Antidotum na problemy [WYWIAD]
O motywach kandydowania w przyszłych wyborach samorządowych, doświadczeniu zawodowym, błędach popełnionych w gminie oraz ich rozwiązaniach rozmawiamy z Łukaszem Ulatowskim, kandydatem na radnego gminy Lubicz.
Dlaczego zdecydował się pan kandydować na radnego?
Uważam, że gmina nie jest dobrze zarządzana. Pieniądze nie są wydatkowane w sposób racjonalny. Świetnym tego przykładem jest sytuacja ekonomiczna, w której znalazł się Zakład Usług Komunalnych w Lubiczu, czy też należąca do niego spółka Senikal. Zadłużenie nie pojawiło się wyłącznie tam. W wyniku złego zarządzania mimo braku większych inwestycji zadłużona jest także sama gmina. To owoc wszystkich nietrafionych decyzji w ostatnich latach. Przypomnę, że można byłoby ich uniknąć, gdyby pod uwagę brany był głos mieszkańców. Niestety czasami był on celowo pomijany. Ja chcę to zmienić.
Pierwsze, co przykuło moją uwagę, to pańskie bogate doświadczenie. Jak bardzo pomoże ono panu w skutecznym rozwiązywaniu spraw mieszkańców?
W samorządzie terytorialnym pracowałem kilkanaście lat. Obecnie jestem pracownikiem PGL LP. Ukończyłem studia magisterskie na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Jestem także absolwentem Akademii Dyplomatycznej MSZ przy Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. Swoją wiedzę uzupełniłem dodatkowo na studiach podyplomowych z zarządzania organizacjami. Pełniąc funkcję na różnych stanowiskach kierowniczych i dyrektorskich, wyrobiłem sobie opinię sprawnego menedżera. Ostatnio piastowałem stanowisko dyrektora w jednej z jednostek LP. Dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu wykryłem tam olbrzymie nieprawidłowości, które postanowiłem zgłosić. Jednak na skutek tego zostałem odwołany ze stanowiska. Nieprawidłowości w tej jednostce potwierdziła ostatnio Najwyższa Izba Kontroli. Wierzę, że moje doświadczenie zaowocuje, kiedy otrzymam zaufanie od mieszkańców. Znam ich problemy i wiem, jak powinno się je rozwiązywać.
Jest pan także członkiem działającego od ponad roku stowarzyszenia „Lubicz Wspólna Sprawa”. Jak ważna była to inicjatywa?
Mimo że stowarzyszenie „Lubicz Wspólna Sprawa” istnieje dopiero od roku, to zdążyliśmy przeprowadzić wiele różnych działań w gminie. Organizowaliśmy kilkukrotnie zbiórki elektrośmieci, zbiórki karmy dla zwierząt ze schroniska, czy też rajd rowerowy, w którym wzięło udział prawie 200 osób, co przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Przeprowadziliśmy skuteczne działania lobbingowe skupione na budowie nowego przedszkola w Lubiczu Górnym. To m.in. właśnie dzięki naszemu zaangażowaniu przesunięto środki w budżecie gminy oraz rozstrzygnięto przetarg na budowę nowej siedziby przedszkola. Zaangażowaliśmy się także w rozwiązanie konfliktu pomiędzy władzami gminy a przewoźnikami nieczystości w celu reprezentowania interesu mieszkańców. Poza tym aktywnie uczestniczyliśmy w sesjach Rady Gminy, gdzie reprezentowaliśmy głos naszych mieszkańców.
Jak z perspektywy czasu oceni pan ostatnią kadencję Marka Nicewicza, wójta gminy Lubicz?
Kadencję pana wójta Nicewicza oceniam bardzo krytycznie. Włodarz gminy nie poradził sobie z zadłużeniem Zakładu Usług Komunalnych w Lubiczu, jak i ze spółką-córką Senikal. To sztandarowy projekt wójta Nicewicza, który zamiast poprawienia jakości usług komunalnych w gminie przyniósł władzom jedynie kłopoty, a mieszkańcom długi do spłaty. Wójt Nicewicz przez 20 miesięcy użytkował także luksusowy samochód opel insignia – zakupiony na potrzeby działalności Senikal – także do spraw prywatnych, mimo że ten był wzięty w leasing na koszt spółki. Co ciekawe – wójt tego faktu nie zgłosił w oświadczeniu majątkowym. I co? I nic. Mało tego – to wójt nalegać miał na wzięcie w leasing tego auta. W dalszym ciągu nie odpowiada on na pytanie związane z tym tematem. To samo tyczy się innych obszarów, m.in. obietnic utworzenia gminnej spółki wodnej. Spółka Wodna w Krobi, której byłem prezesem, w 2018 r. wyczyściła 2,9 km rowów melioracyjnych i przywróciła je do rzędnych. Aktywnie walczyliśmy o zewnętrzne formy dofinansowania, czego wynikiem było pozyskanie 43 tys. zł dotacji. W tym okresie kupiłem dla niej profesjonalny, nowy sprzęt – kosę i piłę spalinową. Następnie spółka została przekazana nowemu zarządowi. To aktualny prezes oraz zastępca gminnej spółdzielni „Lubiczanka”. Od pięciu lat nic się tam nie dzieje. Jak widać, w momencie zdobycia stanowisk w gminie stracono zapał do bezpłatnej formy pracy na rzecz naszej małej ojczyzny. To smutne, ale bardzo dużo mówi o tych osobach.
Czy zdziwiły pana jeszcze jakieś inne działania podjęte w gminie w ostatnich latach?
