Kędzierski: Chcę zrealizować swój program
O tym, jak Chełmno rozwijało się w poprzedniej kadencji oraz planach na pierwsze miesiące po powrocie – z Mariuszem Kędzierskim, nowym burmistrzem Chełmna, rozmawia Arkadiusz Włodarski.
Wraca pan na stanowisko burmistrza po ponad 5-letniej przerwie. Jak oceni pan ten czas?
Zmieniła się struktura Urzędu Miasta. Gdybym oceniał ten okres bardzo pozytywnie, to nie startowałbym w wyborach, ale doceniam to, że mój poprzednik starał się, aby jakoś to się toczyło. Faktem jest, że rządził w trudnym okresie, bo pewne plany zniweczyła pandemia koronawirusa oraz wojna. Ale myślę, że teraz, przy powrocie pieniędzy z KPO, poradzimy sobie dobrze.
Z jakimi planami przychodzi pan ponownie do tego urzędu? Co chce pan zrobić w najbliższych miesiącach?
Plan był taki, żeby zrealizować program wyborczy, do czego będę dążył, natomiast mój pierwszy dzień pracy był wypełniony spotkaniami z pracownikami. Skład osobowy w UM zmienił się mocno. Zrobiono mi niespodziankę, zaproszono do sali sesyjnej i wręczono mi kwiaty. Wtedy zauważyłem, że 3/4 składu to nie są ci ludzie, których zostawiałem 5,5 roku temu. Mam zamiar odwiedzić wszystkich dyrektorów i zobaczyć, jakie są problemy.
W programie zapisał pan, że zlikwiduje kosztochłonne stanowiska. Które?
Mówiłem, że nie będę miał wiceburmistrza. Sytuacja wygląda tak, że prawnie część obowiązków wiceburmistrza w każdym urzędzie musi być wykonywana. Plan był taki, że zlecić je sekretarzowi miasta, co jest często praktykowane. Natomiast po bliższym przyjrzeniu się uznałem, że zostawię Piotra Murawskiego na części etatu wiceburmistrza. Ma on bardzo dobrą opinię, zna się na swojej robocie. Nie chodzi też o to, aby podchodzić do spraw personalnie, a wybierać rozwiązania najlepsze dla rozwoju miasta. Natomiast od 7 maja nie ma już specjalisty do spraw komunikacji i promocji.
Z jakiego powodu?
Uznałem, że nie jest ono potrzebne. Burmistrz powinien komunikować się z mieszkańcami sam, a nie przez pośrednika.
Czy zdecydował już pan o tym, które projekty podjęte w poprzedniej kadencji zostaną kontynuowane, a co natomiast będzie wstrzymane?
Nie zamierzam funkcjonować jak Czerwoni Khmerzy i nie będę likwidować wszystkiego co zostawił mi poprzednik. Poprosiłem wydział techniczno-inwestycyjny żeby zrobił zestawienie projektów: na jakim one są etapie, jakie są źródła finansowania. Nie będę burzył tego, co już jest w trakcie, bo byłoby to głupotą. Oczywiście trzeba będzie zobaczyć, jak stoimy z pieniędzmi. Ciekawi mnie, co jest w dokumentach, bo tam zabukowano pieniądze.
Jakie w takim razie ma pan swoje koncepcje na rozwój miasta?
To, co zawarłem w programie: mocno pochylę się nad amfiteatrem. Na pewno zostawię program dotyczący modernizacji ośrodka nad jeziorem Starogrodzkim. Przyjrzę się działalności Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej. Będę też starał się przetransportować pieniądze na ulice, bo ich stan nie jest najlepszy. Jak na razie nie mamy skarbnika, tak więc musimy się skupić na powołanie nowej osoby na to stanowisko. Muszę też sprawdzić, czy prawdą jest to, co mówiono w kampanii, że miasto jest w świetnej formie finansowej i na wszystko mamy pieniądze, w co nie do końca wierzę.
A jeśli się okaże, że miasto ma zadłużenie – co wtedy?
Jeśli projekty nie będą rozpoczęte, to je wstrzymamy, ale te, które już ruszyły, będą kontynuowane. Wtedy musimy tak podzielić pieniądze, żeby starczyło na dalszą realizację.
