Człowiek wielu pasji. Sławek Bogacki z Brzozówki udowadnia, że nordic walking jest dobry na wszystko
Zawodowo informatyk, sercem krzewiciel kultury fizycznej i entuzjasta nordic walkingu. Na poziomie ogólnopolskim zdobył w tej dyscyplinie sportowej wszystko, co możliwe. Swoje kijki planuje zabrać na każdy kontynent świata. „Kocham to, co robię”, mówi nam Sławek Bogacki z Brzozówki.
Pasja do chodzenia z kijkami zaczęła się u niego wiele lat temu. Sławek Bogacki przechodził wówczas bardzo trudny okres, a nordic walking, jak sam mówi, uratował mu życie. Nie pozwolił odpłynąć w alkohol czy inne używki, rozładował negatywne emocje i pokazał, ile dobra można czerpać ze sportu. Fizycznie i mentalnie.
– Nordic walking to arystokracja ruchu. Przy odpowiedniej technice aktywuje do 70 proc. mięśni i pozwala w ciągu godziny spalić do 700 kcal. Doskonale wpływa na całe ciało, a przy tym nie przeciąża organizmu – opowiada Sławek Bogacki. – Nie mniej istotna jest sfera psychiczna. Nordic walking to bardzo społeczny sport. Jest tak satysfakcjonującym elementem mojego życia, że nie umiałbym bez niego funkcjonować.
Sławek Bogacki udziela się jako trener, a za cel stawia sobie łączenie profesjonalistów z osobami, które po raz pierwszy dotknęły kijków.
– Sławek to człowiek wielu pasji, zawsze maksymalnie zaangażowany w to, co robi. Wykorzystuje swoją wiedzę i energię, żeby przekazywać innym zalety tej dyscypliny. To świetny i doświadczony instruktor, do którego można mieć pełne zaufanie – opisuje Jan Ciesielski, wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Kultury Fizycznej „Wytrwam”.
Prowadzenie zajęć z nordic walkingu i propagowanie tej dyscypliny sportu to najważniejszy cel funkcjonowania stowarzyszenia, które Sławek Bogacki współtworzy jako jego prezes. Stowarzyszenie organizuje także wiele imprez sportowych, m.in. Ultra Nordic Walking World Records, na którym w 2022 r. pobite zostały aż cztery rekordy świata. Do pobicia jednego z nich, 24-godzinnego marszu, przez trzy lata przygotowywał się Sławek. Plany pokrzyżowała mu najpierw pandemia, a potem kłopoty zdrowotne, związane ze stawem biodrowym. Konieczna okazała się operacja, której koszt przekroczył 16 tys. zł.
– Rzuciłam pomysł, żeby założyć zbiórkę na operację dla Sławka. Powiedziałam: zrób wreszcie coś dla siebie. Sławek jest człowiekiem, który daje. Tak było m.in. z Ukrainką, architektką, dla której założył zbiórkę na komputer, aby mogła dalej pracować – wystarczył dzień, by uzbierać całą kwotę. On najpierw myśli o kimś, dopiero potem o sobie. Z szaloną życzliwością podchodzi do każdego człowieka. Całym sobą przyciąga do siebie innych ludzi – opowiada Hanna Szewczyk, członkini Stowarzyszenia „Wytrwam”.
Zbiórkę wsparło ostatecznie ponad 180 osób, a cel zrealizowano w 123 proc.
– Nie spodziewałem się aż takiego odzewu. Za każdym razem, gdy patrzę na listę darczyńców, wzruszenie odbiera mi mowę. Niektórych osób, które mi w ten sposób pomogły, nawet nie znam – głosem łamanym z emocji opowiada Sławek.
Historia Sławka to najlepszy przykład na to, że dobro wraca.
– Próbuję dbać o wszystkie czujące istoty, aby żyć w zgodzie z sobą i z innymi. Przede wszystkim staram się nie krzywdzić, a zasady tej nauczyło mnie praktykowanie jogi – podkreśla Sławek.
Teraz, dzięki udanej operacji, będzie mógł to robić dalej. Pomagać, ale też osiągać kolejne sukcesy. A tych jest niemało. Mistrzostwo Polski, kilka Pucharów Polski czy miejsca na podium w Mistrzostwach Europy to największe z nich.
– W Polsce zdobyłem w tej dyscyplinie już wszystko, co tylko się dało. Zacząłem wtedy brać udział w biegach długodystansowych – ale biegać nie lubię, więc trasy ultramaratonu… przechodziłem. Organizatorzy byli zdziwieni, ale mówili, że jeśli dam radę przejść trasę w czasie, w którym inni zawodnicy biegną, to mogę startować. Zawsze dawałem radę – opowiada Sławek. – Najdłuższy dystans, 240 km, przeszedłem w czasie 49 godzin na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich. Na liście mam też maraton na pustyni Negew w Ejlacie czy zawody w chorwackiej Dalmacji.
Sławek jest pewien, że to dopiero początek jego sportowych osiągnięć. Plany ma ambitne. Ultramaraton wokół masywu Mont Blanc na dystansie 300 km, biegi na każdym kontynencie świata, m.in. wokół Fudżi, czy nauka kitesurfingu to tylko niektóre z nich.
– Kocham to, co robię i każdego dnia jestem wdzięczny za to, co mam. Życie jest za krótkie, szkoda czasu na smucenie – podsumowuje Sławek Bogacki. – Stawianie sobie ambitnych celów, a potem ich gorliwe realizowanie to jest podstawa nie tylko sukcesów w nordic walkingu, ale w życiu w ogóle.