Kto pilnuje naszych rzek?
17048. Tyle wylotów ścieków bez regulacji prawnej w całej Polsce zarejestrowały Wody Polskie. Krótko mówiąc – w zeszłym roku do polskich rzek ponad 17 tysięcy razy trafiły ścieki, które nie powinny były do nich trafić. W województwie Kujawsko – Pomorskim miało miejsce 200 zrzutów ścieków nieznanego pochodzenia. To jednak wciąż szczebel krajowy. A jak wygląda lokalna sytuacja w powiecie toruńskim? Organizacje państwowe milczą.
O tym, jak dramatyczna jest sytuacja w Odrze, szumią wszystkie media. Czy odbije się to na Wiśle i – co za tym idzie – jej okolicznych dopływach? Wody Polskie uspokajają – nie ma się czego obawiać.
„Sytuacja na Odrze nie ma bezpośredniego wpływu na stan Wisły” – zapewnia Bogusław Pinkiewicz, przedstawiciel medialny RZGW w Gdańsku. – „Wody Polskie w zlewni Wisły nie widzą zagrożenia od strony Odry, natomiast pracownicy Wód Polskich monitorują stan wód w dorzeczu Wisły i są w kontakcie ze służbami zarządzania kryzysowego, aby bez zbędnej zwłoki informować o występowaniu ewentualnych niepokojących zjawisk”
Czy oznacza to, nie ma absolutnie żadnego ryzyka? Niekoniecznie. Bo choć Wisła z Odrą bezpośrednio połączona nie jest, to właśnie do Wisły zrzucana jest większość mocno zasolonych wód kopalnianych, które stwarzają bardzo dobre warunki do rozwoju glonu złotowiciowca. Jego toksyny są zabójcze dla zwierząt skrzedlodysznych. Na ich działanie najbardziej narażone są ryby, małże, skrzelodyszne ślimaki i kijanki. I choć Wisła jest dość odporna na ponadnormatywne zrzuty ścieków, a na swojej długości ma dobre warunki do samooczyszczania, to jednak ryzyko istnieje – zwłaszcza na wysokości Włocławka, skąd woda skażona zakwitem mogłaby dotrzeć do Torunia.
„Pocieszające jest jednak to, że zakwit – jeśli nastąpi – będzie miał miejsce za sprawą glonów słodkowodnych, a nie morskich, jak w Odrze” – spekuluje Józef Ratajczak, członek Koalicji Ratujmy Rzeki. – „Nawet bardzo zasolona jeszcze na wysokości Krakowa woda wiślana po drodze ulega znacznie skuteczniejszemu niż na Odrze rozcieńczeniu wody przez duże dopływy, w których solanek kopalnych na szczęście nie ma”
Wspomniany problem potencjalnego zanieczyszczenia Wisły dotyczy jednak całej Polski. A lokalnie? Żadna instytucja, zajmująca się ochroną środowiska, nie udzieliła nam informacji na temat stanu wód w powiecie toruńskim. Czy w takim razie nikt nie sprawdza ich stanu?
Naturalnym odruchem jest kontakt z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej w Bydgoszczy, Toruń bowiem swojego nie ma. Pudło, RZGW zajmuje się bowiem wyłącznie regionem Noteci. Twierdzi, że nie ma więc informacji ani o Toruniu, ani o jego okolicach.
Kontaktujemy się więc z Zarządem Zlewni w Toruniu. Znowu nic – to instytucja niższego szczebla, która zajmuje się głównie nadzorem nad wykonywaniem inwestycji. Proponuje skontaktować się z wyższym oddziałem, mieszczącym się w Gdańsku.
Idziemy więc po informację do RZGW w Gdańsku – zarówno do sekretariatu, jak i do rzecznika prasowego. Rzecznik nie odbiera, a sekretariat takich informacji nie może udzielać telefonicznie.
Piszemy więc maila. Odpowiedź nie zaskakuje. RZGW w Gdańsku, choć sprawuje pieczę nad Toruniem, nie przekazuje nam żadnych informacji, a jedynie powtarza te, dostępne do przeczytania na ich stronie internetowej. Kieruje do samorządów twierdząc, że informacje o stanie wody posiadają właśnie one.
I tu kolejne pudło. Samorządy – ani gminne, ani powiatowe – nie wiedzą nic o wynikach kontroli wód.
O wynikach nie wie też nic Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Toruniu. Kieruje do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Sekretariat – to akurat nie zaskakuje – nie dysponuje takimi informacjami. A rzecznik prasowy?
Rzecznik prasowy zbywa interesanta słowami „Ja teraz mam konferencję prasową. Proszę włączyć sobie telewizor, można pooglądać”.
Tak zatem wygląda obecny stan wód powiatowych. Nikt nic nie słyszał, nikt nic nie wie, w zasadzie to najlepiej temat zostawić w spokoju i o nim zapomnieć.
Pytanie tylko, czy możemy sobie na to pozwolić. Na zapomnienie o temacie. Katastrofa ekologiczna w Odrze ignorowana była wystarczająco długo i teraz przynosi opłakane skutki. Czy zatem brak odpowiedzi ze stron instytucji państwowych wynika z ignorancji? Czy doszło do kolejnych rażących niedociągnięć? Czy może unikają one niewygodnych tematów, by w pewien sposób wyciszyć dramat, dziejący się na naszych oczach w Odrze?