Zapory w Siarzewie nie będzie? Decyzja o budowie uchylona
4,5 mld zł – tyle kosztować miała budowa stopnia wodnego w Siarzewie. Miała, bo minister klimatu i środowiska uchylił decyzję o jego powstaniu. Ekolodzy mówią o sukcesie, ale podkreślają, że to jeszcze nie koniec. Sprawa trafiła bowiem na biurko Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, która jeszcze raz rozpatrzy decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla inwestycji.
Jeszcze niedawno wydawało się, że sprawa Siarzewa jest przesądzona. Polityczna presja na budowę kolejnej zapory na Wiśle przyćmiewała argumenty ekologów. Decyzja zapadła, a Wody Polskie negocjowały już z potencjalnymi wykonawcami. Nieoczekiwany zwrot w sprawie przyszedł pod koniec sierpnia. Wtedy minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka uchylił decyzję o budowie stopnia wodnego w Siarzewie i skierował ją do ponownego rozpatrzenia przez RDOŚ w Bydgoszczy.
– To lata pracy wielu organizacji społecznych, które doprowadziły do tego, że ktoś się obudził. To pierwszy raz, kiedy udało się zadziałać na taką skalę. Zwyciężył argument, że zapora w Siarzewie nie ma nic wspólnego z ochroną środowiska. Wręcz przeciwnie, zniszczyłaby je. Na dziś to świetna wiadomość, ale trzeba mieć na uwadze, że temat wróci. Trzeba patrzeć na ręce – mówi Sylwester Jankowski z Partii Zieloni.
Wody Polskie w wydanym w tej sprawie komunikacie bronią pomysłu powstania zapory. Wymieniają jej rzekome zalety i podkreślają, że liczą na szybkie rozpatrzenie sprawy przez RDOŚ.
– Do Ministerstwa Klimatu i Środowiska przekazano kompletny i wyczerpujący pakiet dokumentacji zawierający wszystkie konieczne analizy i badania wraz z argumentacją potwierdzającą zasadność i potrzebę budowy kolejnego stopnia wodnego na Wiśle poniżej Włocławka. Prowadzony jest także stały monitoring przyrodniczy. Trzeba podkreślić, że dodatkowe informacje wnosiła także strona społeczna. Budowa stopnia wodnego była uzasadniona przede wszystkim względami bezpieczeństwa, a komplementarnie środowiskowymi, energetycznymi i gospodarczymi – czytamy w komunikacie wydanym przez Wody Polskie.
Inaczej na sprawę patrzy Sylwester Jankowski. Jego zdaniem kolejna zapora na Wiśle nie przyniesie nic dobrego.
– Tama poza produkcją prądu nie daje nic. Powoduje natomiast wiele szkód dla środowiska i na szczęście świadomość tego jest coraz większa. Na całym świecie nie stawia się nowych zapór. Wręcz przeciwnie, trend jest taki, by rozbierać stare – twierdzi lider Zielonych. – Docelowo powinniśmy rozebrać tamę we Włocławku. Powinno się to jednak odbywać stopniowo, bo mowa tu o transformacji całego regionu. Rozebranie zapory we Włocławku zajęłoby pewnie tyle czasu, ile jej budowa. Powinniśmy jednak iść w tym kierunku, zamiast budować kolejne stopnie wodne.
Decyzja o wstrzymaniu działań w Siarzewie sugeruje, że taki scenariusz jest realny. Z zaporą we Włocławku trzeba bowiem coś zrobić, bo jej stan z roku na rok się pogarsza. Wszystko przez to, że woda wypłukuje piasek poniżej tamy, przez co dno rzeki w tym miejscu się obniża, osłabiając całą konstrukcję. Stopień wodny w Siarzewie by temu zapobiegł, ale problem zostałby jedynie przeniesiony – za kilkadziesiąt lat Siarzewo dotknąłby ten sam problem. Trzeba byłoby więc dobudować kolejną zaporę. To wpisywałoby się z kolei w pomysł kaskadyzacji rzeki, ale zajęłoby lata i wywołało ogromne zmiany w środowisku. Jeśli zapora w Siarzewie nie powstanie, to problem Włocławka trzeba będzie rozwiązać inaczej.
Zapora w Siarzewie miała być gotowa w 2029 r. Na razie nie wiadomo, czy ministerialne uchylenie decyzji uchroni Wisłę przed kolejną tamą na stałe, czy jednak będziemy obserwować próby przeforsowania tego pomysłu. Pewne jest, że jego realizacja zmieniłaby Wisłę, jaką znamy.
– Najważniejsze, że decyzja została uchylona. To co najmniej opóźnia cały proces – twierdzi Sylwester Jankowski. – Co więcej, otwiera to pewną furtkę, daje nadzieję, że mimo presji polityków różnych opcji jednak się da. Że sposób myślenia się zmienia, choć niestety decyzje RDOŚ na to póki co nie wskazywały. Tego typu instytucje są zależne od wpływów politycznych, a powinny być na to odporne.
Zdaniem Wód Polskich stopień wodny w Siarzewie jest wyczekiwany zarówno przez mieszkańców, jak i władze samorządowe. Na razie jednak negocjacje z potencjalnymi wykonawcami zostały wstrzymane. Nie wiadomo jeszcze, kiedy można spodziewać się decyzji RDOŚ w tej sprawie.