne są kwintesencją demokracji, ale tak naprawdę większy wpływ mamy na to, kto pełnił będzie funkcję radnego, czy wójta. Ilu z Was, droczy Czytelnicy, miało okazję uścisnąć dłoń posła lub senatora? Ilu z Was pofatygowało się do biura poselskiego, by porozmawiać o codziennych bolączkach – a to z powodu nierównego chodnika, czy naprawy sprzętu siłowni w parku? No właśnie…
Tymczasem swojego radnego gminnego, czy powiatowego macie okazję poznać przy wielu okazjach. Ba, często wiecie nawet gdzie mieszka, znacie jego rodzinę, wiecie skąd pochodzi… Dzięki temu macie o wiele mniej szans, żeby podczas głosowania nie pomylić się i nie wybrać tego, kto tylko ładniej się uśmiecha lub obiecuje gruszki na wierzbie.
Wiedzą też o tym dobrze mądrzy kandydaci na wójtów i radnych. Kto poznał pracę na rzecz samorządowej społeczności, ten wie, jak trudny to kawałek chleba. I naiwny ten, kto są sądzi, że pustymi obietnicami zaskarbi sobie poparcie mieszkańców wsi. Obietnice stworzenia z naszych miejscowości krain mlekiem i miodem płynących przy pomocy prostych rozwiązań, to przecież mrzonki. Zapewnienia „ja potrafię, bo chcę” na podatny grunt nie trafią. Bo „chcieć” nie oznacza „potrafić”.
Dlatego idźcie w niedzielę do urn. Zagłosujcie. Nie wierzcie tym, którzy powtarzają, że jeden głos niczego nie zmieni. Liczy się każdy głos i każdy głos waży tyle samo – sprzątaczki, lekarza, profesora, oficera policji albo budowlańca. Przy urnie wszyscy jesteśmy równi. I nie zapominajmy, że wyborca to tak naprawdę pracodawca samorządowca.
Chcesz przeczytać, co do przekazania mają inni nasi felietoniści? Kliknij tutaj, aby sprawdzić Tylko Toruń lub tutaj, aby sprawdzić Poza Toruń.