Nie umiem żyć bez pływania [WYWIAD]
O sukcesach, planach wejścia do kadry Polski i marzeniu, by wystartować na olimpiadzie rozmawiamy z 16-letnim Hubertem Rudnickim z Lulkowa, mistrzem Polski w pływaniu w płetwach.
Pływanie w płetwach to dość nietypowa dyscyplina sportowa. Skąd zainteresowanie właśnie nią, jak to wszystko się zaczęło?
Przed pływaniem trenowałem hokej na lodzie, chodziłem do klasy hokejowo-pływackiej w Szkole Podstawowej nr 24. W pewnym momencie przytrafiła mi się kontuzja kolana i musiałem przestać trenować hokej, ale nie chciałem rezygnować ze sportu. Miałem znajomych trenujących pływanie w płetwach i z ciekawości poszedłem na pierwsze zajęcia. Szybko zakochałem się w tym sporcie.
Miłość jest chyba wzajemna, bo szybko zacząłeś w tej dyscyplinie odnosić sukcesy. Z którego z nich jesteś najbardziej dumny?
Regularnie zajmuję miejsca na podium na zawodach w całej Polsce, ale najbardziej jestem dumny z tego, że jako klub Laguna, w którym trenuje tylko jeden senior, często zajmujemy wysokie miejsca w sztafetach w kategorii Open, podczas gdy inne kluby wystawiają zazwyczaj po czterech seniorów. To w głównej mierze zasługa świetnych trenerów.
Jakie umiejętności rozwija dyscyplina, którą trenujesz?
Pływanie nie jest dyscypliną drużynową, w której można liczyć na kolegów z drużyny – mój wynik zależy tylko ode mnie. Nauczyło mnie to samodzielności. Bardzo potrzebna jest także umiejętność radzenia sobie ze stresem.
Te umiejętności trzeba rozwijać. Dużo czasu poświęcasz treningom?
Sporo. Treningi na basenie mam trzy razy w tygodniu po dwie godziny. Poza basenem dwa razy w tygodniu trenuję także na siłowni. Pochłania to dużo czasu, ale mimo tego nie brakuje mi go na odpoczynek czy wychodzenie ze znajomymi.
Trenujesz w klubie Laguna 24 już od trzech lat. Miałeś w tym czasie jakieś momenty kryzysowe?
Tak, momenty kryzysowe zdarzają się dosyć często, np. gdy nie ma się siły, by płynąć dalej, albo przy jakiejkolwiek kontuzji. W pierwszym wypadku nigdy nie odpuszczam i staram się ukończyć trening, ale przy kontuzji trzeba wrzucić na luz i zregenerować nadwyrężone części ciała.
Ryzyko kontuzji to chyba jeden z minusów w byciu sportowcem. A co uznałbyś za największy plus?
Największym plusem moim zdaniem jest to, że dzięki treningom stajemy się zdyscyplinowani. To na pewno przydaje się w życiu, poza basenem. Ważnym aspektem jest jeszcze zdrowie i sylwetka, które z każdym treningiem się polepszają. Do minusów zaliczyłbym negatywne emocje, które towarzyszą przegranej – ale nauka radzenia sobie ze złością sprawia, że staję się twardy i z każdej porażki wyciągam lekcje.
A czym jest dla ciebie pływanie, co z niego czerpiesz?
Pływanie stało się dla mnie czymś, bez czego nie umiem żyć. Czerpię z niego radość i motywację. Po każdym treningu czuję ogromne zmęczenie, ale zawsze towarzyszy mu duża satysfakcja.
Przekłada się to na wyniki, bo możesz pochwalić się całkiem pokaźną kolekcją medali. Zdobywanie kolejnych to twoje najbliższe cele?
Cel, do którego teraz intensywnie dążę, to zrobienie limitu do kadry Polski na 50 m pod wodą. To jest możliwe do osiągnięcia, ale będzie wymagać ode mnie ogromnej pracy. Marzę o tym, żeby wystartować na World Games albo na olimpiadzie, jeśli pływanie w płetwach stanie się kiedyś dyscypliną olimpijską.
Czyli swoją przyszłość także wiążesz z karierą sportową?
Nie mam 100 proc. gwarancji, że z pływania będę mógł się utrzymać, dlatego liczę, że za trzy lata uda mi się dobrze zdać maturę. Zamierzam jednak pływać tak długo, jak to tylko będzie możliwe.