Zaginiony pies odnalazł się po trzech tygodniach… we Wrocławiu
Jej zdjęcie wisiało na każdym słupie w okolicy, obiegło też internet. Mimo to przez długi czas nie było żadnych informacji. Kiedy się odnalazła, zadziwiła wszystkich. Pies, który zaginął w podtoruńskim Przysieku, odnalazł się niemal 350 km dalej – we Wrocławiu. Jak się tam znalazł?
Maciej
Na nosie miała charakterystyczną plamkę i choć wyglądała na lekko zaniedbaną, to w jej spojrzeniu było coś, co nie pozwalało przejść obok niej obojętnie. Tym bardziej, kiedy stanęła przed furtką jego domu. Kiedy ją wpuścił, nie było już odwrotu.
– Od razu mnie zauroczyła – wspomina Maciej Chrostowski z Przysieka. – Mimo że sprawiała wrażenie, że chce tu zostać, postanowiłem poszukać właściciela. Pytałem sąsiadów i okazało się, że znali ją z widzenia. Wcześniej mieszkała u pewnej rodziny, która się stąd wyprowadziła, ale jej ze sobą nie zabrała. Od tygodni błąkała się po okolicy i choć niektórzy ją dokarmiali, to nikt nie chciał jej przygarnąć.
Potem przyszedł czas na wizytę u weterynarza. Tam okazało się, że suczka nie ma chipu i najpewniej trafiłaby do schroniska. Maciej postanowił więc ją przygarnąć.
– Schroniska są przepełnione, a ona wyglądała na potrzebującą pomocy. Była samotna, więc zdecydowałem, że wezmę ją pod swój dach. Nazwałem ją Pusia – mówi nasz rozmówca.
Od tego czasu minęły już ponad trzy lata. Pusia stała się częścią rodziny, a Maciej przyznaje, że nieraz okazała się być dla niego niemałym wsparciem w trudnych chwilach. Aż pewnego dnia po prostu zniknęła.
Był jeden z ostatnich dni sierpnia. Świeciło słońce, choć prognozy mówiły, że niedługo rozpęta się burza. Maciej spieszył się do Torunia. Przed domem wsiadł w samochód i odjechał. Za nim została lekko uchylona furtka. A z niej jak dwie perły wyglądały psie oczy.
Agnieszka
Ledwo wyjechała z Torunia. Do Wrocławia jeszcze wiele kilometrów, więc dobrze będzie zatrzymać się po drodze na małe zakupy. Stanęła na parkingu przydrożnego marketu w Przysieku. Kiedy szła w kierunku sklepu, jej uwagę przykuł pies o jasno ubarwionej sierści węszący między samochodami. Szybko jednak wyrzuciła go z głowy i po skończonych zakupach wsiadła do auta. Pusia jednak nie dała o sobie zapomnieć na długo.
– Biegała za samochodami przy drodze, a gdy otworzyłam drzwi, to od razu wskoczyła do środka i powiedziała, że za skarby nie wysiada. Zachowywała się, jakby ktoś ją z samochodu wyrzucił. Była przy tym tak urocza, że od razu skradła moje serce – nie kryje Agnieszka.
Pusia
Kiedy samochód odjeżdżał sprzed domu, patrzyła na niego jeszcze przez chwilę. Gdy zniknął za zakrętem, postanowiła ruszyć za nim. Tropiąc swojego właściciela, pokonywała kolejne metry. Nie miała jednak szans dogonić samochodu. Okolica przestała być znajoma, a przydrożne drzewa nie przypominały już tych, wokół których biegała na co dzień. Szła przed siebie, rozglądając się niepewnie. Wypatrywała znajomego samochodu. Słońce zdążyło już schować się za chmurami. Zaczęło padać.
Instynkt powiódł ją do ruchliwej drogi i stojącego przy niej skupiska aut. Kluczyła między nimi, szukając tego jedynego. Węszyła za dobrze jej znanym zapachem, ale nos tym razem nie przynosił odpowiedzi. Ruszyła więc do drogi, licząc, że wśród przejeżdżających samochodów znajdzie ten, którego szuka. Deszcz coraz mocniej uderzał w ziemię. Z oddali dobiegały grzmoty. Przed Pusią zatrzymał się samochód. Kiedy drzwi się otworzyły, bez namysłu wskoczyła do środka.
Maciej
Minęły już trzy tygodnie, odkąd zniknęła. Pusia patrzyła na przechodniów z porozwieszanych na okolicznych słupach plakatów. Nadzieja na jej powrót z każdym dniem malała.
– Tak naprawdę straciliśmy wszyscy nadzieję. Jeździłem jej szukać, zostawiałem plakaty, rozmawiałem z sąsiadami, ale nikt jej nie widział – mówi Maciej.
„Pies przebywa we Wrocławiu. Dostał imię Molly i wszystko, czego potrzebuje”. Po trzech tygodniach te słowa dały nową nadzieję. I serię pytań.
– Nie miałem pojęcia, skąd Pusia mogła wziąć się we Wrocławiu. To jednak wyjaśniało, dlaczego nikt jej nigdzie nie zauważył – twierdzi Maciej.
W poszukiwania psa włączyła się także nasza redakcja. Na Facebooku „Poza Toruń” udostępniliśmy zdjęcie Pusi i wszystkie niezbędne informacje na jej temat. Nasi Czytelnicy chętnie zaangażowali się w sprawę i udostępniali nasz post. W internecie rozniósł się tak bardzo, że zobaczyła go nawet mieszkająca w stolicy Dolnego Śląska Agnieszka. I to właśnie dzięki niemu skontaktowała się z Maciejem.
W identyfikacji Pusi pomogła charakterystyczna plamka na nosie. Agnieszce trudno było rozstać się z psiakiem, ale zwróciła go bez wahania. Z Maciejem umówiła się na spotkanie w Poznaniu. Tam Pusia wreszcie zobaczyła znajomą twarz i samochód, który próbowała odnaleźć trzy tygodnie wcześniej na parkingu w Przysieku.
– Trudno opisać tę radość w oczach, kiedy na mnie spojrzała. I ja też cieszyłem się, że w końcu udało się ją odnaleźć. Teraz na pewno już zawsze będę pamiętał o furtce – śmieje się Maciej.