Każdy meldunek na wagę złota [WYWIAD]
O saldzie migracji, toruńskim obwarzanku i istocie meldunku mówi dr. hab. Wojciech Knieć, prof. UMK i socjolog wsi.
Jak obecnie wygląda kwestia przemieszczania się mieszkańców między miastami a wsiami, jaka występuje tendencja?
Saldo migracji jest wciąż korzystne dla wsi, jeśli mówimy o Polsce. Gdybyśmy zsumowali dane z całego kraju, to okazuje się, że więcej osób przenosi się z miasta na obszary wiejskie niż na odwrót. Ten trend utrzymuje się od około piętnastu lat. Natomiast są regiony w Polsce, gdzie tempo migracji zahamowało z różnych względów. Skupiając się na obszarze okołotoruńskim – ten trend dalej występuje. On nie jest tak dynamiczny jak około pięć lat temu, gdy następował szczyt migracji, ale wciąż jest tak, że Toruniowi ubywa mieszkańców, za to powiatowi toruńskiemu przybywa.
Gdyby miał pan teraz scharakteryzować strukturę społeczną ludności powiatu, to jak ona się przedstawia?
Ogólnie rzecz biorąc, mieszkańcy tego „obwarzanka” toruńskiego stanowią społeczeństwo starzejące się. Z jednej strony jest ono zdominowane przez rolników – to społeczność szczególnie szybko starzejąca się, nie ma ich następców, gdyż potomkowie emigrują z obszarów wiejskich do innych miejscowości lub samego Torunia. Jednak z drugiej strony ci, którzy emigrują z Torunia na tereny wiejskie, są w wieku średnim i odmładzają powiat toruński. Gdybyśmy mieli to podsumować i porównać powiat toruński do średniej wojewódzkiej, to demograficznie nie wygląda to tak źle. Dopływa osób młodych. Jeśli chodzi o wykształcenie, jesteśmy zdecydowanie powyżej średniej wojewódzkiej, dominują wśród osób przenoszących się na tereny wiejskie ci, którzy mają średnie i wyższe wykształcenie. W strukturze zawodowej są to osoby, które pracują w wolnych zawodach albo zajmują stanowiska kierownicze, a także przedsiębiorcy i wysoko wykwalifikowani robotnicy.
Przejdźmy do pieniędzy. Jaki wpływ na gminy, które korzystają z funduszy unijnych, ma fakt, iż wciąż nie otrzymaliśmy środków w ramach Krajowego Programu Odbudowy?
To jest poważna sprawa. Samorządy cierpią na brak środków i stoją przed poważnymi dylematami, na przykład: czy podwyższyć opłaty za śmieci, wodę albo ścieki, czy też nie. Próbują dramatycznie ratować się przed spadkiem w dochodach, który jest po części skutkiem pandemii, po części również inflacji, ale przede wszystkim wyraźny jest spadek dochodów z podatku PIT. W związku z tym brak pieniędzy z KPO jest dla nich poważnym problemem i wyzwaniem. Wszyscy na to czekali. Kiedy słyszeliśmy, jakie to mają być kwoty, to wiadomo było, iż jest to istotny zastrzyk finansowy. Co ratuje samorządy? W tej chwili to w ogromnej mierze środki z funduszy rządowych, takich jak Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych czy Program Inwestycji Strategicznych Polski Ład. To są poważne pieniądze, które w tej chwili trafiają do samorządów wiejskich i nakręcają spiralę inwestycyjną. Bez tych środków samorządy przeszłyby ze strategii rozwojowych na strategie przetrwania.
Wiemy, że istotnym składnikiem budżetów samorządowych są pieniądze z podatku PIT płaconego przez zameldowanych w danych gminach. Czy pandemia w jakiś sposób zmieniła sposób zachęcania mieszkańców do meldowania się w gminach, które zamieszkują?
Nie sądzę, dlatego, że – co ciekawe – pandemia nie wyhamowała obecnych u nas trendów migracyjnych. Spodziewaliśmy się jako socjologowie tego, że dojdzie do zahamowania, do tego, że ludzie będą podejmować zachowawcze strategie życiowe, oszczędzać pieniądze i nie kupować nieruchomości. Stała się jednak rzecz odwrotna. W związku z pandemią oraz inflacją zaczęto ratować swoje oszczędności poprzez inwestowanie w nieruchomości. Część z tych, którzy inwestowali, potraktowała to jako impuls do tego, by zmienić swoje miejsce zamieszkania. Trochę zmieniły się priorytety w samorządach, ale gdy obserwujemy, że mieszkańców przybywa, to tym bardziej zależy jednostkom samorządowym na tym, by meldowało się jak najwięcej osób. Tak jak powiedziałem wcześniej, w kasach samorządowych brakuje pieniędzy. Każdy zameldowany mieszkaniec jest na wagę złota.
Można powiedzieć, że nawet dosłownie na wagę złota.
Pamiętam jak wybitny piłkarz, Diego Maradona, miał być kupiony do jednego z klubów za równowartość jego wagi ciała w złocie. Z mieszkańcami gmin nie mamy takiej sytuacji, ale jednak za każdym z nich idzie jego PIT, a przecież ci mieszkający na przedmieściach są zamożni, a co za tym idzie, płacą duże podatki do budżetu państwa. Przekłada to się na możliwość udziału gmin w tych pieniądzach. Sądzę, że nie osłabiły one strategii zachęcania do meldowania.
Czy spodziewa się pan sytuacji, w której gminy będą musiały zmienić politykę dotyczącą priorytetów w wydatkowaniu pieniędzy? W tym roku środków z podatku od osób fizycznych będzie jednak, z powodu wprowadzonych zmian, mniej niż wcześniej. Czy możliwe jest zaciśnięcie pasa i odstąpienie od projektów mniej istotnych dla funkcjonowania gmin?
Na chłopski rozum tak powinno się zdarzyć. Gminy powinny zadbać o podstawowe priorytety, które mają poprawić jakość życia w stopniu niezbędnym. Chodzi tutaj o drogi i dostęp do podstawowej infrastruktury, a takową w dzisiejszych czasach jest szybki internet, kanalizacja i gaz. Dzieje się jednak trochę inaczej. Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej strategie inwestycyjne samorządów są modyfikowane przez to, na co UE, a teraz rząd, proponuje wydatkować te pieniądze. Jeśli w kasie unijnej wciąż są środki na gminne centra kultury, świetlice, parki czy infrastrukturę turystyczną, to grzechem jest nie brać tych pieniędzy. Często bywało tak, że odsuwano bardzo priorytetowe inwestycje, np. drogi, na które nie było dofinansowania, na rzecz tych projektów, na które można było uzyskać 50 proc., 70 proc., a nawet – jak jest teraz w Polskim Ładzie – 98 proc. dofinansowania. Widać tu pewne wyrachowanie, polega ono na tym, że odsuwa się inwestycje faktycznie priorytetowe na rzecz tych, na które można otrzymać środki zewnętrzne. Nie ma jeszcze nowych unijnych pieniędzy. W międzyczasie mamy koronawirusa. Do tego dochodzą duże cięcia w budżetach samorządów gminnych. Myślę, że przez najbliższy rok, dwa, trzy dojdzie do cięć w inwestycjach, a zaoszczędzone środki będą wykorzystane na te cele współfinansowane z rządowych programów. Dalej będzie podążanie ścieżką „tam, gdzie jest pieniądz, tam realizujemy inwestycje”.