„Brakuje konkretnych rozwiązań”. Gospodarze z regionu protestują przeciwko importowi zachodniej żywności oraz nieudolności polityki rolnej
– Chcemy skuteczniejszej walki z ASF, dymisji ministra i konkretnych efektów – mówili podczas środowego protestu w Warszawie rolnicy. Wśród około tysiąca demonstrujących znaleźli się również gospodarze z regionu.
Polskie rolnictwo się rozwija. Coraz więcej gospodarstw jest w stanie konkurować z tymi europejskimi. Mówi się o nowych maszynach, większych chlewniach i doskonałym ich wyposażeniu, a także o wielotysięcznych dotacjach unijnych. W praktyce rolnicy borykają się z nadwyżkami owoców i warzyw, wysokimi cenami nawozów i paliw, niskimi skupu trzody chlewnej oraz opóźnieniami w wypłatach odszkodowań za ubiegłoroczną suszę.
Te i wiele innych kwestii poruszyli podczas warszawskiego protestu. Z jakimi postulatami pojawili się w stolicy?
Rolnicy oczekują przede wszystkim skuteczniejszej kontroli jakości żywności trafiającej na polski rynek, wprowadzenia obowiązku znakowania żywności flagą państwa, z którego pochodzi produkt spożywczy i surowce wykorzystywane przy jego produkcji, szybkiego wsparcia dla gospodarstw hodujących świnie, wypłaty rekompensat gospodarstwom poszkodowanym przez ASF, zmiany prawa dot. izb rolniczych, audytu wydatków publicznych na związki zawodowe rolników i organizacje rolnicze, a także większej kontroli finansów Funduszy Promocji Produktów Rolno-Spożywczych.
Zdaniem rolników minister Jan Krzysztof Ardanowski z problemami występującymi na polskiej wsi sobie nie radzi. Jak podkreślają, zaprasza gospodarzy do wspólnych rozmów i… na rozmowach jego działania się kończą.
– O naszych problemach piszemy do premiera Mateusza Morawieckiego oraz prezydenta Andrzeja Dudy – mówi Antoni Hiniewicz, prezes Regionalnego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych w Toruniu. – Dlaczego nie do ministra Ardanowskiego? Uważamy, że jest w swoich działaniach niesłowny. Rolnicy chcą zostać zauważeni, są bezsilni, wychodzą więc blokować drogi. Jak policjanci czy nauczyciele idą na L4, rodzi się problem. Jak zrobią to gospodarze, nikt tego nie zauważy. Wyboru dużego nie mają.
Wzburzenie rolników wzrastało od miesięcy. Z niepokojem obserwowali import do Polski zagranicznej, mrożonej żywności, podczas gdy w ich gospodarstwach nadal przechowywane są nadwyżki warzyw i owoców.
– W magazynach znaleźć można ukraiński rzepak, kukurydzę czy maliny – podkreśla Michał Dams, przedstawiciel AgroUnii w regionie. – A nasze w gospodarstwach zalegają. Nie mamy co z nimi zrobić.
Inną kwestią jest problem z afrykańskim pomorem świń. Od pół roku tanieje trzoda chlewna. Za kilogram schabu w sklepie zapłacić trzeba średnio 15 zł. W skupie za kilogram tucznika rolnik otrzyma 3,50 zł.
– Do Polski sprowadzana jest mrożona wieprzowina z zachodu oraz z Litwy, z czerwonych stref ASF – dodaje Michał Dams. – W naszym kraju z takiej strefy nikt jej kupić nie chce. Nagle okazuje się, że mamy nadprodukcję, a rolnicy muszą szukać rynków zbytu za granicą. Czy tak powinna wyglądać polska gospodarka rolna? Małe sklepy nie radzą sobie z dużymi dyskontami, sprowadzającymi tanią żywność z innych krajów Europy i wschodu. A to, co polskie, po prostu się marnuje.
Rolnicy wypominają również ministrowi Ardanowskiemu opóźnienia w wypłacie odszkodowania za ubiegłoroczną suszę. Choć większość już otrzymała pieniądze, część jeszcze na nie czeka. Jak sytuacja wygląda w powiecie chełmińskim?
– Do dnia 31 stycznia 2019 r. nie wszystkim rolnikom wypłacono odszkodowania z tytułu strat poniesionych w gospodarstwach rolnych spowodowanych suszą – informuje Małgorzata Rybacka z Urzędu Gminy Papowo Biskupie.
Podobna sytuacja jest w gminie Stolno. Od 28 stycznia ruszyły kolejne wypłaty. Zgodnie z zapewnieniami rządu rolnicy wszystkie pieniądze otrzymać mają do końca lutego.
Rolnicy o pomoc zwrócili się do prezydenta, choć jak twierdzi Michał Kołodziejczak, założyciel AgroUnii, lider protestu, głowa państwa „rozpoczęła narrację, która jest niezbyt mile widziana przez rolników”.
– Prezydent mówi: zapraszam do Pałacu Prezydenckiego. A my mówimy: zapraszamy na powietrze. Jak będziemy chcieli iść do pałacu, to przyjedziemy w Noc Muzeów i sobie spokojnie go obejrzymy – stwierdził w wywiadzie dla radia TOKFM.
Warszawski protest skomentował również sam minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, podkreślając, że działania te to realizacja projektu politycznego, który ma stworzyć organizację mocniejszą niż wszystkie partie polityczne w Polsce. Przedstawiciel rządu w minionych dniach odbył już kilka rozmów z organizatorami protestów, zapraszając do dyskusji o konkretnych rozwiązaniach.
– Stale prowadzone są rozmowy, brakuje jednak konkretnych działań – zaznaczał w środę Michał Kołodziejczak, który już wkrótce spotka się z rolnikami na terenie powiatu chełmińskiego.
Podobnego zdania jak lider AgroUnii jest Michał Dams.
– Minister Ardanowski nie mówi prawdy – ucina przedstawiciel AgroUnii. – Nie jesteśmy projektem politycznym, a silnym związkiem zawodowym, nie tylko rolniczym. W nasze szeregi wstąpić mogą zarówno gospodarze, konsumenci, jak i przedsiębiorcy. Chcemy, by wszyscy mieli świadomość tego, co jedzą i jak są oszukiwani. A przecież Polacy mogliby jeść plony naszej ziemi – świeże, prosto z naszych pól.