Niedawno spłonął im dom. Sąsiedzi pomagają go odbudować. “Nikt nie chciał nic w zamian”
W jednej chwili ogień zabrał im prawie wszystko. Stracili cały dobytek i dach nad głową. Szybko jednak okazało się, że sąsiedzka pomoc jest nieoceniona. W pierwszych dniach w doprowadzenie budynku do porządku zaangażowała się niemal cała lokalna społeczność. Dom państwa Tomasza i Emili Rutków w dwa tygodnie po pożarze przeszedł znaczną metamorfozę, choć wciąż jeszcze nie nadaje się do zamieszkania.
Był 17 listopada. Około godz. 9.00 rano strażacy otrzymali zgłoszenie o pożarze w jednym z domów jednorodzinnych przy ul. Wierzbowej w Brzozówce. Ogień wybuchł w przydomowej altanie, najprawdopodobniej przez zwarcie w instalacji elektrycznej. Szybko jednak rozprzestrzenił się na cały dom.
– Nie czułem żadnego dymu, choć chyba byłem już lekko przyduszony – wspomina Tomasz Rutka. – Pamiętam moment, jak ludzie krzyczeli. Leżałem w łóżku i usłyszałem krzyki: „uciekaj, pali się!”.

Unoszący się nad dachem dym jako pierwsi zauważyli sąsiedzi. Było go jednak widać z dużo dalszej odległości. Do gaszenia pożaru zadysponowano aż 11 zastępów Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej. Akcja gaśnicza trwała ponad 4 godziny.
– Ledwo się uratowałem – nie kryje Tomasz Rutka. – Byłem w pokoju na piętrze. Nawet nie zdążyłem się ubrać. Ogień buchnął, kiedy tylko otworzyłem drzwi. Od razu w środku zrobiło się czarno. Nic nie było widać przez dym. Po omacku podszedłem szybko do okna. Posiedziałem chwilę na parapecie, sąsiad podstawił drabinę i dopiero zszedłem. Wtedy jeszcze chciałem się cofać, krzyczałem, bo nie wiedziałem, czy w domu nie było jeszcze Dominika.
Syn pana Tomasza był już jednak w pracy, podobnie jak żona, Emila. To cud, że w pożarze nikt nie ucierpiał. Dom jednak spłonął niemal doszczętnie.

– Zostały same mury. Reszta się spaliła, z dachu też nic nie zostało. Ocalało jedynie łóżko, na którym wtedy spałem, i kilka szafek w kuchni. Napęczniały od wody, ale da się jeszcze z nich korzystać – dodaje pan Tomasz.
Państwo Rutkowie oprócz syna mają też córkę, która na co dzień mieszka w Anglii.
– Gdy Dajana dowiedziała się, co się stało, to następnego dnia już była tutaj – wspomina Emila Rutka.
– Wracałam z myślą, że zabierzemy wszystko, co ocalało, i zabiorę rodzinę do siebie, do Anglii. Zastanawiałam się, jak szybko uda się załatwić wizy. Wszystko zmieniło się, gdy dotarłam na miejsce – mówi Dajana.

Szybko okazało się, że wyprowadzka nie będzie konieczna. Wszystko dzięki ogromnej pomocy, jaką otrzymała rodzina.
– W pierwszych dniach pomagało nam tu po 20-30 osób naraz. Części z nich nawet nie znałem. Zaangażowało się też sporo młodzieży. Nikt nie chciał nic w zamian – nie kryje wzruszenia pan Tomasz.
Szybko udało się powynosić spalone meble, zedrzeć smołę ze ścian czy wymieść wodę zalegającą po akcji gaśniczej.

– Nikomu nie trzeba było nic mówić, każdy sam się zorganizował. W dwa dni zrzuciliśmy cały dach i wynieśliśmy wszystko ze środka. Wyjechały stąd trzy kontenery – mówi Robert, jeden z sąsiadów zaangażowanych w pomoc. – Teraz już wygląda to nieźle, ale roboty i funduszy potrzeba jeszcze bardzo dużo. To nie jest tak, że za miesiąc wszystko już będzie dobrze.
Sąsiedzi zaoferowali tymczasowy dach nad głową, codziennie też ktoś przynosi jedzenie. A w spalonym domu praca idzie pełną parą. Państwo Rutkowie chcą jak najszybciej odbudować parter, by móc wrócić do własnego domu.
– Nasza ulica jest przewspaniała. Nie było tu człowieka, który by nam nie pomógł. Wsparła nas cała Brzozówka – mówi pan Tomasz.
– Nie mamy słów, żeby podziękować wszystkim znajomym, sąsiadom z ul. Wierzbowej i całej Brzozówki, a w szczególności młodzieży, która wymyśliła i zorganizowała dla nas piknik – dodaje pani Emila.

Piknik odbył się już kilka dni po pożarze. Za opłatą każdy mógł przejechać się sportowymi samochodami, a cały dochód został przeznaczony na odbudowę domu. Wydarzenie spotkało się z wielkim zainteresowaniem, o czym najlepiej świadczy fakt, że udało się zebrać aż 7 tys. zł.
Choć dom wygląda już lepiej, to by dało się w nim mieszkać, trzeba będzie włożyć jeszcze sporo czasu i właśnie pieniędzy. Obecnie na portalu zrzutka.pl trwa zbiórka na odbudowę domu po pożarze.
– Okna załatwił jeden sąsiad, inny zrobił więźbę. Wiele musieliśmy pożyczyć. To wszystko dobrze wygląda, ale trzeba będzie za to zapłacić – dodaje Tomasz Rutka.