W pańskim programie wyborczym znalazłem określenie „przywrócić Chełmnu tytuł Miasta Zakochanych”. Skąd wniosek o utracie tego miana?
Ta nazwa jest zastrzeżona w Urzędzie Patentowym, więc żadne inne miasto go nie może przejąć. Natomiast te walentynki zostały nieco ograniczone, a nacisk kładziono na festiwal 9 Hills. Chociaż mój poprzednik dostrzegł w ostatnich 2 latach, że Chełmno jest kojarzone z zakochanymi. Chciałbym, aby walentynki były znowu takim flagowym projektem. Gdy poruszam się po Polsce i mówię, że jestem z Chełmna, to wszystko kojarzą, że to Miasto Zakochanych. Miałem propozycję, żeby przenieść to święto na lato, gdy jest cieplej i może przyjechać więcej ludzi. Uważam jednak, że ten tradycyjny termin to szansa dla Chełmna, bo to nisza wydarzeniowa, Wtedy nic się nie dzieje, więc telewizje same się odzywają. Fakt, że raz się zdarzyło, iż ekipa pojechała do Chełma, a dzwoniła do mnie i pytała o to, gdzie jestem. Na szczęście druga ekipa bliżej naszego miasta zdołała obsłużyć sprawę.
Zapowiedział pan starania o wpisanie miasta na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jakie korzyści z tego będą?
Oprócz splendoru także kolejna możliwość pozyskiwania pieniędzy. Obiekty w takim mieście mogą ubiegać się o dofinansowanie z większej puli źródeł. W 2005 roku wprowadziłem miasto na listę pomników historii prezydenta RP. To pierwszy etap drogi do UNESCO. Proces jest dość długi, dlatego dziwi mnie, że te działania nie zostały podjęte w dalszej drodze, szczególnie że przedstawicielka UNESCO pracowała na UMK, więc można było to wykorzystać. Już w poprzedniej kadencji powstał w tej sprawie zespół w Radzie Miasta. Muszę sprawdzić, jak tam wygląda sytuacja.
Interesujący jest punkt o współpracy z youtuberami i influencerami w promocji miasta. Rozumiem, że ma to być otwarcie na młodych?
Tak, jest to punkt, który powstał po rozmowach z młodym pokoleniem. Sprawa jest prosta – trzeba komuś zapłacić, by zainteresował się Chełmnem i o tym mówił, a jest o czym. Spróbujemy, mam nadzieję, że się uda.
A myślał pan o tym, by samemu występować w takich materiałach? Przykładów jest sporo, choćby reklamy z udziałem prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego, nadawane teraz w mediach.
Pewnie że tak. Zawsze lubiłem kamerę. Z wykształcenia jestem nauczycielem, więc spotkania z rodzicami były dla mnie zawsze fajne. Myślę, że jeśli będzie pomysł na nakręcenie filmu, to włączę się w to. Oczywiście w normalnych sytuacjach, a nie na przykład w chodzeniu z pieskiem i sprzątaniu kup po nim. Do tego nikt mnie nie namówi, tym bardziej że nie mam psa. Ale jeśli to będzie wydarzenie np. na dachu Fary. Byłem na wszystkich dachach remontowanych obiektów. Przyznam się jednak, że nigdy tego nie nagrywałem, bo mnie to nie kręci, podobnie jak bywanie na przecinaniach wstęp przy różnych okolicznościach. Burmistrz jest od tego, by daną rzecz zrobić i część, a nie by to tylko otwierać.
Co poczuł pan, gdy wszedł do urzędu po 5,5-letniej przerwie?
Ja tu bywałem, bo do dnia zaprzysiężenia pracowałem w firmie prywatnej, więc odwiedzałem Urząd Miasta. Zajmowałem się spedycją i logistyką, co wiązało się z załatwianiem spraw urzędowych. Natomiast w gabinecie burmistrza nie byłem, ale gdy wszedłem tuż po zaprzysiężeniu, to zauważyłem, że praktycznie nic się nie zmieniło. Tylko ława i fotele stoją równolegle do okien, a nie prostopadle.