Po Chełmży kręcili się rosyjscy saperzy. Spokojnie, to tylko ekipa filmowa!
„Chełmża 1945” to tytuł filmu, który Muzeum Historyczno-Wojskowe realizowało w mieście. Powstał film o słabo znanym punkcie chełmżyńskiej historii – 26 stycznia 1945 roku i walkach o miasto.
Historia rozpoczyna się od napisu. Niemcy, wycofując się z miasta, zaminowali budynki. Wkraczające do miasta wojska radzieckie musiały je rozminować. Na jednym z budynków przy ul. Toruńskiej zachował się napis informujący, że budynek jest już bezpieczny. W trakcie kręcenia filmu odnalazł się… kolejny.
-Napisy zlokalizowaliśmy dwa lata temu na jednym budynku – mówi Piotr Olecki z Muzeum Historyczno-Wojskowego w Toruniu. – Podczas nagrywania filmu przyszli do nas mieszkańcy Chełmży i poinformowali, że na sąsiednim budynku też jest taki napis: „Dom razminirowan. Lejtnant Szachnowicz”. I data luty 1945.
Piotr Olecki nie ustaje w poszukiwaniach owego Szachnowicza. Pomaga mu Dymitrij Michajłow z Rosji. Dziadek Dymitra zginął w Toruniu w obozie na Glinkach. Michajłow poszukuje teraz po Rosji informacji o tym ilu saperów radzieckich zginęło podczas wyzwalania Chełmży. I co się okazuje?
-Nie ma takich danych odnośnie walk o Chełmżę – mówi Olecki. – Jest tylko ogólna informacja o liczbie kilkuset zabitych żołnierzy. I to jest dużo. Jest to „biała plama” historii. Starsze pokolenie powoli odchodzi, wspomnień brak. Zaminowywanie było stałą praktyką opuszczania miejsc, w taki sposób, żeby spowolnić pościg. Jest to taktyka stosowana w każdej armii. I tu faktycznie, miejsce jest dziwne, bo zaminowano prywatne domy. Normalnie są to drogi, dukty leśne. Znamy to z filmów, jako tzw. „walkę saperów”, prześciganie się w pomysłach, gdzie skryć pułapkę, żeby przeciwnik nie przeżył. Być może i tu tak było.
Jak wyglądał początek 1945 roku w Chełmży? Przede wszystkim panował chaos. Do Torunia ściągało wojsko i cywile ewakuujący się w ramach „Fall Eva” – planu ewakuacji ludności cywilnej i działaczy partyjnych z terenów Pomorza, która szybko zmieniła się w bezładną ucieczkę.
-Rosjanie parli na Toruń, a Niemcy byli już w rozsypce, może poza dwiema dywizjami – mówi Piotr Olecki z MHW. -Jedna uciekała z Warszawy, a druga była już w mieście. Mówimy tu o okresie totalnego bałaganu, miszmaszu mundurowego. Żołnierze niemieccy uciekali do Torunia z terenu, żeby przeżyć, ale i bronić miasta. Rosjanie nacierali, a w Chełmży prowadzili ostrzał ze strony jeziora w Mirakowie. Podobno na wieży konkatedry jest ślad po takim pocisku, który uderzył, ale nie eksplodował. Oprócz tego przewalały się duże ilości cywili. Na rogatkach Torunia (dziś koło hotelu Rubbens), były kontrole, aby wyłapać dywersantów. Wozy cywilne stały w kolejkach. Taktyka niemiecka zakładała walkę w punktach oporu i koncentracji. Tak też zmierzali uciekinierzy.
Fot. Weronika Brączkowska
Wyzwolenie przez armię radziecką oznaczało również wysiedlenia. Kilkuset mieszkańców zostało wywiezionych na Syberię. Wielu z nich nigdy nie wróciło.
-Mamy taka historię prywatną – mówi Olecki. – Pracownik cukrowni przechował przez wojnę jeńca włoskiego. Przechował go przez całą wojnę, pomagali mu inni pracownicy, przynosili mu żywność. Po wyzwoleniu jeden z mieszkańców miasta doniósł na niego do NKWD. Został zatrzymany. Osoba, której uratował życie w czasie wojny, szukała go i utrzymywała z nim kontakt. Jego brat nie chciał oddać Rosjanom roweru, tzw. balonowego. Wywieźli go. Nie wrócił.
Film ma być gotowy już w tym tygodniu. Muzeum Historyczno-Wojskowe ma nadzieję, że zachęci to starszych i nieco młodszych mieszkańców do dzielenia się swoimi historiami. W filmie zagrali również miejscowi. Jedna z uczennic wciągnęła w to ojca (zagrał rolę zwiadowcy, na zdjęciu w białym kombinezonie) i kuzyna. Jej pasją jest… modelarstwo. Asia w wolnym czasie skleja modele czołgów, które znajdują się w zbiorach MHW. W filmie grała sanitariuszkę.
Muzeum Historyczno-Wojskowe poszukuje świadków historii i pamiątek wojny w Chełmży. Czeka na opowieści i znaleziska pod numerem telefonu 728 588 903 i na facebookowym profilu. MHW planuje premierę filmu w Chełmży.