Drugą sprawą jest budowa lamp solarnych forsowana przez pana wójta. Koszt lampy solarnej jest dwukrotnie wyższy aniżeli tradycyjnej lampy LED-owej. Wójt chwalił się tym, że w Krobi powstało 25 tego typu lamp zakupionych ze środków gminnych i funduszu sołeckiego, czyli de facto również z naszych pieniędzy. Taka lampa nie dość, że świeci bardzo krótko, to akumulator nie ładuje się dostatecznie podczas pory zimowej, a nawet letniej. Są takie przypadki, że lampy gasną o godz. 21:00. To nie jest kwestia pojemności akumulatora, tylko braku światła słonecznego. Lampy solarne powinny być stawiane w miejscach, gdzie prowadzenie przyłącza do tej lampy jest po prostu nieopłacalne. Natomiast w Krobi pod każdą z tych lamp jest już w ziemi przewód zasilania. Wójt argumentuje to tym, że postawienie tych lamp jest ekologiczne. Nie zgadzam się z tym. Panel z roku na rok traci swoją moc. Przy okazji regularnie trzeba wymieniać akumulator, który szybciej degraduje się w niskich temperaturach. Do tego skuteczność samego panelu spada 5 proc. rocznie. Koszt utrzymania takiej lampy w dłuższej perspektywie czasowej jest znacznie większy niż tej tradycyjnej. Wójt myśli o gminie tylko w kontekście swojej kadencji. Należy to jednak robić w dłuższej perspektywie czasowej, aby z poszczególnych inwestycji korzystały kolejne pokolenia. Ignoruje on też niewygodne pytania. Podczas zebrań wiejskich zdarza się, że osoba zadająca niewygodne pytania nie otrzymuje mikrofonu, co ułatwia możliwość przerwania jej wypowiedzi. Natomiast mikrofon zawsze jest obecny po stronie sali zajmowanej przez zwolenników wójta.
Jeśli zostanie pan wybrany na radnego, co by pan chciał zmienić i wdrożyć w gminie? Jakie są pana priorytety?
Powinniśmy racjonalnie wydatkować gminne pieniądze. Nie zapominać o publicznej służbie zdrowia, oświacie oraz osobach z niepełnosprawnościami. Konieczne są kolejne inwestycje w przedszkola czy też żłobki publiczne. Chciałbym, aby w Lubiczu Górnym i Dolnym powstały ronda turbinowe, których projekty negatywnie zaopiniował wójt Nicewicz. Poprawiłoby to sytuację tysięcy mieszkańców, którzy codziennie stoją tam w korkach. Wójt twierdzi, że na taką inwestycję gminy nie stać, ale przecież pieniądze w głównej mierze pochodziłyby z budżetu państwa. Kompletnie niezrozumiała jest dla mnie również decyzja o budowie mostu na Drwęcy w Nowej Wsi. Miałby on pochłonąć 60 mln zł z całą infrastrukturą. Argumentuje się to tym, że most zostałby przygotowany pod strefę ekonomiczną, ale moim zdaniem taka powinna powstać w okolicy autostrad i ciągów drogowych, a nie w pobliżu Nowej Wsi. Mimo ostrych protestów mieszkańców ich zdanie nie zostało wzięte pod uwagę. Nadal zastanawia mnie, jak można było zrezygnować z budowy rond turbinowych na rzecz mostu na Drwęcy, który prowadziłby przez obszar chroniony oraz silnie zurbanizowany. Uważam, że wszystkie inwestycje w gminie powinny być poprzedzane konsultacjami społecznymi, aby uniknąć wszelkich niepowodzeń.
Co sądzi pan o obecnych protestach rolników? Społeczeństwo wydaje się podzielone w tej sprawie.
To, co się dzieje w tej chwili, jest efektem błędnej polityki UE w kontekście zrozumienia ochrony środowiska. Pierwszym podstawowym problemem jest import produktów rolnych z Ukrainy na teren UE. Kiedy na polski rynek wpływa taka ilość zboża, to nasi rolnicy nie mogą znaleźć kupców na swoje plony. Brak rynku zbytu dla naszych produktów prowadzi do degradacji naszego rolnictwa, a w konsekwencji do upadku zarówno średnich, jak i małych gospodarstw rolnych. Z drugiej strony dotkliwie uderza w nas Zielony Ład oraz regulacje Fit for 55. Rolników obejmuje się różnymi obostrzeniami, przez które nie są w stanie stawić czoła konkurencji z zagranicy. Moim zdaniem większość postulatów rolników powinna zostać spełniona. Ukrainie trzeba pomagać, ale nie w taki sposób, żeby osłabiać własną gospodarkę. Powinna ona znaleźć inne rynki zbytu poza UE. Ostatnio do rolników dołączyły także pozostałe grupy zawodowe, jak chociażby leśnicy czy myśliwi. Ich również dotyka bardzo mocno błędna polityka UE, która niestety w obecnej chwili jest prowadzona także przez nasz resort MKiŚ. To przez błędne decyzje wynikające z niewiedzy i braku kompetencji obecnie odpowiedzialnych za kierowanie resortem polskie rolnictwo i leśnictwo stoją na skraju przepaści. Nie możemy dłużej brnąć w pseudoekologię i poddawać się dyktatowi organizacji reprezentujących nie wiadomo czyje interesy. Bo na pewno nie nasze.
Materiał został sfinansowany ze środków KWW Gmina Lubicz Nasza Sprawa