Akrobata na rowerze. Daniel Rumiński z Brzozówki opowiedział nam o swojej pasji do MTB Stunt
Z rowerem potrafi zrobić prawie wszystko. Nagrania ze swoimi akrobacjami udostępnia na YouTube. Mimo niespełna 20 lat, Daniel Rumiński z Brzozówki puka do światowej czołówki MTB Stunt. To sport względnie młody, ale niezwykle widowiskowy. A przy tym niełatwy.
– To w pewnym sensie kaskaderstwo na rowerze. Różne triki mają swoje nazwy, ale tak naprawdę wykonać można, co tylko przyjdzie do głowy. Dążymy do tego, by robić coraz trudniejsze rzeczy, więc pojawiają się coraz nowsze ewolucje – tak o swojej pasji mówi Daniel Rumiński.
Akrobacje na rowerze ćwiczy od ponad 5 lat. Obecnie musi godzić treningi ze stałą pracą, ale i tak poświęca im przynajmniej 2 godziny dziennie. Rowerowe akrobacje trenuje w pobliżu szkoły w rodzinnej Brzozówce, bo – jak mówi – tam jest dobry asfalt. Gdy nie ma ruchu, czasem jeździ przed tutejszym marketem. A wszystko zaczęło się od prostej sztuczki.
– Znajomy zaczął uczyć się jazdy na jednym kole. Pomyślałem, że też tego spróbuję. Na początku szło ciężko, więc szukałem jakiegoś poradnika w internecie. Wtedy trafiłem na MTB Stunt. Oglądałem filmiki na YouTube, a potem kupiłem rower – wspomina.

To dyscyplina, która ma niewiele ponad 10 lat. Stunt rowerowy wywodzi się ze stuntu motocyklowego, który póki co cieszy się nieco większą popularnością.
– Ze stuntu motocyklowego można wyżyć. Występów jest więcej i są bardziej opłacalne. W przypadku rowerów nie jest tak dobrze, choć może jeszcze się to rozwinie – zaznacza Daniel Rumiński.
Choć to młoda dyscyplina, to już od kilku lat organizowane są Mistrzostwa Świata w MTB Stunt. Zawodnik z Brzozówki uczestniczył w nich już dwukrotnie. Po raz pierwszy 3 lata temu, kiedy zajął 11. miejsce.
– Dwa lata temu nie startowałem, bo akurat zepsuł mi się rower. Z kolei rok temu zawody nie odbyły się przez koronawirusa – dodaje.
Na ostatnich mistrzostwach powrócił więc po dwuletniej przerwie i poprawił swoje poprzednie osiągnięcie, zajmując 5. miejsce.
– Najmocniejsze w tym sporcie są Polska i Indie. Ale nie brakuje zawodników z innych krajów. W mistrzostwach zazwyczaj bierze udział około 20 osób, ale jest to absolutna czołówka – przekonuje.
Sam udział w mistrzostwach też nie jest łatwy. Startować mogą zawodnicy, którzy już raz w nich uczestniczyli lub ci, którzy przejdą eliminacje. Trzeba więc wykazać przynajmniej dwuletnie doświadczenie i krótko zaprezentować swoje umiejętności. Nie są to jednak jedyne zawody dla pasjonatów MTB Stunt. Od lat organizowane są bowiem także mistrzostwa… online.
– Trzeba nagrać swój przejazd, bez żadnych cięć. W eliminacjach na zaprezentowanie się ma się tylko minutę i dopiero jeśli przejdzie się dalej, przejazd może być dłuższy. W tych zawodach bierze udział około 100 zawodników z całego świata. Raz sam wystartowałem i zająłem 11. miejsce – opowiada Daniel Rumiński.
MTB Stunt jest bardzo spektakularne, ale i trudne. Zawsze jest ryzyko upadku, choć – jak zaznacza pasjonat dwóch kółek z Brzozówki – najważniejsze to poradzić sobie ze strachem.
– Na początku jest dużo upadków, ale z czasem jest coraz lepiej. Choć nigdy nie można być pewnym, że zawsze wszystko się uda – mówi. – Tutaj dużo siedzi w głowie. Trzeba się przełamać. Ważne jest, żeby się nie bać. Ten sport nie wymaga dużo siły, choć bycie wysportowanym pomaga. To jednak bardziej kwestia wytrenowania. To sport, który polega na próbowaniu. Męczeniu cały czas tych samych trików, aż się je opanuje. A są triki, których nauka potrafi zająć nawet pół roku. To jak w każdym sporcie. Nic samo nie przyjdzie. Jeździć trzeba cały rok, niezależnie od pogody.
To sport wymagający przede wszystkim kreatywności. Na rowerze jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia.
– Staram się wykorzystywać pomysły lepszych zawodników, choć sam też chcę je cały czas poprawiać. Robiąc dany trik, można pomyśleć, że da się zrobić coś lepiej. Stojąc na głowie na rowerze, można np. skrzyżować ręce. Potem jest to już tylko kwestia wytrenowania – dodaje Daniel Rumiński.
MTB Stunt uprawia się na rowerach zbliżonych do górskich, choć sprawny sportowiec poradzi sobie na każdym sprzęcie. Zasada jest jednak taka, że im większy rower, tym mniej wygodny. Daniel Rumiński w swoim nieustannie montuje nowe części. Nierzadko z konieczności.
– Właściwie wszystko już było wymieniane. Czasem przy upadku coś się połamie. Tylko rama została ta sama, choć ona też była już spawana – uśmiecha się.