Las to nie wysypisko śmieci
Podtoruńskie lasy zasypywane są nieczystościami. Tylko w 2020 r. leśnicy z Kujaw i Pomorza wywieźli z lasów tyle śmieci, ile zmieściłoby się w wypełnionych po brzegi 100 wagonach kolejowych. Samo Nadleśnictwo Dobrzejewice co roku wydaje ponad 40 tys. zł na uprzątnięcie porzuconych śmieci lub tych, które „nie trafiły do śmietnika”. Śmieciarze często czują się bezkarni, bo ich wykrycie nie jest prostą sprawą, a jeśli już – to zazwyczaj muszą zapłacić mandat w wysokości – zaledwie – 500 zł.
Problem zaśmiecania lasów narasta. Mieszkańcy podtoruńskich gmin regularnie zamieszczają w mediach społecznościowych zdjęcia, obrazujące pozostawione na terenach zielonych odpady. Mogłoby się wydawać, że wszyscy doskonale wiemy, jak ważna jest troska o wspólną planetę. Statystyki temu jednak przeczą. W zeszłym roku z Lasów Państwowych wywieziono tyle śmieci, ile zapełniłoby 1 tys. wagonów kolejowych.
– Wynika to częściowo z niewiedzy społeczeństwa, a częściowo ze względów finansowych, czyli chęci oszczędzenia na utylizacji własnych śmieci. Wiele osób po prostu nie wie, jak można pozbyć się odpadów w sposób legalny. Szczególnie dotyczy to śmieci z remontów mieszkań – podkreśla Jacek Piwoński, p.o. Komendanta Posterunku Straży Leśnej w Nadleśnictwie Dobrzejewice.
Co do zasady, gminne PSZOK-i przyjmują od mieszkańców odpady nieodpłatnie w ramach uiszczanych przez nich opłat za odbiór i gospodarowanie odpadami komunalnymi z wyjątkiem odpadów zmieszanych. Istnieją jednak roczne limity dla jednego gospodarstwa domowego, dotyczące m.in. zużytych opon oraz odpadów budowlanych i wielkogabarytowych. Za większą ich ilość należy zapłacić. PSZOK-i nie przyjmują poza tym odpadów pochodzących z działalności gospodarczej, części samochodowych (szyb, zderzaków), a także odpadów rozbiórkowych zawierających azbest.
– Duży problem stanowią śmieci z mniejszych warsztatów samochodowych oraz z punktów wymiany opon. Stwierdziliśmy przypadki wyrzucenia od kilkunastu do nawet 100 opon w lesie. Na pewno nie pochodziły one z gospodarstwa domowego – mówi Jacek Piwoński.
Okazuje się także, że porzucanie śmieci w lasach może wynikać z mniej oczywistych przyczyn.
– Na terenie Nadleśnictwa Dobrzejewice spotkaliśmy się z młodzieńcem, który chcąc zrobić niespodziankę swojemu tacie, posprzątał mu garaż. Niestety, śmieci ze sprzątania wywiózł do lasu, „bo tak się w domu zawsze robiło”. Kolejny przykład to pewna alkoholiczka, która wyrzucała reklamówki z butelkami do lasu, aby ukryć nałóg przed rodziną. Zdarzyło się też kiedyś, że jeden złodziej ukradł samochód, przeznaczony do robót budowlanych, a zbędne dla niego rzeczy ze środka wyrzucił w lesie – opowiada Jacek Piwoński.
Wiele na sumieniu mają także zwykli spacerowicze i rowerzyści. A tych, od początku pandemii, pojawia się w lasach coraz więcej. Potrzeba kontaktu z naturą jest zrozumiała. Niezrozumiałe jest pozostawianie po sobie szkodliwych pamiątek w postaci butelek, puszek czy opakowań po chipsach.
– Przynosimy do lasu w głównej mierze odpady, które bardzo długo się rozkładają. Poza tym, jeśli już się rozłożą, to mogą z nich przenikać do gleby i dalej do wód szkodliwe związki – tłumaczy Monika Krauze, dyrektor Szkoły Leśnej na Barbarce. – Śmieci i szkło mogą poza tym spowodować pożar.
Ekolodzy i leśnicy podkreślają także, że las jest przede wszystkim domem dla zwierząt. My jesteśmy w nim tylko gościem. Porzucone śmieci to pułapki dla leśnych mieszkańców.
– Foliówka rozkłada się przez 500 lat, a butelka przez 4 tys. lat! Znamy przypadek śmierci łosia, który zakrztusił się pozostawioną w lesie reklamówką. Zapachy po spożywanych pokarmach przyciągają leśne organizmy, żuki czy owady, które giną uwięzione w butelkach – wyjaśnia Jacek Piwoński.
Kolejnym problemem jest spożywanie przez zwierzęta pozostawionych resztek pokarmów.
– Ludzkie pokarmy nie są przystosowane do spożywania przez zwierzęta i mogą im poważnie zaszkodzić. Moim zdaniem to jest największy problem śmiecenia w lasach. Poza tym, dzikie zwierzęta przyzwyczajają się do miejsc, gdzie znajdują pokarm i zaczynają zbliżać się do dróg i ludzkich osiedli – dodaje Monika Krauze. – Nie dokarmiajmy dzikich zwierząt.
Rozwiązanie problemu śmiecenia w lasach spoczywa na nadleśnictwach. Nie oznacza to jednak, że samorządy gminne umywają ręce.
– Ludzie nie dbają o czystość i traktują Lasy Państwowe jak wysypisko. Podrzucają śmieci, gdzie popadnie. Pozostawianie śmieci w enklawach leśnych jest dla mnie niezrozumiałe – mówi Piotr Kowal, wójt gminy Łysomice. – Staramy się, jako samorząd gminny, wyłapywać takich sprawców i oczywiście sprzątać. To dla nas dodatkowe koszty, dochodzące rocznie do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Współdziałamy w tym zakresie ze Strażą Leśną.
Strażnicy leśni nie mają jednak zbyt dużego pola manewru, aby ukarać ewentualnych sprawców. Do ich wykrycia wykorzystują fotopułapki i regularnie patrolują tereny leśne. Kodeks wykroczeń za zaśmiecanie przewiduje mandat w wysokości 500 zł i konieczność uporządkowania po sobie terenu. W poważniejszych przypadkach sprawę można skierować do sądu, a maksymalna wysokość grzywny to 5 tys. zł. To jednak kropla w morzu potrzeb, gdy weźmie się pod uwagę koszty, jakie każdego roku ponoszą Lasy Państwowe na uprzątnięcie terenów leśnych. Dochodzą one do 2 mln zł. Samo Nadleśnictwo Dobrzejewice wydaje rocznie na sprzątanie porzuconych odpadów ponad 40 tys. zł. Pieniądze mogłyby zostać spożytkowane m.in. na zagospodarowanie turystyczne terenów zielonych w wiaty czy stoły piknikowe albo utworzenie nowych tras rowerowych. Leśnicy apelują do osób śmiecących: zadbaj o własne podwórko. Nie tylko to przydomowe.