Żużlowa uczta [FELIETON]
Jeśli byli Państwo na niedzielnym meczu żużlowym albo oglądali go w telewizji, to przyznają mi Państwo rację, że to, co wydarzyło się na Motoarenie, to był hit tegorocznych rozgrywek.
Dwa tygodnie temu, zapowiadając 6. rundę, pisałem, że będzie to świetne widowisko na wysokim sportowym poziomie – i tak się stało. Czytając komentarze kibiców przed meczem, zauważyłem, że wielu było zaskoczonych moją wiarą pokładaną w For Nature Solutions KS Apator Toruń i delikatnie mówiąc, nie podzielało mojego optymizmu przed spotkaniem z Motorem Lublin. Niezależnie od atmosfery i obaw o wynik meczu, zdania nie zmieniłem. Po pierwsze doskonale znam drużynę Apatora i wiem, na co nas stać, po drugie kontuzja Dominika Kubery jest dużym osłabieniem dla lublinian i przy całym szacunku dla Bartosza Zmarzlika, który jest świetnym żużlowcem, trudno jest wygrać całe zawody jednym zawodnikiem. Żużel jest grą zespołową i nawet indywidualny Mistrz Świata tego nie zmieni, zwłaszcza że tego dnia ewidentnie był wolniejszy od Emila Sajfutdinowa.
Przyznam jednak, że dynamika tych zawodów przeszła moje najśmielsze oczekiwania. W pierwszych biegach przewagę mieli goście, którzy lepiej wychodzili spod taśmy, ale po drugiej serii już mieliśmy remis. Z każdym okrążeniem nasza przewaga rosła, jednak bieg 13. i oba nominowane były jak rollercoaster. Motor wygrał dwa biegi podwójnie i to lublinianie objęli dwupunktowe prowadzenie. O losach spotkania zdecydował ostatni bieg, a tak naprawdę końcowe 0.009 sek., które dało nam zwycięstwo nad Mistrzami Polski 46:44.
Bohaterami tego spotkania bezdyskusyjnie byli Emil Sajfutdinow, który fenomenalnie jedzie w tym sezonie, oraz Robert Lambert, który świetnie jechał w całym meczu i finiszował w wielkim stylu, dając nam zwycięstwo.
Przed nami kolejna runda, bo w niedzielę jedziemy na mecz do Częstochowy. Tor Włókniarza dobrze pasuje zarówno Sajfutdinowowi, jak i Lambertowi, więc znowu możemy być świadkami fantastycznego show. Tak trzymać, Panowie!