„Ja naprawdę go nie pobiłem”. Trwa rozprawa Bartosza D., właściciela psa Fijo [ZDJĘCIA]
W Sądzie Rejonowym w Toruniu odbyła się druga rozprawa Bartosza D. oskarżonego o brutalne pobicie psa Fijo. Do zdarzenia dojść miało 27 stycznia 2018 r. w jednym z domów w Chełmży. Prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem.
We wtorek (5.02) przed sądem zeznawali najbliżsi Bartosza D. – matka, kuzynka żony oraz kolega, z którym feralnego dnia pracował. Zdaniem świadków D. od rana spożywał alkohol. Gdy wrócił do domu, miał się potknąć i upaść kolanem na psa, miażdżąc jego kości.
W tę wersję nie wierzy prokuratura i adwokat Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji dla Szczeniąt „Judyta”. Według oskarżyciela mężczyzna miał znęcać się nad psem, a po wszystkim próbował ukryć się za granicą.
O tym, jakie relacje łączyły Bartosza D. z jego psem Fijo mówili świadkowie. Jako pierwszy przed sądem stanął znajomy mężczyzny, z którym wspólnie remontowali łazienkę.
– Relacje Bartka z psem były dobre – mówił. – Jak przyszedłem do niego po raz pierwszy, to nawet nas sobie przedstawił. Za każdym razem, gdy wchodziliśmy do mieszkania, psiak się cieszył na widok swojego pana.
Tak miało być i feralnego dnia 27 stycznia 2018 r. Bartosz D. wrócił do domu wieczorem. Miał być pijany i przypadkiem upaść na zwierzaka, łamiąc mu kości.
– Szedłem przez mieszkanie i wywróciłem się na psa – relacjonował przebieg zdarzeń oskarżony. – Rannym psem się zająłem i obmyłem. Zostawiłem go w domu, po czym poszedłem do szwagra, by pić wódkę. Następnego dnia na telefonie miałem mnóstwo wiadomości. Wszyscy mówili o tym, że pobiłem swojego psa. A to nieprawda.
Tak sprawę opisywała przed sądem mama Bartosza D.
– O tym, co się wydarzyło w domu, dowiedziałam się od żony brata synowej – mówi matka oskarżonego. – Zadzwoniła i powiedziała „Bartek złamał psa”. Nic nie odpowiedziałam. Następnego dnia pojechałam do Chełmży. Fijo zobaczyłam po południu. Nie było w domu śladów krwi, pies zachowywał się normalnie, włóczył tylko tylnymi nogami. Tego dnia kontaktowałam się z synem tylko za pomocą SMSów.
Według relacji kobiety D. poinformował, że do Chełmży już nie wróci, ponieważ trwa na niego nagonka. Deklarował również, że „tego nie zrobił, że upadł na psa”. Mimo licznych próśb ze strony matki mężczyzna nie zdecydował się wyjaśnić sytuacji na komisariacie.
– Bartek był zastraszony – mówiła. – W internecie pojawiały się jego zdjęcia z komentarzami „Ty skur…” Grożono także jego żonie, dzieciom i najbliższym. Dwukrotnie syna pobili, z czego po pierwszym razie trafił do toruńskiego szpitala. Innym razem zdążył uciec. Poprosiłam o interwencję policję.
O sprawie pobicia Fijo mówiła cała Polska. Bartosz D. postanowił wyjechać za granicę. Sąd, na wniosek prokuratury, wydał za mężczyznom list gończy. Wizerunek chełmżanina pojawił się zarówno w internecie, jak i ogólnopolskiej telewizji. To właśnie zdjęcie Bartosza D. opublikowane w telewizji TVN sprawiło, że mężczyzna postanowił wrócić do Polski i wyjaśnić całą sprawę.
Zanim jednak udał się do prokuratury, zatrzymał się w Ostaszewie Toruńskim, niewielkiej miejscowości w gminie Łysomice. To tam został namierzony i zatrzymany przez policjantów. W trakcie przesłuchań wielokrotnie powtarzał, że jest zdumiony zachowaniem mediów i opinii publicznej oraz że w tej sprawie został potraktowany gorzej niż wielu morderców.
Zeznania mężczyzny, jakoby obrażenia zwierzęcia miałyby wynikać z przypadkowego upadku człowieka na psa, podważył podczas pierwszej rozprawy lekarz weterynarz.
– Według mnie obrażenia, jakich doznał pies Fijo, nie mogły powstać wskutek upadku człowieka na psa – powiedziała weterynarz, do której zwierzę trafiło 28 stycznia. – Gdyby rosły mężczyzna upadł na psa, złamałby mu kręgosłup. A takich obrażeń pies nie miał.
Oskarżyciele posiłkowi z ramienia Fundacji Dla Szczeniąt Judyta żądają najwyższego wymiaru kary – bezwzględnego pozbawienia wolności.
– Myślę, że wyrok, który zapadnie w tej sprawie, będzie przełomowy – zaznaczała podczas pierwszej rozprawy adwokat Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji „Judyta”, która opiekowała się pieskiem. – W przypadku tak bestialskiego okrucieństwa nikt nie ma wątpliwości, że kara powinna być surowa. Będziemy wnioskować o bezwzględne pozbawienie wolności Bartosza D. Niech to stanie się przestrogą dla innych, którzy będą chcieli podnieść rękę na zwierzę.
Dziś przed sądem, podczas telekonferencji, zeznawać będą eksperci z Olsztyna. Kolejna rozprawa Bartosza D. i przesłuchanie świadków, odbędzie się po 15 lutego.