Skonieczka: Kluczowy będzie przełom roku [WYWIAD]
O inflacji, pracach nad budżetem i oszczędzaniu pieniędzy z Marcinem Skonieczką, samorządowcem, wójtem gminy Płużnica i ekonomistą, rozmawia Arkadiusz Włodarski.
Poznaliśmy wstępne dane dotyczące inflacji w listopadzie. Wyniosła ona 17,4 proc., więc w porównaniu do października spadła o 0,5 proc. Czy pana zdaniem jest to powód do optymizmu?
Dobrze, że inflacja troszeczkę spadła, natomiast kluczowy będzie przełom roku i to, co się będzie działo w styczniu. Prawdopodobnie wszystkie podwyżki i zmiany planowane od nowego roku spowodują, że inflacja nadal będzie rosnąć. Spójrzmy chociażby na wynagrodzenie minimalne. W 2023 r. ma być ono podwyższone dwukrotnie. Od 1 stycznia będzie to wzrost z obecnych 3010 zł do 3490 zł, zaś od 1 lipca ma ono wynosić 3600 zł. Czyli łącznie pensja minimalna wzrośnie o 25 proc. To się przełoży na inne płace. Kolejna kwestia to koszty energii. Wszystko wskazuje na to, że od nowego roku wróci 23-procentowa stawka VAT-u na prąd. Już teraz ceny energii są bardzo wysokie. Sprawdzałem taryfę Energi i w przypadku stawki C12a jedna kilowatogodzina kosztuje około 2,90 zł. To są spore koszty. Co prawda weszła taryfa maksymalna, którą objęte są samorządy oraz małe i średnie przedsiębiorstwa, ale już duże firmy się na to nie załapią. Tak więc na pewno przed nami trudny rok.
Co powinien w takim razie zrobić rząd? Trwają prace nad budżetem. Z jednej strony mówi się o oszczędnościach i zaciskaniu pasa, z drugiej zaś wrzuca do projektu podwyżkę rekompensaty dla mediów publicznych o 700 mln zł i tłumaczy waloryzacją. Czy to odpowiedni czas na takie działania?
Od siedmiu lat obserwujemy, że rząd Zjednoczonej Prawicy nie likwiduje problemów, tylko zasypuje je pieniędzmi. Dziś płacimy za skutki błędnych decyzji. W gospodarce nie da się zrobić czegoś z dnia na dzień. Decyzje sprzed kilku lat owocują wysoką inflacją. Oczywiście częściowo wynika ona z kryzysu związanego z wojną, ale w dużej mierze jest to skutek błędnej polityki gospodarczej rządu. Ceny nośników energii w całej Europie są podobne. W Niemczech inflacja wynosi około 10 proc., w Hiszpanii jest jeszcze niższa – 6,8 proc. Dużo mniej niż w Polsce.
Zwiększanie w tym trudnym okresie nakładów na medialną tubę propagandową rządu potwierdza, że politycy PiS-u, zamiast dbać o rodaków, dbają o interes swojej partii.
Jakie w takim razie błędy popełnił rząd?
Po pierwsze – brak wdrożenia transformacji energetycznej. Tutaj widać ogromne zaniedbania. Z jednej strony Polska likwidowała kopalnie, zwalniała górników i dawała im odprawy, a z drugiej nie robiono nic, by pozyskiwać energię z innych źródeł, tylko bezmyślnie zwiększano import węgla z Rosji. To się działo za rządów PiS-u. Kolejne zaniechanie to zablokowanie energetyki wiatrowej w 2016 r. Gdyby nie to, przez ostatnie 6 lat powstałoby tyle farm wiatrowych, że nie trzeba by było importować węgla. Mielibyśmy także dużo czystsze powietrze, bo nie byłoby emisji tylu toksyn do atmosfery. Dzisiaj za to płacimy. Kluczowe jest rozpoczęcie transformacji. Kolejny błąd to brak uruchomienia środków z KPO. Wiemy, że te środki czekają na Polskę. Porozumienie blokuje minister Ziobro, z kolei PiS nie chce oddawać władzy i nie chce wyjścia Ziobry z rządu. Na tym sporze politycznym cierpimy wszyscy, bo te pieniądze pozwoliłyby rozpędzić gospodarkę. Mamy jeden z najniższych poziomów inwestycji w Europie. Niżej jest tylko Grecja. Odczuwamy już skutki spowolnienia gospodarczego. Duże firmy zwalniają pracowników, a coraz więcej małych i średnich firm kończy lub zawiesza działalność.
Mówił pan o tym, że czeka nas ciężki rok. W jaki sposób powinniśmy się przygotować na te 12 miesięcy?
Polki i Polacy już zaczęli zmieniać swoje zachowania. Kupują mniej, oszczędzają, wybierają tańsze produkty. Bardzo ważne jest też oszczędzanie energii. To zadanie dla każdego. Wymiana źródeł światła na energooszczędne, termomodernizacja budynków – na to są dostępne dotacje, można z nich korzystać. To powinniśmy robić, gdyż nie tylko pozwala to nam zaoszczędzić pieniądze, ale także przyczynia się do ochrony klimatu, a dzisiaj to nasze najważniejsze zadanie. Wiadomo, że pogorszy się też sytuacja pracowników. Dotychczas mieliśmy rynek pracownika. Natomiast obecnie popyt maleje, więc firmy będą musiały ograniczać produkcję, a to przyniesie spadek zatrudnienia. Z jednej strony będziemy mieli wzrost pensji, ale z drugiej w przyszłym roku z pewnością wzrośnie bezrobocie.