Mistrzyni po sześćdziesiątce. Małgorzata Czerny z Wielkiej Nieszawki na rowerze przeżywa drugą młodość
Małgorzata Czerny z Wielkiej Nieszawki pod koniec sierpnia została Mistrzynią Polski Masters w jeździe indywidualnej na czas. Wagę sukcesu podkreśla to, że jeszcze 3 lata temu była debiutantką, a pół roku temu skończyła 60 lat. Reprezentująca barwy Serafin Team Pani Małgorzata z powodzeniem udowadnia, że na spełnianie siebie nigdy nie jest za późno.
Zawody odbyły się 29 sierpnia w Parczewie na lubelszczyźnie. Małgorzata Czerny wystartowała w kategorii 50+. O jej sukcesach opowiedział nam jej mąż, a zarazem trener Paweł Serafin.
– Żona, mając ponad 60 lat, przejechała 20 km ze średnią prędkością w granicach 40 km/h. Kto jeździł rowerem ten wie, co to znaczy rozpędzić się do takiej prędkości, nie mówiąc o utrzymaniu takiej średniej przez około pół godziny – opowiada. – Momentami trzeba jechać około 50 km/h. – Na zawodach żona uzyskała czas porównywalny z mistrzynią świata w kategorii K60+ Radweltpokal z St. Johann w Austrii z zeszłego roku. W tym wieku, to wynik światowej klasy.
Tytuł Mistrzyni Polski nie jest jedynym osiągnięciem Małgorzaty Czerny. Wyścigi wygrywała już wcześniej, choć startować zaczęła dopiero niedawno. Rowerowe wycieczki do sklepu na sportową rywalizację zamieniła dopiero w 2017 roku. W swoim debiucie w jeździe na czas podczas “Mocni w wierze na rowerze” w Świeciu zajęła 2. miejsce. Rok później również tam wystartowała, tym razem stając na najwyższym stopniu podium.
– W 2019 roku chcieliśmy sprawdzić, na co nas stać. To był przełomowy rok. Zaczęliśmy brać udział w różnych wyścigach, zaczynając od Wilkszyna k. Wrocławia z 3 miejscem w kategorii open (Śniadanie Mistrzów). Następnie Żona znów wygrała “Mocni w wierze na rowerze”. Byliśmy też w ub. roku na Mistrzostwach Polski, gdzie żona była 9. w kategorii K40+, mając rywalki młodsze od siebie o 19 lat – wspomina Paweł Serafin, który sam kiedyś był kolarzem i to on namówił żonę do udziału w zawodach. Wtedy przyszły kolejne zwycięstwa m.in. zawody w miejscowości Zapieczne: I miejsce.
O sukcesy nie jest jednak łatwo. Wymaga to dużo wysiłku i wyrzeczeń, ale też prowadzenia odpowiedniego trybu życia. Efekty widać, kiedy Pani Małgorzata staje na najwyższym stopniu podium, mając za sobą młodsze zawodniczki.
– To trudny sport. Rano trzeba wstać i zanim cokolwiek zrobimy, ubieramy dres i ruszamy do lasu. Tak zaczyna się dzień – tłumaczy mąż świeżo upieczonej Mistrzyni Polski. – To samotna walka ze sobą. Jazda na czas to, jak kiedyś mówiono, etap prawdy. Na czasówce widać, jaki zawodnik jest naprawdę. Nikt go nie ciągnie za sobą, nie popycha, nie jedzie w drużynie, nikt go nie osłania. To walka z czasem. Jeżeli po przejechaniu linii mety zawodnik ze mną rozmawia, to znaczy, że nie dał z siebie wszystkiego. Jak z buzi leci mu ślina i tylko kiwa głową, to wiem, że pojechaliśmy na maksa.
Kolarka wraz z mężem-trenerem nie chcą jednak spoczywać na laurach. Cel – Mistrzostwa Świata w przyszłym roku.
– Mamy duże szanse, żeby odegrać tam główne role. To dla nas priorytet, wszystko pod to ustawiamy. Wyścigi po drodze będą wspaniałymi treningami. Najlepszy trening to najgorszy wyścig. Mamy szansę poprawić średnią jeszcze o 2-3 km/h. Nie będę skromny, liczę na zwycięstwo. – mówi Paweł Serafin. – Ja mam 65 lat, żona ma 60. To ostatni dzwonek, by zaistnieć. Pokazujemy ludziom w naszym wieku, że nic nie jest stracone. Jeszcze dużo z siebie można dać i wiele pokazać. Trenujemy również innych zawodników: m. in. panią Irenę Wolter, która jest aktualną I Vice-Mistrzynię Polski w K50+ (indywidualna jazda na czas).
Monika Gil
29 sierpnia 2021 @ 21:02
Pani Małgorzata została właśnie mistrzynią świata mastera w jeździe na czas.Gratulacje