Monika Gotlibowska: „Nasz program jest wyceniony na 35 miliardów złotych”
– Polki i Polacy muszą iść do urn z przekonaniem, że oddają głos na swoje ugrupowanie – mówi Monika Gotlibowska, toruńska przedsiębiorczyni, członkini zarządu partii Wiosna i dyrektorka fundacji Instytut Myśli Demokratycznej w rozmowie z Aleksandrą Malinowską.
Jan Wyrowiński na swoim Facebooku napisał w niedzielę tak: „Późna wiosna 2015 roku, Torwar, powstaje partia Nowoczesna, a w jej strukturach torunianka Joanna Scheuring-Wielgus. Luty 2019, Torwar, powstaje Wiosna, a w jej strukturach torunianka Monika Gotlibowska. Co się stało z Nowoczesną wiemy. A co będzie z Wiosną?
Nie możemy porównywać tych dwóch partii do siebie. Różni ich nie tylko program i podejście do polityki, ale przede wszystkim lider. Z całym szacunkiem do pana Ryszarda Petru, ale Robert Biedroń uwiarygodnił swoją działalność polityczną w Słupsku. Fakt, że w pierwszej turze wyborów samorządowych wygrywa była zastępczyni prezydenta świadczy o tym, że mieszkanki i mieszkańcy Słupska ocenili prezydenturę Biedronia bardzo pozytywnie. Wiosna jest odpowiedzią na potrzeby Polek i Polaków. Trasa Roberta Biedronia w ramach projektu „Burza Mózgów” utwierdzała nas w przekonaniu, że obywatele i obywatelki wyczekują nowej oferty, zmiany, ale tej prawdziwej.
Czy nie uważa pani, że jeszcze w Polsce jest za wcześnie na indywidualne występy? Czy nie potrzeba nam silnej, zjednoczonej opozycji bez względu na odcienie sztandarów?
Jeżeli nawet powstałby taki blok opozycyjny, to na pewno nie będzie silny… Tak diametralne różnice w podejściu do rządzenia państwem, do wartości jakie powinny przyświecać politykom powoduje, że taka koalicja nie miałaby racji bytu. Nawet koalicja tak pokrewnych sobie partii jak Platforma Obywatelska i Nowoczesna nie przetrwała próby czasu. Koalicje można, a nawet trzeba tworzyć po wyborach w kontekście konkretnych rozwiązań, ale do urn Polki i Polacy muszą iść z przekonaniem, że oddają głos na swoje ugrupowanie.
Jest pani od lat kobietą aktywną społecznie. Dlaczego wchodzi pani do polityki dopiero teraz? Co takiego ma w sobie Robert Biedroń? Czym panią przekonał?
Jestem kobietą aktywną od lat, to prawda, ale mimo propozycji, które otrzymywałam od różnych ugrupowań politycznych, żadna z inicjatyw nie przekonywała mnie do tego stopnia, aby poświęcić jej większą uwagę. Jak się w coś angażuję, to pełnym przekonaniem, że projekt jest słuszny. Robert Biedroń przekonuje mnie swoją autentycznością, on niczego nie udaje. W Słupsku w mikroskali udowodnił, że można rządzić miastem inaczej, nowocześniej. Skoro udało się w skali mikro, to dlaczego nie ma się powieść w skali makro?
Program Wiosny jest mocno lewicowy. Padają zarzuty rozdawnictwa pieniędzy. Czy to jest sposób na przejęcie PiS-owskiego suwerena jako elektoratu?
Nie, to jest sposób na regenerację państwa, w którym polityka nie polega na wiecznym konflikcie tylko na budowaniu wspólnoty i polityce współpracy. W którym człowiek jest najważniejszy, a relacje między państwem a jego obywatelkami i obywatelami opierają się na wzajemnym zaufaniu. Musimy mieć na uwadze, że wskaźnikiem rozwoju cywilizacyjnego państwa jest jego troska o swoich obywateli i obywatelki.
Niektórzy uważają, że Robert Biedroń wypowiedział wojnę Kościołowi. Co pani na to?
Robert Biedroń nie wypowiedział wojny Kościołowi i nigdy nie miał takiego zamiaru. Jego celem i Wiosny jest wypełnianie postanowień Konstytucji RP, a ona wyraźnie wskazuje na rozdział państwa od Kościoła.
Podczas niedzielnej konwencji Wiosny padło wiele deklaracji finansowych m.in. emerytura 1600 złotych dla każdego, 500 plus na każde dziecko. Czy ktoś policzył, że w naszym kraju taki program jest do zrealizowania?
Oczywiście, ze tak. Podobna sytuacja była cztery lata temu z Prawem i Sprawiedliwością, które proponowało program 500 plus. Wszyscy mówili, że się nie da, że nie ma pieniędzy, że to zrujnuje nas budżet, a jednak się udało. Nie możemy podchodzić do tematu, że się nie da. Da się. Trzeba przyjrzeć się finansom publicznym. Nasz program jest rozpisany w perspektywie kilkunastu lat i jest wyceniony na 35 miliardów złotych. Zawiera też wariant oszczędnościowy. Jak możemy sfinansować nasze postulaty? Między innymi rozdzielając państwo od Kościoła, co sprawi, że w budżecie znajdą się trzy miliardy złotych, 10 miliardów złotych więcej może się znaleźć w gospodarce dzięki sprawnej opiece zdrowotnej. To aż 3,6 miliarda złotych oszczędności dla budżetu. Walka ze smogiem może sprawić, że w budżecie znajdzie się do 15 miliardów złotych więcej. Z kolei likwidacja zbędnych instytucji takich jak IPN czy Polska Fundacja Narodowa zapewniłaby dodatkowe 3 miliardy złotych. Zapytała pani o emerytury. Dzięki ich zwiększeniu emeryci zaczną godnie żyć, ale będą też te pieniądze wydawać. W związku z tym część tych pieniędzy wróci na rynek.