Meteorolodzy przestrzegają przed jasnowidztwem. “Klimat mamy rozchwiany”
Luty 2020 r. zapisał się w statystykach jako najcieplejszy od 30 lat, a ubiegłoroczna zima była wyjątkowo łagodna. Teraz pojawiają się głosy o nadchodzącej zimie stulecia i spadku temperatury nawet do -40oC. Czy to oznacza, że ostrzeżenia o globalnym ociepleniu można włożyć między bajki? Nic bardziej mylnego. „Nie ma żadnych wątpliwości co do postępujących zmian klimatu”, przestrzega dr hab. Marek Kejna, prof. UMK.
Śnieg zalegający na ulicach i chodnikach, dzieci radośnie wyciągające sanki z piwnicy, seniorzy zastanawiający się, gdzie są koksowniki przy przystankach i kierowcy narzekający, że zima jak zawsze zaskoczyła drogowców. Od kilku dni mieszkańcom powiatu toruńskiego towarzyszą takie obrazki. Takiej zimy w Polsce już dawno nie było.
– Zapominamy, że takie warunki są typowe dla klimatu Polski. W Toruniu w tym roku średnia temperatura miesięczna sięga -3oC, ale mogą jeszcze wystąpić silne mrozy, nawet do -30oC. Wszystko zależy od cyrkulacji atmosferycznej i od tego, czy napływa do nas cieplejsze powietrze z zachodu, czy mroźniejsze ze wschodu – opowiada prof. Marek Kejna z Katedry Meteorologii i Klimatologii UMK.
Ostatnie obfite opady śniegu w Toruniu wystąpiły w 2010 r., kiedy grubość pokrywy śnieżnej osiągnęła wartość 0,5 m. Teraz mamy ok. 20 cm śniegu. Rolnicy się cieszą. Przypomnijmy, że dokładnie rok temu zaledwie 4 proc. powierzchni kraju pokrywał śnieg.
– Takiej zimy nie mieliśmy już od dawna. Nie martwimy się, jak w ostatnich latach, o suszę. Śnieg się rozpuści, woda w glebie będzie. Jesteśmy też spokojni o rośliny, które zostały wysiane na jesieni. Jest, niewielka, ale jednak, pokrywa śnieżna, która zabezpiecza rośliny przed zmarznięciem. Nie mamy obaw co do przezimowania roślin. Rolnicy z kujawsko-pomorskiego są doświadczeni, stosują rośliny odpowiednie do danych warunków klimatycznych, m.in. mrozoodporne – uspokaja Tadeusz Ziółkowski, wiceprezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej.
Pamiętamy także, że zeszłoroczne dodatnie temperatury mocno zaburzyły cykl wegetacji roślin.
– Teraz rośliny są w uśpieniu, czyli tak, jak powinno być. W ubiegłym roku wegetacja pobudzała się w okresach zimowych, rośliny wariowały i negatywnie wpływał potem na nie szok termiczny. Obecnie rolnicy takich problemów nie mają – dodaje Tadeusz Ziółkowski.
Dużo większe mrozy także są rolnikom niestraszne. A pojawiające się ostatnio prognozy pogody wskazują, że temperatury w lutym mają spaść jeszcze nawet do -40oC. Ostatnie tak niskie temperatury w Polsce zostały odnotowane w 1929 r. Czy czeka nas zima stulecia?
– Moje doświadczenie synoptyczne nauczyło mnie, że prognozy dłuższe niż na 4-5 dni obarczone są coraz większym błędem. Prognozowanie, że za dwa tygodnie temperatury mogą dochodzić do -40oC, uważam za niepoważne. Nie wykluczam oczywiście, że będzie jeszcze duży mróz, ale nie sądzę, że aż tak duży, chociażby ze względu na długość nocy i dnia. Za wcześnie jest na alarmy o zimie stulecia, nie jesteśmy jasnowidzami i nie należy straszyć społeczeństwa – tłumaczy Rafał Maszewski, meteorolog z Torunia i autor serwisu www.pogodawtoruniu.pl. – To, co pewne, to najbliższe dni zimowe z mrozem maksymalnie kilkunastostopniowym.
