Pomoc potrzebna od zaraz. Dramatyczna sytuacja w Czarnym Błocie
Dwa martwe szczenięta, niezliczona ilość psów, krowy i warunki urągające godności – taki widok zastali wolontariusze Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt podczas kontroli jednej z posesji w Czarnym Błocie w gminie Zławieś Wielka. Pani Zofia jest starszą kobietą, która nie radzi sobie z własnym gospodarstwem, ale swoich zwierząt oddać nie chce. Sama wolałaby umrzeć, niż to zrobić.
Budynek, w którym mieszka pani Zofia już na pierwszy rzut oka stwarza wątpliwości, czy nadaje się do zamieszkania. Dach zbity z desek, odrapane mury z czerwonej cegły, w których dostrzec można liczne uszczerbki. Teren posesji jest nieogrodzony, choć widoczne są pozostałości płotu i metalowa, zniszczona furtka. To, co rzuca się w oczy, to porozrzucane wokół sterty śmieci. I psy. Biegające dziko po okolicy, żywiące się tym, na co się natkną. I pani Zofia. Starsza kobieta, która boryka się z problemami zdrowotnymi. Żyje w osamotnieniu, a jej jedynymi towarzyszami w codzienności są zwierzęta. I z nimi rozstać się nie zamierza, choć sama nie potrafi określić, ile dokładnie ich ma. Sygnały o tym, że podopieczni pani Zofii są zaniedbani, a kobieta nie potrafi zapewnić im odpowiednich warunków do Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt docierały już od jakiegoś czasu. 7 listopada wolontariusze TTOPZ udali się na kontrolę zwierząt i zobaczyli szokujące obrazy.
– Docierały do nas skargi, że po okolicy biegają samotne psy, gonią rowerzystów, gonią biegaczy. Ktoś nam raz, drugi wskazał, że to prawdopodobnie psy z tej posesji i tak tam trafiliśmy – opowiada Piotr Korpal, prezes zarządu TTOPZ. – Udało nam się zabrać stamtąd trzy szczeniaki. Na sprawdzenie innych zwierząt właścicielka nie wyraziła zgody. Inne psy były bardzo płochliwe i nie podchodziły do naszych wolontariuszy. Dwa niestety były już martwe. Szczeniaki, które wzięliśmy były zarobaczone, jeden miał grzybicę, jeden był w stanie zagłodzenia. Szczeniak powinien ważyć około 4-5 kg, a jeden z nich ważył 2,5. Nigdzie nie widzieliśmy ich matki.
fot. TTOPZ
Zwierząt na terenie posesji jest znacznie więcej. Ich stan jest trudny do określenia, a pani Zofia sama przyznała wolontariuszom, że nie karmi ich regularnie. TTOPZ nie może jednak nic zrobić, by nie naruszać przepisów.
– Nie mamy uprawnień, by wejść na prywatną posesję i działać. Co prawda Ustawa o ochronie zwierząt przewiduje, że w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia, mamy możliwość odbioru zwierzęcia, ale nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić na odległość. Nie wiemy, czy to stan zagrażający jego życiu lub zdrowiu, czy pies po prostu dziczeje, stwarzając ewentualne zagrożenie dla innych mieszkańców – dodaje Piotr Korpal.
Konieczne jest więc załatwienie sprawy drogą urzędową. TTOPZ wystosowało dwa pisma w tej sprawie – wniosek do wójta gminy o czasowe odebranie zwierząt oraz zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
– Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, z tytułu Ustawy o ochronie zwierząt. Chodzi o zaniedbanie, które traktowane jest jako znęcanie się. Celem nie jest ukaranie kogoś, tylko weryfikacja stanu zwierząt. Mamy nadzieję, że prokuratura nam w tym pomoże – tłumaczy Piotr Korpal. – Wysłaliśmy też wniosek do wójta gminy Zławieś Wielka o czasowe odebranie zwierząt. Żadne ze zwierząt nie ma szczepień przeciwko wściekliźnie, nie wiemy jaki jest ich stan chorobowy. Jeśli udałoby się nam czasowo je odebrać, moglibyśmy zweryfikować ich stan i wyleczyć te, które tego wymagają, ale też pomóc właścicielce, bo rozmnażanie wymknęło jej się w spod kontroli. Póki co, trudno się z nią dogadać. Udało nam się zabrać 3 szczeniaki, zostawiliśmy około 30 kg karmy dla pozostałych psów, żeby miała czym je dokarmiać. Czekamy na decyzję gminy.
Wójt oficjalnie nie podjął jeszcze decyzji, ale prawdopodobnie będzie ona negatywna, co jest efektem konsultacji weterynaryjnych – zwierzęta mają być obecnie w lepszej kondycji, niż opisywało to TTOPZ. Gmina zamierza jednak wysterylizować psy i pomóc kobiecie.
– W piątek ściągamy kontener z MPO i robimy porządek wokół budynku. Jestem w stałym kontakcie z powiatową weterynarz, która czuwa nad sprawą. Pomoc popłynie również z GOPS – mówi wójt gminy Zławieś Wielka Jan Surdyka.
Sytuacja jest o tyle trudna, że pomocy wymagają nie tylko zwierzęta, ale i sama pani Zofia. Kobieta żyje z emerytury, a przez brak kontroli nad zwierzętami ma trudne relacje z sąsiadami. Dodatkowo, na jej stanie znacznie odbiła się wizyta wolontariuszy TTOPZ. Trudnym przeżyciem było dla niej zmierzenie się z utratą części zwierząt, a na horyzoncie jawi się ryzyko odebrania kolejnych. Z uwagi na wiek, nie jest w stanie sama zadbać o gospodarstwo, dlatego interwencja ze strony władz gminy, może okazać się kluczowa dla poprawienia jej warunków bytowych. To jednak nie jest scenariusz, jakiego by chciała, jeśli w grę wchodzi rozłąka ze zwierzętami.
– Dom jest w fatalnym stanie technicznym. Warunki sanitarne, w których ona mieszka, urągają jakimkolwiek normom cywilizacyjnym. Sama wygląda na osobę chorą, potrzebującą wsparcia. Jest tam samotna. Nasze wolontariuszki zawiadomiły Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej – mówi Piotr Korpal.
Kobieta nie jest w stanie zadbać o własne podwórko, nie chce jednak rezygnować z utrzymywania zwierząt. Twierdzi, że wolałaby umrzeć, niż je oddać. Jednocześnie trudno oczekiwać poprawy warunków. Jak podkreśla wójt, sprawa ciągnie się już od dawna. Być może teraz uda się całej sytuacji zaradzić. Być może mniej będzie błąkających się po okolicy gromad psów. Wydaje się jednak, że pani Zofia nie pogodzi się z żadnym scenariuszem, który skaże ją na samotność.