Gdzie woda zagraża najbardziej?
Powódź, z którą od połowy września walczy południowa Polska, wzbudza niepokój także wśród mieszkańców terenów położonych nad Wisłą i Drwęcą. Czy powiat toruński powinien obawiać się podwyższenia poziomu wody?
Wiele osób ogląda dramatyczne relacje z zalanych terenów, a potem sprawdza, czy Wisła albo Drwęca przekroczyły stan alarmowy czy ostrzegawczy. Jednak jak na razie w naszym regionie sytuacja jest spokojna. Co będzie dalej?
Obecnie nie występuje zagrożenie powodziowe – stwierdza dr hab. Bogusław Pawłowski z Katedry Hydrologii i Gospodarki Wodnej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – Mimo przyboru wody po opadach na południu kraju, które jednak skupiły się głównie w dorzeczu górnej Odry, nie Wisły, przepływ kształtuje się na poziomie zbliżonym, praktycznie lekko poniżej do średniego rocznego i będzie powoli spadał. Najgroźniejsze powodzie opadowe w dolinie Wisły w naszym w województwie kształtują letnie opady na południu kraju. Okres ich występowania wyraźnie się rozszerza – były już przypadki takich wezbrań w maju, jak widać, mogą występować również we wrześniu.
Ale czy można być w pełni bezpiecznym? Należy pamiętać, że powódź jest zjawiskiem losowym i raczej pozbawiona jest prawidłowości czy cykliczności występowania. Jak wskazuje dr hab. Bogusław Pawłowski, istnieje kilka faktów związanych ze zmianami klimatu, które mają wpływ na to, jak często mamy do czynienia z powodziami.
Na Niżu Polskim nie występują obecnie wiosenne wezbrania roztopowe, które do lat 80. – 90. XX w. były czymś oczywistym – opisuje hydrolog. – Pokrywa śnieżna o dużej miąższości stanowi tu rzadkość, zimą najczęściej występują opady deszczu, co powoduje bardziej równomierny odpływ wody w półroczu chłodnym. Skutkiem dodatniej temperatury jest również ograniczenie występowania zjawisk lodowych. Ostatni raz całkowicie zamarzniętą Wisłę w profilu Toruń można było oglądać w 2012 r.
W związku z tym nie trzeba się obawiać powodzi zatorowych. Te nawiedzały miasto kilkukrotnie między XVII w. a XIX w. Pamiątką po tych wydarzeniach są znaki wielkiej wody, które widać na Bramie Mostowej w Toruniu. W lutym 1570 r. Wisła sięgnęła aż 42,7 metrów nad poziomem morza. Spowodowało to zalanie całej Niziny Toruńskiej i Nieszawskiej. Woda uniosła most i zerwała przęsło z gruntu. 14 lat później doszło do kolejnego kataklizmu. Gdy Wisła była pokryta lodem, woda zaczęła bardzo szybko przybierać. Lód dokonał rozerwania mostu. Nizina Toruńska oraz Nieszawka ponownie zostały zalane. Woda znajdowała się na ulicach Starówki. Zniszczeniu ulegały także liczne zabudowania portowe oraz spichlerze.
Nieco ponad dwa stulecia później, w 1786 r., nastąpiło wiele przerwań wałów na Nizinie Toruńskiej, co spowodowało, że została ona całkowicie zalana. Po tej powodzi pozostaje znak wysokiej wody w Górsku na murze ogrodzenia kościoła, oznaczający 40,69 metrów nad poziomem morza.
XIX w. przyniósł dalsze, znaczące powodzie, mimo że w tym okresie zaczęto coraz bardziej interesować się technikami melioracyjnymi oraz budową wałów ochronnych. Do najbardziej dotkliwych zalicza się zdarzenie z 1871 r. Woda zalała nisko położone tereny miasta oraz sąsiednie wsie, co spowodowało zniszczenia domostw, mostów oraz innych elementów ówczesnej infrastruktury. Natomiast równo sto lat temu Polskę nawiedziła jedna z największych XX-wiecznych powodzi, która dotknęła nie tylko Toruń, ale także chociażby Ciechocinek – choć aby temu zapobiec, z wodą walczyły służby ratunkowe oraz wojsko, w tym także saperzy.
Jaki czynnik obecnie możne spowodować niebezpieczeństwo powodziowe?
Największe zagrożenie związane będzie z opadami deszczu. Mimo niewielkiego wzrostu sumy rocznej opadu wzrasta liczba dni z opadem intensywnym, które jednak są i będą rozdzielane długimi okresami suszy, szczególnie w półroczu letnim – dodaje dr hab. Bogusław Pawłowski. – Tego typu intensywne opady będą szczególnie groźne w obszarach miejskich, gdzie brak możliwości infiltracji (wsiąkania wody w grunt) może powodować tzw. miejskie powodzie błyskawiczne i podtopienia; co ciekawe, nawet bez udziału rozlewających się cieków wodnych.
Z tego rodzaju sytuacją mierzyli się w lipcu 2014 r. mieszkańcy toruńskiego Rubinkowa. Woda zalała ulice na tym osiedlu, utrudniając poruszanie się pojazdów. Jednak rekordowa w ostatnich latach powódź nastąpiła w 2010 r. Wtedy stan wody w Wiśle wyniósł 859 centymetrów. Około 1300 miejskich hektarów zostało zalanych.
W powiecie toruńskim ryzyko zalania występuje w takich miejscowościach jak Złotoria, Osiek, Silno, Grabowiec, Dzierżączka czy Zabłocie. Łącznie takie obszary zajmują powierzchnię około 1800 hektarów. Jak przewiduje Starostwo Powiatowe w Toruniu, szczególne narażonych jest ponad stu mieszkańców z gminy Czernikowo, kilkunastu mieszkańców z miejscowości Złotoria i Nowa Wieś w gminie Lubicz, a także blisko 150 osób z sołectwa Brzoza w gminie Wielka Nieszawka. Dodatkowo ewakuacji może wymagać ponad 50 mieszkańców terenów międzywala w gminie Zławieś Wielka. Z kolei w razie awarii zapory na Wiśle stara część Włocławka zostałaby zalana, a fala powodziowa mogłaby spowodować zalanie terenów położonych wzdłuż rzeki, aż do Torunia. W takim przypadku najbardziej narażony na zatopienie byłby rejon Kaszczorka.
Po informacje z Torunia zapraszamy na nasz bliźniaczy portal tylkotorun.pl