Zima taka, z jaką mamy do czynienia obecnie, nie zamierza zatem na razie odpuszczać. Dłuższych okresów odwilży na horyzoncie na ten moment nie widać. W takiej sytuacji łatwo wpaść w pułapkę myślenia kwestionującego wiarygodność globalnego ocieplenia. Mrozy i ocieplenie jednocześnie? To może budzić poczucie dysonansu.
– Przede wszystkim musimy postawić wyraźną granicę pomiędzy pogodą a klimatem. Tych pojęć nie można ze sobą utożsamiać. Pogoda to chwilowy, aktualny stan atmosfery. Klimat określamy natomiast na podstawie wieloletnich obserwacji – wyjaśnia Rafał Maszewski. – Nie można stwierdzić, że klimat się nie ociepla, na podstawie kilku czy kilkunastu mroźnych dni. Krótkowzroczne myślenie jest bardzo szkodliwe. Zwróćmy uwagę, że grudzień 2020 r. był dużo cieplejszy niż normalnie. Poza tym, skoro mówimy o globalnym ociepleniu, to powinniśmy patrzeć globalnie, czyli nie tylko za własne okno, ale także brać pod uwagę to, co się dzieje w skali całego świata.
Naukowcy nie mają wątpliwości, że obecnie znajdujemy się w globalnym kryzysie klimatycznym.
– Globalne ocieplenie występuje i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Rok 2020 w skali planety był jednym z najcieplejszych w historii pomiarów. Wszystkie dziesięć najcieplejszych lat wystąpiło w XXI w. Ostatni rok w Polsce charakteryzował się brakiem termicznej zimy, czyli średnia temperatura miesięczna nie spadła poniżej 0oC. Temperatura na kuli ziemskiej wzrasta i ten wzrost, od okresu przedindustrialnego, przekracza już 1oC. To się wydaje niewiele, jednak niesie za sobą szereg negatywnych konsekwencji, m.in. w postaci występowania ekstremalnych zjawisk atmosferycznych – mówi prof. Marek Kejna. – Klimat mamy rozchwiany. Oznacza to, że w Polsce na przemian będziemy mieli zimy mroźne i zimy bardzo łagodne, lata gorące i lata chłodniejsze. Warunki klimatyczne muszą dostosować się do nowych warunków termicznych.
Zmiany klimatu są już widoczne także w Polsce. Definiowane są one na podstawie m.in. pomiarów temperatury, opadów atmosferycznych czy usłonecznienia.
– Pory roku wyraźnie się zmieniły. Statystyki wskazują, że w Polsce zima skróciła się już o dobry miesiąc, a z kolei długość termicznego lata w wielu regionach kraju przekracza już 100 dni. Przyroda na to reaguje. Niektóre gatunki ptaków, które normalnie odlatywały na zimę, zostają w kraju albo wracają do nas szybciej – wymienia prof. Marek Kejna. – Zmiany widoczne są także w rolnictwie. Tradycyjne uprawy, jak ziemniaki czy żyto, powoli są zastępowane przez inne, jak kukurydza czy soja. Obserwujemy także wzrost liczby winnic w kraju, jedna z nich znajduje się np. w Unisławiu.
Mylne jest jednak przekonanie, że konsekwencje globalnego ocieplenia są pozytywne. Dwukrotnie większa częstotliwość występowania gradów, powodzi i huraganów to ogromne zagrożenie dla upraw. W perspektywie kolejnych 50 lat mówi się o tym, że ulewne opady, błyskawiczne powodzie, susza, wichury, pożary lasów i deficyt wody staną się normą. Kryzys klimatyczny odwrócić może jedynie drastyczne zahamowanie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) przekonuje, że mamy na to tylko 12 lat.