Mateusz Polaczyk ósmy w olimpijskiej rywalizacji w kayak crossie
Mateusz Polaczyk i Grzegorz Hedwig walczyli w ćwierćfinale ostatniej konkurencji slalomu kajakowego podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu – kayak crossu. Polaczyk po świetnym wyścigu awansował do półfinału i ostatecznie uplasował się na ósmej pozycji.
Jako pierwszy na torze pojawił się Mateusz Polaczyk, który za rywali miał Finna Butchera z Nowej Zelandii, Benjamina Savseka ze Słowenii i Giovanniego de Gennaro z Włoch. Polak na początku wygrał ważny pojedynek z Włochem, a potem udanie finiszował, wyprzedzając Słoweńca. Tym samym wywalczył awans do czołowej ósemki. Wyprzedził go w tym wyścigu, jak się później okazało, tylko mistrz olimpijski.
W półfinale nasz reprezentant miał problem już na samym początku i w dalszej części toru nie był w stanie doścignąć rywali, zajął ostatnie miejsce. Ostatecznie popłynął w małym finale, plasując się na miejscu ósmym, po tym jak sędziowie dopatrzyli się błędu – bez niego dopłynął na drugiej lokacie, czyli piątym miejscu w klasyfikacji końcowej.
– Sam nie wiem co się stało, oficjalny komunikat brzmi, że zaliczono mi faul na szwajcarskim zawodniku, gdzieś go tam miałem blokować w okolicach bramki nr 1 – opowiada Mateusz Polaczyk. – Sam jeszcze tego nie oglądałem, trudno mi cokolwiek powiedzieć, czy rzeczywiście zablokowałem. Miałem wrażenie, że był z przodu, więc ciężko, żebym blokował. Ale działo się to w ferworze walki. Od samego początku cały czas gdzieś tam wiosłami się uderzaliśmy. Do eskimoski płynęliśmy bardzo, bardzo ciasno, więc jest to dla mnie troszeczkę dziwne. Obejrzę spokojnie analizę, wtedy będę wiedział – dodawał na gorąco tuż po zawodach.
Z kolei drugi z naszych reprezentantów, których przygotowania wsparli sponsor główny polskiego kajakarstwa PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. oraz Lotto, partner Polskiego Związku Kajakowego, Grzegorz Hedwig, miał problemy od początku swojego ćwierćfinału i dotarł na metę jako ostatni, odpadając z dalszej rywalizacji.
– Dobrze zacząłem, później troszkę się pozderzaliśmy, wiosło mi się przekręciło i nie miałem jak tam się zebrać – opowiada o swoim ćwierćfinale Grzegorz Hedwig.– Próbowałem jeszcze wypchnąć Francuza w pierwszej podjazdowej, ale to już jest top, top świata, także ciężko było i sobie nie poradziłem. Pewnie, że można gdybać, że mogło być lepiej, ja czułem, że mogę wyjechać tutaj dużo lepiej, ale nie ma co narzekać, dziesiąte miejsce na igrzyskach nie jest tragedią, dla mnie jest to najlepszy wynik na takiej imprezie. Chciałbym przywieźć medal, nie udało się, może następnym razem – dodaje.
W wielkim finale najlepszy był Nowozelandczyk Finn Butcher, srebro wywalczył Joseph Clarke z Wielkiej Brytanii, a brąz Niemiec Noah Hegge.
Przypomnijmy, że reprezentacja Polski w slalomie kajakowym w Paryżu wywalczyła srebrny medal, zdobyła go Klaudia Zwolińska w konkurencji K1. We wtorek 6 sierpnia biało-czerwoni wylądują na lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie, spodziewani są około godz. 9.20.