Lawenda w Grębocinie, mięta pieprzowa w Unisławiu. Wyjątkowe uprawy w regionie
Nie samym zbożem rolnictwo stoi. Choć złote pola pszenicy to jedno z pierwszych skojarzeń na myśl o gospodarskich uprawach, to są i tacy, którzy pomyśleli inaczej. Lawendowy fiolet, a może miętowa zieleń? Takie kolory można spotkać na polach w okolicach Torunia.
Około 2,5 tys. krzaczków lawendy dwóch gatunków w kilkunastu odmianach – to nie opis prowansalskich pól. Tak wygląda jedna z plantacji w Grębocinie. Od 6 lat państwo Majewscy doglądają lawendowej połaci swojego pola. Mimo wszechobecnego fioletu, wśród roślin można dostrzec różnorodność.
Różnią się pokrojem krzaczka, wielkością kwiatostanu, kolorem. Chodziło nam o to, by pokazać różnorodność lawendy. Każdemu kojarzy się z fioletem, ale odcienie są różne – opowiada Agnieszka Majewska z Plantacji pod Trójką.
W różnorodności kryje się magia lawendy. Ta spod Torunia cieszy się dużą popularnością, wykorzystywana jest jako dekoracja. Również walory tej rosnącej na polu nie marnują się. W sezonie wykorzystywane jest jako miejsce do sesji zdjęciowych.
W zależności od przeznaczenia, wybieramy odpowiednie odmiany. Popularniejsze do dekoracji są te ciemniejsze. Po ścięciu nadają się do bukietów, wianków, dekoracji ślubów i imprez okolicznościowych – mówi Agnieszka Majewska. – W sezonie kwitnienia udostępniamy poletko do sesji zdjęciowych. Lawenda kwitnie od drugiej połowy czerwca do początku lipca. Zależy to jednak od pogody. Umawiamy na konkretne godziny, by każdy miał komfort i mógł zrobić sesję. Zainteresowanie jest spore.
Lawendę z Plantacji pod Trójką spotkać można na różnego rodzaju jarmarkach czy kiermaszach. Ostatnio fioletowe dekoracje dostać można było na Festiwalu Wisły w Toruniu. Popularność przyszła jednak z czasem. Pomysł się sprawdził, choć początki były skromne.
Zaczęło się od zakupu jednej sadzonki. Mieliśmy pole, które nie wiedzieliśmy jak zagospodarować – wspomina Agnieszka Majewska. – Warunki są tutaj dobre, ostatnie lata sprzyjają lawendzie – tak wszystko ruszyło.
Nietypowe gospodarstwo znajdziemy również w Unisławiu, za sprawą Gospodarstwa Zielarskiego Wróbel. Tutejsza mięta pieprzowa spośród innych wyróżnia się tym, że jest w pełni ekologiczna. Choć wymaga dużych nakładów pracy, to efekt jest tego wart.
Jesteśmy jedynym ekologicznym gospodarstwem w okolicy. Konkurencja na rynku jest duża, ale my wygraliśmy jakością – mówi Agnieszka Wróbel. – Aromat, intensywność, kolor – kiedy opowiadam, że nasza mięta broni się sama, wszyscy traktują to jak tekst reklamowy. Ale jak ktoś raz spróbuje, to nie chce innej. Staramy się nie schodzić poniżej normy jakościowej, jaką sobie ustaliliśmy.
W gospodarstwie wszystko przygotowywane jest ręcznie. Zwiększa to koszt produkcji, dając w zamian wyjątkową jakość.
Trzeba to ściąć, przywieźć na suszarnię, rozłożyć, wysuszyć, dwa razy wyczyścić, a potem spakować. Dopiero wtedy może trafić do klienta. To wiele godzin pracy – dodaje Agnieszka Wróbel.
W gospodarstwie znajdziemy nie tylko miętę, ale i melisę, cząber, tymianek czy majeranek. Uprawy są różnorodne, ale przede wszystkim – utrzymane w duchu ekologii. A ekologiczna jakość potrafi zaskoczyć.
Ludzie nie wierzą w ekologię. Wtedy mówię im: zapraszam do nas – opowiada Agnieszka Wróbel.
Unisławska mięta pieprzowa czy lawenda z Grębocina pokazują, że świat upraw jest o wiele bogatszy niż stereotypowe wyobrażenie o gospodarstwie rolnym. Między pszenicznym złotem jest również miejsce na wiele innych kolorów.