„Narzędzie, które ma pracować”. Sławomir Napiórski z Chełmży od 3 lat zajmuje się wyrabianiem noży
Na co dzień jest pracownikiem chełmżyńskich wodociągów. Po pracy wraca do domu i schodzi do piwnicy. To tam ma swój warsztat, z którego wychodzą noże. Każdy z nich jest unikatowy i jedyny taki na świecie. I każdy wymaga dużo poświęcenia i zaangażowania.
W styczniu miną 3 lata, odkąd zaczął wyrabiać noże. Przez ten czas ani razu się nie zaciął. Prowadzi nas do swojej piwnicy. „Luksusów tu nie ma” – żartuje, zapalając światło. To niewielkie pomieszczenie z dwoma stołami – jeden pod ścianą, drugi na środku. Na nich sprzęt.
– Zaczyna się od narysowania projektu. Potem nanosi się go na takie coś – opowiada Sławomir Napiórski, pokazując płaski kawałek metalu. – To stal narzędziowa. NCV1, polska stal. Na to nanosi się projekt, wycina się szlifierką kątową. Niektórzy mają lepszy sprzęt, piły taśmowe, które sporo ułatwiają. Jak ktoś robi z tego pracę i dużo zarabia, to może inwestować.
Pasja do noży zaczęła się od filmu na YouTube. Tam Sławomir Napiórski podpatrzył, jak robią to inni. W internecie poczytał o tym więcej. A potem zabrał się do pracy. I wciągnął się.
– Przed szlifem owiercam. Tu będzie jeden pin, tu dwa piny, a tu przelotka, żeby można było sobie rzemyk przełożyć – tłumaczy, pokazując dziury wycięte w kawałku metalu, który już przypominał nóż, choć czekało go jeszcze sporo poprawek. – Jak mam to owiercone, to nanoszę szlif na szlifierce. Lubię wysokie szlify, nóż jest wtedy smuklejszy. Z krótkim szlifem noże są mocniejsze, ale toporne. Niektórzy to lubią, ale to zależy, do czego ma służyć.
Nóż nie może być za cienki. Na nadanie mu kształtu przyjdzie jeszcze czas. Jeśli krawędź nie będzie dostatecznie gruba, pofałduje się przy hartowaniu. Pierwsze szlify trzeba więc dokładnie zaplanować.
– Potem trzeba go wysatynować, żeby był w miarę gładki. Jak szlif jest zrobiony i jest wysatynowany, to wtedy już piecyk – wskazuje na czarną skrzynkę w rogu pomieszczenia.
Wcześniej używał palnika, ale trudno było dobrać odpowiednią temperaturę. W internecie znalazł piecyk, ale kiedy zobaczył cenę, wolał zrobić go samemu. I zrobił. Teraz dużo łatwiej podgrzewać stal do hartowania.
– Niektórzy mówią, że w piecu hartują. A w piecu się nie hartuje. Hartuje się w oleju albo w wodzie. Są jeszcze inne metody, ale to zależy, jaka stal – wyjaśnia Sławomir Napiórski.
W piecu metal nagrzewa się do bardzo wysokich temperatur. Po odpowiednim podgrzaniu trzeba go szybko schłodzić. W ten sposób zyskuje na wytrzymałości.
– Po oleju nóż robi się czarny, chyba że zastosuję powłokę przeciw odwęglaniu. Jeśli nie, to trzeba to zeszlifować – mówi, biorąc do ręki papier ścierny i przykładając do stali. – I trzeba jechać. Ze 3-4 godziny. Zależy, z jakiej stali. Im lepsza, tym dłużej się robi.
Przy pracy nie myśli się o niczym. To czas odpoczynku dla głowy. Najważniejsze to zrobić wszystko, jak należy. Wszystko według własnego pomysłu. Kształty i zdobienia ogranicza jedynie wyobraźnia. Przy szlifowaniu zaczynają boleć ręce. Do ostrza trzeba dorobić jeszcze rękojeść.
– Okładka z drewna i żywicy albo stabilizowane drewno, nasączane żywicą. Z drewna jest wyciągane powietrze, a w jego miejsce wchodzi żywica. To jest już nie do zniszczenia przy zwykłym użytkowaniu – przekonuje Sławomir Napiórski, pokazując jeden z gotowych noży.
To jedyny taki nóż na świecie. Ręcznie robiony, nie według maszynowego schematu. Z widocznym logo, składającym się z liter S i N – od inicjałów twórcy.
– Nie lubię robić na zamówienie. Wtedy traci się całą zabawę. Jest większy stres, czy się spodoba. A jak robię, jak czuję, to albo się komuś podoba, albo nie. Najgorszego gustu chyba nie mam – śmieje się Sławomir Napiórski.
Część z materiałów na noże trzeba kupić. Część jest pod ręką, jak choćby drewno z magnolii z ogródka.
– Ten nóż jest zrobiony z pilnika do drewna. To jeden z moich pierwszych. Pilniki to naprawdę dobry materiał na noże. Ten też jest z pilnika, tylko do metalu. Wąskie noże, takie jak ten, uwielbiają myśliwi – opowiada, pokazując swoją kolekcję.
Zastosowania są różne, choć nie znajdzie się wśród nich noży kuchennych. Co ciekawszymi dzieli się w mediach społecznościowych. Najważniejsze jednak, by były w użytku.
– Nie robię noży do szuflady. Nóż to narzędzie, on ma pracować – wyjaśnia Sławomir Napiórski.
Narzędzie, na które składają się godziny pracy. I pasja do tego, co się robi. Zrobienie jednego noża przy dobrych wiatrach zajmuje tydzień. A wiedza i umiejętności to coś, co nabywa się latami.