Trwa leczenie Mateusza Oźminy. Jego wyniki zmieniają się jak w kalejdoskopie
Po miesiącu ciężkiej walki na OIOM-ie, Mateusz Oźmina z Przysieka wrócił na oddział onkologiczny. Organizm wyniszczony półtorarocznym leczeniem potrzebuje jednak znacznie więcej czasu na regenerację. Wyniki chłopca nie są jeszcze stabilne. Przed nim kolejne etapy leczenia. Mały wojownik nie poddaje się jednak, nawet pomimo chwilowych załamań.
10-letni Mateusz Oźmina z podtoruńskiego Przysieka walczy ze złośliwym guzem mózgu. Walka z chorobą zaczęła się ponad rok temu. W tym czasie chłopiec przeszedł dwie poważne operacje i kilka zabiegów. „Był bardziej mieszkańcem szpitala niż domu”, wspomina jego mama. Dzięki hojności ludzi dobrego serca udało się zebrać 4 mln zł na leczenie.
Mateusz poleciał z rodzicami do Nationwide Children’s Hospital w Ohio. Proces leczenia jest jednak długotrwały – i wykańczający dla małego wojownika. Początkowo wszystko szło dobrze. Schody zaczęły się w połowie maja, kiedy hemoglobina spadła tak bardzo, że konieczne było toczenie krwi. Potem przyszedł czas na pobieranie komórek krwiotwórczych. Niestety, nie udało się ich zebrać wystarczająco dużo i lekarze musieli zmienić plan leczenia.
Kolejnym etapem było podane wysokodawkowej chemii. U Mateusza pojawiły się kłopoty z oddychaniem i trzeba było go przetransportować na OIOM. Chemia doprowadziła nie tylko do osłabienia organizmu, ale także spowodowała bardzo silny ból. Konieczne było podawanie morfiny. Mateusz musiał korzystać z maski tlenowej, jego nerki zaczęły gorzej pracować. Wpadł w stan tzw. delirium oddziału intensywnej terapii. W płucach pojawiła się krew, trzeba było intubować. „Mam najdzielniejszego syna na świecie, najsilniejszego chłopca. Mati jest moim bohaterem, bo walczy jak mało kto”, dzieliła się emocjami mama Mateusza.
Pod koniec lipca mały wojownik zaczął z powrotem samodzielnie oddychać i wrócił na onkologię. „Jest troszkę lepiej i małymi kroczkami idziemy do przodu”, opisuje mama chłopca. Wyniki Mateusza nie są jednak jeszcze stabilne, co ma związek z wyniszczeniem organizmu tak długim leczeniem. W chwili obecnej wstanie z łóżka i przejście kilku kroków to dla chłopca prawdziwy wysiłek. Mały bohater nie poddaje się jednak i – mimo chwilowych załamań i tęsknoty za bratem – dzielnie walczy dalej.