„Fakt”: Joanna Scheuring-Wielgus oddała swoje psy do schroniska!
W dzisiejszym numerze „Faktu” czytamy o bulwersującej sprawie dotyczącej posłanki Joanny Scheuring-Wielgus. W grudniu 2017 roku zorganizowała pikietę przed toruńskim schroniskiem, namawiając do niekupowania fajerwerków. Rok wcześniej oddała tu swoje psy.
W Toruniu perypetie mieszkaniowo-kredytowe posłanki są dużo lepiej znane niż w Warszawie. Przypomnijmy: w wyborach samorządowych w 2014 roku Joanna Scheuring-Wielgus zdobyła mandat radnej na Bydgoskim startując z Czas Mieszkańców. Chwilę później okazało się, że może go wraz z Jarosławem Beszczyńskim z Czasu Gospodarzy stracić, ponieważ na co dzień mieszkała poza Toruniem – w Głogowie. Wyszło na jaw, że aktywistka z ruchów miejskich na co dzień nie mieszka w mieście i nie jeździ rowerem czy komunikacją miejską, lecz samochodem. Pierwsze oświadczenia majątkowe radnej wykazały, że ma tam dom z ogrodem sfinansowany z kredytu we frankach, który wówczas osiągnął wartość pół miliona złotych. Fundacja Win-Win, której szefowała, zwinęła wówczas żagle z biura przy Żeglarskiej. Ówczesna radna miała kłopoty – nie tylko wizerunkowe, lecz i finansowe, co przełożyło się na kryzys w rodzimym ugrupowaniu Czas Mieszkańców. W połowie 2015 roku ze względu na konflikt wewnętrzny na tle nowych zainteresowań politycznych obecnej posłanki z Czasu Mieszkańców odeszła Magdalena Olszta-Bloch. Gdy Joanna Scheuring-Wielgus została posłanką, udało jej się dom w Głogowie wynająć i zamieszkała z rodziną w wynajętym mieszkaniu w pobliżu biura poselskiego. Wówczas oddała swoje psy do schroniska.
– Dokumenty w chwili przekazania zwierząt podpisał jej mąż Piotr Wielgus. Jak sprawę komentuje posłanka? – Musieliśmy oddać psy, bo mam alergię – mówi Faktowi. „Kundli” – jak je określiła – „nikt ze znajomych nie chciał”. – czytamy na stronie Fakt24.pl. – Dziennikarzom, którzy dopytywali o jej walkę o dobro zwierząt, tłumaczyła, że zna ten problem, bo „też swego czasu miała dwa psy” .
Dwie suczki: Czarna i Mamba znalazły już domy. „Faktowi” udało się odnaleźć ich zdjęcia na stronie schroniska. Tak wyglądały w momencie przyjęcia:
Dziś posłanka broni się twierdząc, że jest to atak związany z okresem wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Afera” dotyczy tego, że blisko 3 lata temu zamiast przywiązać do drzewa, uśpić lub zostawić na autostradzie – co niestety się zdarza – znalazłam moim ukochanym psiakom Czarnej i Mambie dom w dobrym schronisku dla zwierząt. Zrobiłam to między innymi dlatego, że od 20 lat cierpię na alergię (nie od 2 jak pisze autorka tekstu) – pisze Scheuring-Wielgus w oświadczeniu. – Zapewne długo trwało szukanie na mnie haka i oto właśnie został znaleziony. Autorce tego paszkliwa gratuluję rzetelności i zachęcam do szukania dalszych „sensacji”.
Posłanka psy oddała w 2016 – po 17 latach alergii na psią sierść. Dziś komentarze są różne. Jedni twierdzą, że to zemsta za dotychczasową działalność posłanki, inni, że nigdy nie oddaliby własnych zwierząt.