Miejski kompakt napisany na nowo. Jaka jest recepta Skody?
Za synonim auta miejskiego w gamie Skody uchodziła Fabia. Dzisiaj to miano podgryzają jej SUVy, które dzięki zwiększonemu prześwitowi nie boją się krawężników. Wchodząc do salonu można więc od razu kierować się do Kamiqa, czyli najmniejszego SUVa w ofercie czeskiej marki. Gdy jednak obok stoi Karoq, model średni, można się już zacząć poważnie zastanawiać, co wybrać do miasta. Kamiq może mieć kilka kompleksów wobec większego brata, ale niekoniecznie szukałbym ich w rozmiarach obu samochodów.
Kamiq i Karoqa na pierwszy rzut oka dzieli długość. To odpowiednio 4241 i 4390 mm. Podobnie jest z bagażnikiem. Producent deklaruje w mniejszym równe 400 litrów, co w klasie małych SUVów jest i tak wynikiem bardziej niż satysfakcjonującym. Przestrzeń bagażowa w Karoqu jest większa o ¼ i zmieścimy tam ponad 500 litrów bagażu.
Do obu bagażników zapakowałem trochę sprzętu, plecak oraz walizkę średniej wielkości. Widać, że w Karoqu (po prawej) zmieścimy coś jeszcze.
Czy Kamiq jest więc ciasnym, miejskim wozidłem? Wręcz przeciwnie, bo w praktyce wypada zaskakująco dobrze! Kamiq ma nieznacznie większy rozstaw osi od Karoqa i to czuć. Wystarczy ustawić fotel kierowcy pod siebie, a potem usiąść na fotelu pasażera bezpośrednio za nami. Projektanci Skody opanowali do perfekcji wykorzystanie miejsca na płycie podłogowej samochodów.
Łatwo zauważyć, że Kamiq ma bardziej bojowy charakter za sprawą prześwitu. To słuszne 19 cm bez 2 mm. W Karoqu 171 mm to żaden offroadowy wyczyn, ale do podmiejskich wertepów czy nieutwardzonych dróg po roztopach w zupełności wystarczy.
Decydując się na Kamiqa, trzeba się jednak liczyć z kilkoma kompromisami w zakresie wyposażenia. Nic dziwnego skoro oba samochody cennikowo dzieli w podstawie ok. 30 tysięcy złotych. Po pierwsze, nie uświadczymy napędu na obie osie ani silników diesla. Dla wielu osób (zwłaszcza pokonujących krótkie odcinki w mieście) to akurat żadna wada. Zwłaszcza, że 150-konne 1.5 TSI w zupełności wystarczy do napędzania małego SUVa. Karoqa skonfigurujemy z 2-litrowym dieslem o mocy 150 KM i napędem 4×4 (ten sam znajdziemy w znacznie większym Kodiaqu). Automat oczywiście jest dostępny w obu samochodach. Diesla polecę tym, którzy mieszkają pod miastem m.in. ze względu na niższe spalanie.
Karoqa lepiej też wyposażymy. Już w drugiej wersji wyposażenia Style znajdziemy matrycowe reflektory LED. I choć pełne LEDy w Kamiqu z opcjonalnym asystentem świateł drogowych to nowoczesne oświetlenie, które daje ogromny komfort w trakcie jazdy, to kto raz skorzystał z dobrodziejstw matrycowych świateł, temu trudno wrócić do bardziej tradycyjnych rozwiązań. Apple Carplay i Android Auto znajdziemy w obu modelach, ale tylko większy samochód może wyświetlić Spotify czy Google Maps bezprzewodowo na ekranie.
Czy można jednoznacznie wskazać zwycięzcę? Odpowiedź jest oczywista: to zależy. Na pewno nie kierowałbym się rozmiarami, bo Kamiq jest zaprojektowany w zgodzie z najlepszymi wzorcami Skody, czyli optymalnym wykorzystaniem każdego centymetra przestrzeni. Większy bagaż zawsze można opcjonalnie wrzucić do boxu dachowego, jeśli jedziemy samochodem na wakacje, chyba że raz w tygodniu planujemy kupować nową pralkę lub szafkę. Wtedy Karoq będzie lepszym rozwiązaniem. Również większy model w tym zestawieniu nie jest problematyczny w parkowaniu, bo długością ten samochód to segment C i daleko mu chociażby do Octavii w tym zakresie. Dodając czujniki parkowania z przodu i z tyłu lub opcjonalną kamerę 360 stopni (niedostępna w Kamiqu), możemy śmiało manewrować nawet w ciasnych miejscach. Wszystko sprowadza się raczej do stylu życiu. Jeśli jesteś singlem lub masz małą rodzinę i rzadko opuszczasz miasto, to można śmiało rozważyć Kamiqa. Dwójka dzieci, dom pod miastem, częste weekendowe wypady oraz zamiłowanie do nowinek technologicznych – zdecydowanie Karoq.
Materiał powstał we współpracy z dealerem Skody Plichta.