„Niech pan napisze, że mnie wrobili”. Trwa rozprawa ws. zabójstwa w Kończewicach
W Sądzie Okręgowym w Toruniu odbyła się dziś (31.01) kolejna rozprawa Mateusza S., oskarżonego o morderstwo 51-letniego Marka Ż. Do zbrodni miało dość w nocy z 30 czerwca na 1 lipca 2017 r. w Kończewicach (gmina Chełmża).
Śledczy, prowadzący czynności operacyjne na miejscu zdarzenia, stwierdzili na ciele denata szereg ran kłutych. To one były najprawdopodobniejszą przyczyną zgonu. Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała osobę podejrzaną.
Był nią mieszkaniec Kończewic Mateusz S., znajomy denata. Zastosowano wobec niego areszt tymczasowy. W oficjalnym komunikacie Komendy Miejskiej Policji w Toruniu napisano, że „czynności dowiodły, że to on jest sprawcą tego śmiertelnego zdarzenia”.
Dziś na sali sądowej zeznawali biegli z zakresu medycyny sądowej. Według jednego z nich, na ciele oskarżonego Mateusza S. nie stwierdzono żadnych śladów krwi. Obrona, mając na uwadze zeznania dot. szarpaniny, która chwilę przed zbrodnią się wywiązała, złożyła wniosek o przeprowadzenie specjalistycznych badań na miejscu zdarzenia przez ekspertów z Uniwersytetu w Brnie. Wykorzystana miałaby zostać metoda skanowania zarówno ciała oskarżonego, jak i miejsca zbrodni, by wyodrębnić materiały DNA. Zdaniem obrony ani w miejscu zbrodni, ani na ciele oskarżonego nie mogło być śladów biologicznych ofiary.
Według sądu biegli przedstawili już wszystkie dowody, a na proponowane badanie, z uwagi na upływ czasu, jest już za późno.
Podczas rozprawy poruszono również kwestię plamy krwi na bucie oskarżonego. Wniosek o zbadanie jej przedstawiła obrona, celem ustalenia pochodzenia substancji. Sąd uznał jednak, że wszystkie dowody w sprawie zostały już przeprowadzone, po czym wniosek odrzucił.
Nowe światło na sprawę rzucił dziś także kolejny świadek, który zeznał przed sądem, że znajomy oskarżonego – Bartosz O. – nie był w chwili zabójstwa w swoim domu, a pił ze znajomi wódkę.
I tym razem sąd odrzucił dowód, podkreślając, że wcześniejsze zeznania Bartosza O. potwierdził sam oskarżony.
W trakcie przerwy w stronę naszego dziennikarza oskarżony Mateusz S. krzyknął: „niech pan napisze, że mnie wrobili”.
Kilka dni temu, w niedzielę 27 stycznia, Mateusza S. odwiedziła w więzieniu jego matka.
– Mateusz jest załamany psychicznie. Myśli o samobójstwie – mówi nam Ilona S.
Kolejna rozprawa dot. zabójstwa w Kończewicach odbędzie się 18 lutego. Wtedy przed sądem swoimi opiniami podzielą się biegli psychiatrzy. Mowy końcowe przedstawione zostaną przez prokuratora i obronę 29 marca.
Przypomnijmy:
Do tragicznego zdarzenia doszło w nocy z 30 czerwca na 1 lipca w prywatnym mieszkaniu w Kończewicach. Wczesnym rankiem o godz. 8 policja otrzymała zawiadomienie o morderstwie 51-letniego mieszkańca wsi. Wysłani na miejsce zdarzenia śledczy z Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej w Toruniu stwierdzili na ciele denata szereg ran kłutych. To one były najbardziej prawdopodobną przyczyną zgonu. Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała osobę podejrzaną. Był nią mieszkaniec Kończewic Mateusz S., znajomy denata. Zastosowano wobec niego trzymiesięczny areszt tymczasowy. W oficjalnym komunikacie Komendy Miejskiej Policji w Toruniu napisano, że „czynności dowiodły, że to on jest sprawcą tego śmiertelnego zdarzenia”.
Z takim stanem rzeczy nie pogodziła się ani rodzina zatrzymanego, ani znajomi. Wszyscy byli przekonani o niewinności Matusza. I to się nie zmieniło po dziś dzień.
– Każdy we wsi mówi, że Mateusz jest niewinny – twierdzi Marlena Młodzianowska, mieszkanka Kończewic. – Wszyscy wiedzą, że on tego nie zrobił. Znamy go od dzieciaka. Zawsze wszystkim pomagał, uwielbiał się bawić ze szczeniakami. On po prostu nie pasuje do obrazu mordercy. Dlaczego więc ciągle przedłużają mu areszt? Nie mają żadnych dowodów przeciw niemu. Siedzi w areszcie już 9 miesięcy.
Krótko mówiąc, mieszkańcy Kończewic chcieliby wiedzieć, dlaczego policja trzyma Mateusza w areszcie tak długo i dlaczego, ich zdaniem, śledztwo nie posuwa się naprzód.
– Nikt nie wie, dlaczego Mateusz jest ciągle bez powodu przetrzymywany – mówi Patrycja, siostra aresztowanego. – Nic na niego nie mają. Jak można zatrzymać chłopaka, który pomagał policji przy rewizji? Gdyby był winny, mógłby przecież próbować uciec. Wiem też, że dwa razy w szpitalu w Toruniu wylądował. Ile jeszcze zamierzają go bezpodstawnie trzymać?
Z takim pytaniem i kilkoma innymi zwróciliśmy się do prokuratury prowadzącej postępowanie.
– Tymczasowe aresztowanie w stosunku do Mateusza S. stosowano i przedłużano z uwagi na konieczność zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania, w tym z uwagi na obawę matactwa oraz grożącą podejrzanemu surową karę – mówi Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Toruniu. – Środek ten przedłużano trzykrotnie. Aktualnie podejrzany jest tymczasowo aresztowany do 27 kwietnia 2018 r. Przedstawiono mu zarzut zabójstwa. Zgromadzono już przeważającą większość niezbędnych do zakończenia sprawy dowodów, w tym odebrano zeznania od ustalonych świadków. Potwierdzam, że w toku tymczasowego aresztowania podejrzany był dwa razy hospitalizowany, raz z powodu niedomagań własnego stanu zdrowia, drugi raz z powodu zarządzenia wobec niego obserwacji sądowo-psychiatrycznej.
A zatem sprawa posuwa się jednak naprzód. Mateuszowi postawiono poważny zarzut.
– On tego nie zrobił. Gdyby to zrobił, czy byśmy tak o niego walczyli? On jest teraz bliski załamania psychicznego. Jako rodzina żądamy jego natychmiastowego wypuszczenia – mówiła kilka miesięcy temu siostra Mateusza.