Bartlewo. Zofia Mężydło założyła Stajnię Pamięci
Bartlewo w powiecie chełmińskim, w gminie Lisewo wzbogaciło się o miejsce, w którym mieszkańcy mogą poznać powojenną wieś. Założycielka Stajni Pamięci Zofia Mężydło pragnie, by stało się ona także miejscem spotkań i integracji.
Skąd pomysł, by założyć w Bartlewie Stajnię Pamięci?
To trudne pytanie, ponieważ ja sama się nad tym nie zastanawiałam. To była taka inspiracja wewnętrzna. Pochodzę z rodziny chłopskiej małorolnej. Tak się mówiło wtedy. Jestem z czasów powojennych, rocznik 50. Życie moich rodziców było bardzo trudne. Żyliśmy naprawdę w dużej biedzie. Mój tato dożył sędziwego wieku. Miał 92 lata. Zawsze do mnie mówił, że to na pewno sprzedam. To była po prostu ruina i ze dwa hektary ziemi. Dom prawie się zawalał, ale odnowiłam go. Skromnie to wszystko zrobiłam, ale warto było. Wszyscy mi mówili, że stajnię trzeba wyburzyć. A ja, jakoś tak na przekór postanowiłam, że wyremontuję. Jeszcze wtedy myślałam, że to będzie takie miejsce do zbierania pamiątek rodzinnych. Gdy wzięłam się za ten remont, to czasy były trudne, ponieważ była ostra pandemia. Wyrobiłam się przed wojną w Ukrainie. Gdybym zrobiła to później, to po prostu środków by mi nie wystarczyło. No i wyremontowałam tę stajnię. Mój pomysł zaczął się rozwijać. Postanowiłam, że spróbuję upamiętnić tych ludzi, którzy żyli tutaj po wojnie. Sama tu dorastałam, więc wiem, jak to wyglądało. To była bieda, bieda i jeszcze raz bieda. Pomyślałam sobie, że moim rodzicom i tym ludziom coś się należy. Tak powstała Stajnia Tradycji. Jeśli chodzi o remont, to robiłam wszystko z własnych środków. Natomiast w ostatnie prace włączyła się gmina, co jest dla mnie bardzo ważne. Teraz ścinają mi tu trawę i porządkują otoczenie. Ja się z tego bardzo cieszę i jestem wdzięczna.
Skąd są pamiątki, które trafiły do Stajni?
Są głównie od rodziny. Na przykład dzieża do chleba i pojemnik na cukier czy sól są po mojej babci. Moi dziadkowie prowadzili sklep. Dużo przedmiotów przynieśli mi też ludzie ze wsi. Dostałam centryfugę, czyli wirówkę do mleka i imadło rymarskie. Jakieś stare gracki, narzędzia i maszyny.
Jakie ma Pani plany związane ze Stajnią Tradycji?
Kiedyś społeczeństwo wiejskie było silnie zintegrowane. Ludzie byli jak jedna wielka rodzina. Grali w karty i organizowali zabawy, jakieś potańcówki. Pomagali sobie wzajemnie. Po wojnie jedna pani nawet chleb piekła dla osób, które nie miały jeszcze pieców z piekarnikiem. Była silna integracja środowiska. A teraz czasy się zmieniły i ludzie się od siebie oddalili. Chcę, by było miejsce spotkań dla mieszkańców wsi, bo po prostu lubię tych ludzi. Szczególnie tych starszych, którzy jeszcze pamiętają dawne powojenne czasy. Sama mam przecież tyle wspomnień związanych z tym miejscem. Wiem, że to jest bardzo trudne zadanie. Środowisko wiejskie jest bardzo trudne do integracji. Jest świetlica i działa koło gospodyń wiejskich. Panie starają się, robią imprezy i spotkania, ale skarżą się, że po prostu mało ludzi przychodzi. Chcę też robić pogadanki dla młodzieży, żeby im przybliżyć wieś powojenną. Jeżeli ktoś ma pomysł na zorganizowanie tutaj spotkania czy odwiedzenia mnie, to proszę o telefon 661 988 661.