Rolnicy wymodlili deszcz. „Skutki suszy są nieodwracalne”
Sucha ziemia, popękane łodygi rzepaku i zmarznięta kukurydza – tak jeszcze kilka dni temu wyglądały uprawy. Brak deszczu i niskie temperatury już wywołały szkody. Te jednak mogą być jeszcze większe. – Przełom maja i czerwca pokaże, czy w tym roku będziemy mieli co zbierać – mówią rolnicy z regionu.
W kwietniu deszcz spadł w województwie tylko raz. Niewielkie opady śniegu zimą, ciepły marzec i kwiecień sprawiły, że w glebie zaczynało brakować wody. Rolnicy z niepokojem patrzą w niebo i cieszą się na każde kolejne krople deszczu. Czy kilkudniowe opady uratują to, co na polach właśnie wzrasta?
– W tej chwili sytuacja jest złożona – podkreślił minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z portalem farmer.pl. – Są regiony, gdzie opady na przełomie kwietnia i maja były znacząco odczuwalne i zdecydowanie poprawiły uwilgotnienie gleby. Dotyczy to przede wszystkim terenów południowej Polski. Są także regiony, gdzie te opady były minimalne, symboliczne, kilkumilimetrowe – gdzie jest ich za mało.
Jak wypada na tym tle województwo kujawsko-pomorskie?
-Do połowy maja nasz region wypadał naprawdę słabo – mówi Natalia Narewska, starszy specjalista ds. produkcji roślinnej z Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie. – Część północnej Wielkopolski i fragment województwa kujawsko-pomorskiego to obszary, które zawsze mają problem z niedoborem wilgoci w glebie. Są rejony, w których spadło 13 litrów wody na metr kwadratowy, a są i takie, gdzie zaledwie 4. To tak, jakby spragnionego napoić dwiema kroplami.
Jak obecnie wygląda sytuacja na polu? Maj to miesiąc, w którym rzepak zawiązuje łuszczyny. Brak deszczu i wysuszający ziemię wiatr wpłynie przede wszystkim na ich liczbę. Niedostateczna ilość wody sprawi, że liście rzepaku zaczną zasychać, a niezapewnienie wydajności fotosyntezy doprowadzi finalnie do niewykształcenia się w łuszczynach nasion.
– Skutki suszy widoczne w uprawach są nieodwracalne – mówi Kamil Zieliński, rolnik z Łążyna w gminie Obrowo. – Poza rzepakiem, straty widoczne będą w burakach i kukurydzy. Brak dostatecznej ilości wody wpłynął na zahamowanie wzrostu roślin. Część ziaren już spróchniało. Nie mamy możliwości w żaden sposób zabezpieczyć naszych upraw. Czas wegetacji jest ściśle określony i tylko natura może mieć na niego wpływ. Choć cieszymy się z każdej kropli, która spadnie na ziemię, czekamy na naprawdę solidne deszcze. Jak na tę chwilę żniwa nie zapowiadają się bogato.
Bogate żniwa na polach zebrały zaś poranne przymrozki. Na przełomie kwietnia i maja najbardziej ucierpiała kukurydza. Zaobserwować można pierwsze uschnięte liście.
– W zbożach przymrozki nie są w stanie wyrządzić większych szkód. Tu bardziej obawiam się braku wody – zaznacza Michał Dams, rolnik z regionu. – Przy rzepaku niskie temperatury mają znaczenie, jednak negatywne tego efekty widoczne będą dopiero za dwa tygodnie. Wtedy zobaczymy, czy odrzuci on łuszczyny.
Od niedzieli nad regionem zaczął padać deszcz. Czy tych kilka kropel realnie zmieni sytuację na polu?
– Deszcz, który pada od niedzieli, uratował wiele upraw – uzupełnia Jacek Czarnecki, wójt gminy Chełmża. – Jednak rośliny rosnące na słabszych glebach zdążyły pożółknąć. Straty będą, pytanie: „jakie?”. To pokażą najbliższe tygodnie. W połowie maja będziemy wiedzieli, które uprawy zostały najbardziej dotknięte przez suszę. I na tej podstawie, na wniosek rolników, powoływać będziemy specjalne komisje.
Sytuację na bieżąco monitoruje Ministerstwo Rolnictwa. O tym, że zagrożenie suszą jest w Polsce poważne, mówił minister Jan Krzysztof Ardanowski. Zapewnił, że żaden rolnik nie zostanie bez pomocy.
– Jeżeli problemy suszowe będą się utrwalały, będzie podejmowana decyzja Rady Ministrów o uruchomieniu środków pomocowych – mówił na konferencji prasowej szef resortu rolnictwa.
Jak dodał minister, Komisja Europejska podjęła decyzję o przesunięciu w ramach obecnego Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich kwoty około 1 mld zł na gospodarowanie wodą na obszarach wiejskich. Wkrótce uruchomiony zostanie pilotaż programu, w którym dofinansowane będą inwestycje związane z małą retencją i systemami nawadniającymi.
Realną ochroną przed suszą miały być rolnicze ubezpieczenia. Zainteresowanie nimi było jednak niewielkie. Dlaczego? Wśród wymienianych przez rolników powodów są m.in. wysokie ceny polis. Choć te dotowane są nawet do 65 proc. składki, to i tak kosztują nawet do kilkuset złotych za hektar. Przy zapewnieniu wsparcia przez państwo, gospodarzom realnie się to nie opłaca.
Ubiegłoroczna susza dotknęła blisko 130 tys. gospodarstw rolnych i zniszczyła 3,5 mln hektarów upraw.
– Taka sytuacja nie może się powtórzyć – podsumowują rolnicy. – Czekamy i modlimy się o solidny deszcz.