Dobry duch biznesu [WYWIAD]
Są rodzinną firmą, produkującą reklamy świetlne i wielkogabarytowe. O ich działalności i współpracy z Izbą Przemysłowo-Handlową w Toruniu rozmawiamy z Aleksandrą Włodarczyk, dyrektorką ds. marketingu Graffico
Idąc ulicą, widzimy reklamy, ale mało kto zdaje sobie sprawę, skąd one się biorą.
Przestrzeń jest mocno nieuporządkowana. My staramy się stać na straży uświadamiania klientom, czym jest estetyka. Że w reklamie też jest moda. Staramy się dopasować reklamę do mikrokrajobrazu, w którym mogłaby się znajdować. Samo stworzenie brand booka czy księgi znaku nie wystarcza.
A co jest teraz najbardziej modne?
W rozkwicie są stacje paliw, gdzie zmienia się trend. Kiedyś ich właściciele nie przykładali zbytnio uwagi do designu. To się zmienia, trochę dzięki nam. Staraliśmy się uświadamiać, że to, jaki jesteś, ma znaczenie. Nowych produktów szukają też miasta. Mała architektura ma być wyjątkowa. Ławka nie jest już zwykłą ławką. Ona ma być ławką o fajnym kolorze, designie, komponującą się z otoczeniem.
Jak w tej branży zadbać o klienta?
Przykuwamy dużo uwagi do obsługi. Wypracowaliśmy coś takiego jak FOK – Fantastyczna Obsługa Klienta. Dlatego też naszych handlowców nazywamy fokami, co też buduje atmosferę. Nadrzędnym celem biznesu jest sprzedawać. My staramy się to robić w dobrej atmosferze i z dobrymi nawykami. Nie robimy prezentacji multimedialnych, nasze projekty prezentujemy na sztalugach. Ma to świetny odzew.
O reklamach w mieście mówi się różnie. Czy można jakoś uporządkować tę przestrzeń?
W planach mamy projekt Mias-to-Wy. Chcemy pokazać się jako firma odpowiedzialna społecznie i krajobrazowo. Nie jesteśmy tymi, którzy zanieczyszczają świat reklamą. Staramy się pokazywać naszym klientom, że reklama musi być w symbiozie z otoczeniem. Musi być uporządkowana i zaplanowana przez architektów. Chcielibyśmy wybierać małych przedsiębiorców, zlokalizowanych głównie na Starówce i Bydgoskim Przedmieściu i za darmo wykonywać minirebrandingi, pokazujące, że można zrobić reklamę pasującą do małego przedsiębiorcy, do otoczenia, historii. Planujemy co jakiś czas wybierać kogoś takiego, zrobić wszystko zupełnie za darmo i mieć z tego satysfakcję. Pokazać, że można.
Jak wpłynęły na was doświadczenia pandemii?
W tym czasie pojawiła się ciekawa inicjatywa. Nasi klienci poszukiwali profesjonalnej stacji do dezynfekcji. Wtedy powstał Czystojak, który cały czas sprzedaje się w Polsce i za granicą. To otworzyło nam drzwi do nowych klientów, których nie mieliśmy w swoim portfolio. Na tej bazie zrodziły się kolejne produkty, które są w fazie eksperymentowania, prototypowania, a które planujemy wprowadzać na rynek.
Jak wygląda wasza współpraca z IPH?
To jedyna lokalna instytucja, która faktycznie wspiera przedsiębiorcę. Raz sami musieliśmy skorzystać z pomocy. Wykonaliśmy telefon i ją otrzymaliśmy. Takie sytuacje nie zdarzają nam się zbyt często, ale tutaj IPH było dla nas dobrym duchem. To potrzebne, by był ktoś, kto zrzesza przedsiębiorców, daje im platformę do wymiany doświadczeń i poglądów. Społeczności biznesowe są bardzo ważne. Poza Izbą nie ma w Toruniu takich instytucji. Mamy z tyłu głowy, że w razie potrzeby ktoś za nami stoi, czuwa i będzie dla nas wsparciem. Warto też podkreślić, że IPH organizuje też szkolenia. Bierzemy w nich udział i staramy się z tego czerpać. Jeśli wyniesie się z nich choć jedną złotą myśl, to już są wartościowe.